wtorek, 13 kwietnia 2010

Koniec tacierzynskiego




Jutro Grzes wraca do pracy, a ja po raz pierwszy zostaje sama na caly dzien z trojka dzieci. Nie powiem, zeby mnie lekki strach nie ogarnal - jak do tej pory Grzes gotowal nam obiady lub przynajmniej pomagal mi przy ich przygotowywaniu. Herbate podal, pranie wywiesil, zajal dziewczynki czyms, wzial na rower, na basen, przywiozl zakupy. No i moglam sie czasem zdrzemnac w ciagu dnia... Brakowac bedzie mi jego pomocy, wiec tym bardziej zaluje, ze z przyslugujacych 10 dni tacierzynskiego az 5 spedzilam ("zmarnowalam") w szpitalu.



Jutro Romek bedzie mial 2 tygodnie. W tym czasie glownie zajmowal sie spaniem, jedzeniem i tyciem. Na buzce zrobil sie przyjemnie okraglutki, skora nabrala zdrowego koloru i lekko pogniecione po porodzie rysy twarzy wyprostowaly sie. Nadal jest noworodkiem, ale takim bardziej dorodnym. Czesciej otwiera oczka, przyglada sie nam - wlascicielom dobrze znanych (jeszcze w zycia plodowego) glosow. Bardzo intensywnie studiuje rowniez wzory na poscieli oraz motylki na firance. Rytm dnia chyba tez sie nam powoli klaruje - kapiel jest oczywiscie najmocniejszym akcentem dobowym i maly czesto jest po niej rozbudzony. Odkad wpadlam na pomysl dogrzewania lazienki przed kapiela chwile w wodzie sa prawdziwa przyjemnoscia dla Romeczka i kapiacego (w tej roli wystepuje Grzes).
Rowniez spacer w poludnie wszedl nam juz w rutyne. Byc moze slowo "spacer" jest tu pewnym naduzyciem, bo po prostu wystawiam wozek z malym na ogrodek i Romus spi na swiezym powietrzu, a ja nie musze nigdzie lazic, a moge zajac sie innymi sprawami. Wygodne to bardzo.
Emisia nadal ma ferie. Intensywnie uczy sie wspinania na drzewa i zywoploty (!), bawi z Ninka w piaskownicy, jezdzi na rowerze i oczywiscie zuzywa tony papieru, kredek i pisakow, farb, pedzli, klejow, tasm samoprzylepnych i roznych domowych szpargolow do wykonywania prac plastycznych.
Ninka zafascynowana rowerem jezdzi nim nawet po domu - wiem, trudno to sobie wyobrazic, ale jakos tak sie dzieje, ze ten maly domek robi sie rozciagliwy jak z gumy, gdy trzeba sie w nim bawic, tanczyc lub po prostu biegac. Az cud, ze glowy jeszcze cale!
Poza tym obserwuje moje dziewczyny i nadziwic sie nie moge jakie one sa juz duze, jak samodzielne i jak wiele ucza sie dzieci przez tych kilka pierwszych lat zycia!

0 komentarze:

Współtwórcy