niedziela, 20 grudnia 2009

Sniezna niedziela

Dzis byl absolutnie wyjatkowy dzien. Nie dosc, ze mamy w domu gosci, to jeszcze pogoda jest nieangielska i tak fantastycznie swiateczna. Lepszej atmosfery na swieta nie moglibysmy sobie wymarzyc. Na zdjeciu ponizej dziewczynki bawia sie z babcia sniezkami:


Zabawa przeksztalcila sie w wojne:


Zmasowany atak na dziadka spowodowal jego szybka ewakuacje do domu:


A wieczorem wybralismy sie wszyscy na spacer po najblizszej okolicy"podziwiajac" takie oto widoki:

A snieg byl ciezki, mokry, idealny do lepienia balwana.


sobota, 19 grudnia 2009

Babcia i dziadek

Dziewczyny z niecierpliwoscia oczekuja babci i dziadka, ktorzy maja sie pojawic u nas wczesnym wieczorem. Pogoda nietypowa: mrozik, troche sniegu i slonce. Kazda z tych rzeczy nalezy tu do rzadkosci, wiec cieszymy sie bardzo - bylismy na spacerze i na ogrodku. Grzes w tym czasie ogarnal dom (kochany ten moj maz) i zrobilo sie jakos tak bardzo swiatecznie. Calkiem mozliwe, ze w najblizszych dniach nie bedzie wiele czasu na bloga. Gdyby nas nie bylo tu: zycze wszystkim milych przygotowan swiatecznych.

piątek, 18 grudnia 2009

Wigilia w polskim klubie


Zorganizowalysmy dzis wigilie w polskim klubie. Wspolnie spiewalysmy koledy, byl oplatek, "najslynniejsza polska salatka" (znacie, znacie, gotowane jarzyny z majonezem), ciasto, slodkosci, muffinki i mnostwo innych potraw przygotowanych przez mamy. Dzieci czekaly na Mikolaja (w tle, jegomosc z biala broda), ktory pojawil sie z mnostwem prezentow:


Ninka ze swoja paczuszka, przejeta powaga sytuacji:

Emocje. Takich chwil sie nie zapomina:


Posted by Picasa

wtorek, 15 grudnia 2009

Studniowka!

Kurcze, kreacje musze sobie sprawic i czerwone majtki ubrac, bo dzis studniowka!
Za 100 dni urodzi sie Romek.

poniedziałek, 14 grudnia 2009

Nie wiem dla kogo...

...ale bardzo mi sie podoba.

sobota, 12 grudnia 2009

Czarujaca Nina

Zabawy bez zabawek, z wykorzystniem jedynie wyobrazni to ostatnio ulubione zajecie Ninki. Fantazjuje na calego, opowiada zawile historie, prowadzi dialogi wcielajac sie to w jedna, to w druga osobe, widzi na jawie rzeczy, ktorych my nie dostrzegamy ("mamo, potwor, uwaziaj!"), opiekuje sie wyimaginowanymi zwierzatkami ("to jest moj kujciaciek, a to twoj") i udaje, ze jest kotkiem. Raczkuje po domu i miauczy, pije mleko z miseczki ("ja chce lizac mleko z miseczki!).
No i czaruje! Wypowiada zaklecie: abra kadabra, czary mary bec! Jestes zaba! I uwierzycie, lub nie, ale zmieniamy sie w zaby co chwila.

piątek, 11 grudnia 2009

Nowe fryzury







Prosta zasada: im wiecej, tym lepiej.


środa, 9 grudnia 2009

...i malujemy


Pierniczymy

Pierwsza tura swiatecznych pierniczkow juz zrobiona.

Wczoraj pomagaly obie dziewczyny, dzis Ninka.

Wyprobowalysmy ten przepis:
http://mojewypieki.blox.pl/2007/11/Pierniczki.html
Wychodza mieciutkie zaraz po upieczeniu, wiec mozna od razu zabrac sie do rzeczy (czyli do jedzenia!), natomiast wg mojego podniebienia nalezy dodac 2 razy wiecej przypraw i kakao. W naszym recznie sterowanym piekarniku piekly sie tylko 5 minut.

poniedziałek, 7 grudnia 2009

Romano - pierwsze zdjecie

Troche zdziwiony?

niedziela, 6 grudnia 2009

Radosc

Mikolaj spisal sie w tym roku na piatke z plusem. Prezenty byly do tego stopnia "trafione", ze dziewczyny od 7 rano bawily sie nimi nieprzerwanie przez 1,5 godziny. Emi wlasnie uczy sie robic kucyki, Nina z zapalem jezdzi ciuchcia Thomasem i buduje trakcje kolejowe. Radosci bylo nad ranem mnostwo. Mielismy lekkiego stracha o 2 w nocy, bo Emilka przybiegla do naszego lozka z pytaniem, czy Mikolaj juz byl... Cale szczescie udalo sie nam ja naklonic do snu i tak dotrwalismy do siodmej. Gdy tylko otworzyla oczy pobiegla na dol sprawdzic, czy pod choinka sa paczuszki. Wrocila podekscytowana i ledwo mogla zlapac powietrze w pluca krzyczac: "Nina wstawaj! Byl Mikolaj!"
Nie ma na swiecie nic piekniejszego nad dziecieca radosc!

sobota, 5 grudnia 2009

Czekajac na swietego Mikolaja


Zapomnielismy napisac list do swietego Mikolaja! Czy sie domysli, ze sa u nas w domu dwie bardzo grzeczne, najukochansze na swiecie dziewczynki, ktore w napieciu czekaja na jutrzejszy poranek?
W tym roku byly zdecydowane: Emilce sni sie po nocach "glowa do czesania", Ninka marzy o pociagu z torami.

piątek, 4 grudnia 2009

Gosc w dom...

Moim mottem (moze nie od razu zyciowym, ale co najmniej jednym z wazniejszych) powinno byc nastepujace twierdzenie: warto od czasu do czasu sprawdzac ceny biletow lotniczych.
Im czestsze staje sie "od czasu do czasu", tym wieksza szansa na mila niespodzianke w postaci przelotow za grosze. Zupelnie szalony pomysl, by zaprosic Grzesia rodzicow na Boze Narodzenie jest juz faktem. Niby grudzien, niby ostatni dzwonek na kupno biletow minal juz 2, 3 miesiace temu, a jednak - udalo sie. Dziadki wykazaly sie rowniez refleksem, bo na nasz telefon z zapytaniem, czy decyduja sie spedzic swieta w Sheffield odpowiedzialy od razu na tak. A wiec tegoroczna gwiazdke, urodziny Emilki i nawet Sylwestra spedzimy w powiekszonym gronie. Cudownie! Lece kupowac prezenty!

poniedziałek, 30 listopada 2009

Choinka, a nawet dwie

Zdaje sobie sprawe, ze jest to absolutne przegiecie, ale mamy juz w domu choinke! A nawet dwie! Pewnego dnia Grzes wrocil z pracy i powiedzial, ze u nich w biurze JUZ ubrano choinke. Dziewczyny skoczyly na niego z blagalnym "myyy teeez chceeemyyy!" i tato, bedac zapewne pod urokiem swych coreczek, nie namyslajac sie zbyt dlugo, zgodzil sie na bozonarodzeniowe drzewko juz pod koniec listopada. Ninka i Emilka najpierw ubraly drzewko zeszloroczne wykorzystujac "stare" ozdoby. Mialy przy tym mnostwo dobrej zabawy, kilka szklanych bombek sie rozbilo, najbardziej cieszyly kolorowe swiatelka, pierzaste lancuchy i - co pewie nie dziwi - dominujacy kolor swiatecznych ozdob, utrzymany w ulubionej kolorystyce Emilki, czyli w rozach i fioletach.
Rodzicom jednak zamarzyla sie choinka inna, w tradycyjnych zielono - czerwonych odcieniach. I taka jest oto geneza drugiego, swiatecznego drzewka, ktore pojawilo sie u nas w domu. Oto i ono:

Po gremialnych ogledzinach stwierdzilismy, ze zdecydowanie brakuje tu kilku akcentow zlotych, ktore to pewnie pojawia sie w najblizszych tygodniach. No i jeszcze dopieczemy pierniczki, ktore (mam taka wiare i nadzieje) nie zostana zjedzone przed Wigilia i zawisna na choince.

Miejsca na 2 drzewka w salonie nie mamy, wiec choinka rozowa zostala przelokowana do Emilki pokoiku. Co - jak widac - zachwyca Eme.

Oprocz przedwczesnego swietowania same dobre wiesci: chorzy jestesmy! Wszyscy! Oczywiscie z lekkim przymrozeniem oka to pisze, bo choroba jako taka nie cieszy, ale ze jest w miare lekka w przebiegu, to bardziej chyba niz na chorowaniu skupiamy sie na tym, ze mamy dodatkowo kilka "wolnych", wspolnie spedzonych dni. Zarowno Emi, jak i Grzes wagaruja i jest w domu bardzo odswietnie.

poniedziałek, 23 listopada 2009

Ostatni raz ten temat,

... bo to juz koniec definitywny z pieluchami. Ninka od 4 dni spi w nocy bez pieluchy, na wyjsciach sika w "duzych" kiblach, a w domu sama "wola", ze chce to lub tamto. A czasem po prostu idzie do wc, zalatwia potrzebe, zawartosc wylewa do toalety, zamyka deske, splukuje, naciaga majteczki i spodnie. No kurcze co za dzielna dziewczyna!

niedziela, 22 listopada 2009

Artystyczny weekend

Nasza rodzina. Rys. Emi.



Emi dzis od rana o choince. Ze snilo jej sie jak ubierala, a kiedy juz beda swieta, a kalendarz nowy by sie przydal, a tata na czubku takie cos zawiesi (mamooo, jak to sie nazywa?) i ze trzeba pierniczki upiec, wiec kiedy piekarnik naprawimy... Niechcacy w swiateczny nastroj wprowadzil ja widok choinki wyciagnietej wczoraj z czelusci naszej stajni augiasza (dzieki bogu juz wysprzatanej). A potem bylo rysowanie choinek i prezentow i w ogole bardzo artystycznie nam ten weekend mija. Emi malowala obraz na blejtramie - autoportret w akrylach. Jeszcze nie skonczony, wiec nie pokazuje narazie. Nina byla zajeta w tym czasie eksperymentami z mieszaniem farb, choc trzeba przyznac, ze tez cos tam kolorowego stworzyla. O poranku natomiast wymyslalismy piosenki o Romku. Hitem teksciarskim byly utwory Emilki:

"Idzie Romek, idzie
Uderzyl sie o plotek
Romek - ten mlotek"



Albo takie cos:

"Plywa Romek u mamy w brzuchu,
Plywa, plywa i uderzyl sie w glowe...
...o kosc!"

poniedziałek, 16 listopada 2009

Menu

Emi wrocila ze szkoly. Zgadnijcie co jadla dzis w stolowce szkolnej na obiad?
Pizze, frytki, baked beans i ciastko na deser.
Niby jarzynowki, schabowego z ziemniakami i buraczkami sie nie spodziewalam, ale jednak...


Wcale mnie juz nie dziwi jej entuzjazm stolowkowy.

niedziela, 15 listopada 2009

Imie

Dziadek Czelusniak prosil kiedys o zdjecia "straszne". Bylo to przy okazji halloween. Tak wiec wczorajsza sesja zdjeciowa z dedykacja dla dziadka i z mysla o nim.

Jak to mowia: niedaleko pada jabklo od jabloni. Jablka byly wyzej, oto jablon:

Dzieci w szkolach angielskich maja godzinna przerwe na lunch, w czasie ktorej moga jesc albo kanapki przyniesone z domu, albo obiad ze stolowki szkolnej. Emi jada kanapki, bo nie chcemy, zeby nabrala zlych zwyczajow zywieniowych. Ale jak sie okazuje jedzenie tzw hot dinner, to cos wiecej niz tylko posilek... Po prosbach Emi zdecydowalismy, ze bedzie mogla jesc raz w tygodniu cieply lunch. Jest to dla niej bardzo wazne i juz od kilku dni dopytuje kiedy bedzie w koncu poniedzialek (bo wtedy wlasnie ma obiecany obiad szkolny). Tak wiec, mimo ze weekend ma sie ku koncowi, perspektywa poniedzialku i pojscia do szkoly wcale nie maluje sie naszej corce w ciemnych barwach. Wrecz przeciwnie: zadanie odrobione, ksiazeczki z biblioteki przeczytane, Emi wybawiona z rodzicami i siostra (wlasnie biegaja po gorze z takim lomotem, ze sufit trzeszczy i bawia sie w terminatora. Nina wystepuje w tej zaszczytnej roli...)
Ninka juz odpieluszona. Nie bralismy dzis na basen nawet wlasnego kibla: Nina z checia sikala w publicznym :-)
No, ale mialam napisac o imieniu dla mlodego. Nie bedzie ani Mohamed, ani Ahmed. Od samego poczatku krecilismy sie wokol trzech imion meskich: Jeremi, Jan i Roman. Jeremi znudzil sie nam juz po krotkim czasie. Nie bylo jak zdrabniac i wlasciwie tylko po angielsku brzmi ladnie. Jasiek gdzies przepadl, wlasciwie bez wyraznej przyczyny. Najwidoczniej chlopczyk, ktorego spodziewamy sie pod koniec marca nie jest Jankiem i juz. A Romek jak sie nam podobal, tak do tej pory nam pasuje i mlody wlasciwie jest juz Romkiem od dluzszego czasu. Dziewczyny wolala na niego Jomek (aszzz to "R"!), Emilka nauczyla sie pisac Romek i podpisuje tak obrazki, na ktorych coraz czesciej pojawiaja sie w trojke (z Ninka). A rodzice, no coz, doczekac sie juz Romeczka nie moga! Niby ciazy zostalo juz mniej niz wiecej (18 tygodni), ale i tak marzec to jakas baaardzo odlegla przyszlosc. Rozgladamy sie za wozkami, a ja z najwieksza przyjemnoscia przegladam maluskie spioszki, spodenki i inne cudenka w kolorystyce granatowo - oliwkowej, z czolgami i ciuchciami. Co za odmiana po falbanach rozowych i wzorach kwiecistych! Jeszcze nic nie kupilam, ale nie recze za siebie przy najblizszej wizycie w mothercare ;-)))
Romek jest Romkiem, bo (jak zwykle) szukalismy imienia w miare miedzynarodowego - brzmiacego tak samo po polsku i po angielsku. Sami mamy dosc przebojow przy spotkaniach z angielskimi urzedami, przychodniami, przedszkolami, szkolami i wlasciwie przy kazdej innej okazji. Literowanie i ciagle poprawianie wymowy jest najzwyczajniej w swiecie frustrujace. Imie mialo byc zatem znane tez w anglosaskim kregu kulturowym.
Poza tym mialo byc krotkie, im krotsze tym lepsze.
I mialo byc sredniopopularne.
A po czwarte, mialo sie latwo zdrabniac. A Roman jest Romeczkiem, Romusiem i Romkiem, wiec hmm... czegoz chciec wiecej?
No... moze juz jego samego po tej stronie brzucha.

sobota, 14 listopada 2009

Nina juz sika do nocnika!


Brawo Nina!!!
Ninka od wczoraj sika do nocnika!
Od wczorajszego popoludnia zuzyla jedna pieluszke (na noc) i przytrafila jej sie jedna wpadka z zasikanymi spodenkami. Poza tym korzysta z nocnika, jakby robila to od co najmniej roku. Sama wola, ze sie jej chce i jest baaardzo dumna z nowej umiejetnosci. Chwali sie wszystkim dookola, ze "potjafi jobic duzie siku" i nawet babcie w rozmowie telefonicznej poinformowala, ze "jest duzia dziewcinka". I chyba rzeczywiscie ma racje, jest juz duza, pampersy wlasnie poszly w odstawke, a zamiast nich nosimy na spacery siatke z nocnikiem :-)
Wczoraj odpieluszanie wyszlo zupelnie spontanicznie: Emilka poszla do kibelka i zapytala Nine, czy tez chce, na co mlodsza stwierdzila, ze ona chce majtki, a nie pieluche! Majtki? Prosze bardzo. I tak juz zostalo. Dzis rano (my spalismy jeszcze jednym okiem) dziewczyny sie obudzily i razem do wc pobiegly na wspolne sikanie! Emi Nine wycalowala i pochwalila za pelen nocnik... Tak wiec miala starsza siostra swoj udzial w odpieluszaniu siostry. Byla inicjatorem calej akcji (po czesci) i dobrym przykladem.
Kurcze, ale sie ciesze!!! Bezproblemowo poszlo!!!

czwartek, 12 listopada 2009

Glownie o Nince dzis

Na poczatek zdjecia.

Glupi osiol ugryzl Ninke w czasie wycieczki na farme:

Farma - miastowe dzieci maja "takie specjalne zoo"z wiejskimi zwierzakami:

Nina kocha koty:


Ale czy one kochaja Nine?

Czasu na pisanie nie ma. Codziennie rano wybywamy z Ninka "w swiat", potem powrot, obiad, Emilke odebrac ze szkoly, obiad po raz drugi, bajki, rysowanie, ksiazeczki, tata, kapiel... i juz na nic sily nie zostaje. Jedynie na kubek mleka z miodem i opaslego Mysliwskiego (dzieki mu za te 500 stron!).
Tak wiec skrotowo z najwazniejszych wiadomosci:
1. Przelom nr jeden. Emilka po raz pierwszy od wrzesnia z checia idzie do szkoly i calkiem zadowolona z niej wraca. Jak do tej pory panowala w tej kwestii swoista rownowaga: albo poranki byly mile, a wieczory placzliwe, albo na odwrot. Od kilku dni widze prawdziwa poprawe: Emi znow jest ta beztroska, szczesliwa dziewczynka co dawniej. Mysle, ze podstawowym czynnikiem, ktory wplynal na ta zmiane jest nawiazanie przez Emilka nowej przyjazni klasowej (z Kaiklen).
2. Przelom numer dwa. Mielismy za soba piersza probe odpieluszenia Ninki. I skonczylo sie na tym, ze mala po prostu przestala sikac. W ogole. A gdy juz sie nazbieral caly brzuszek, to strasznie plakala, ale za zadne skarby na nocnik nie siadla.
I tu jest wlasnie zmiana. Od 2 dni praktykujemy powolne przyzwyczajanie Ninki do sikania do nocnika. Narazie rytualem stalo sie sikanie dwa razy na dobe: tuz po przebudzeniu i tuz przed kapiela. Ninka cieszy sie bardzo, ze "jest juz duza dziewczynka" i "ze potrafi sikac do nocnika". Jak juz ocenimy, ze jest gotowa, to przyjdzie czas na pozbycie sie pampersa takze w ciagu dnia. Tak wiec koniec pieluch blizej niz dalej!
Poza tym zmiany w dziewczynach raczej ewolucyjne: Ninka z dnia na dzien coraz piekniej mowi. Zna zaskakujaca mase slow, wypowiedzi buduje z calych zdan, niejednokrotnie zlozonych (np: "Tata powiedzial, ze...") oraz posluguje sie coraz bieglej czasami ("bylam, robilam...").
No i nie wiadomo skad umie liczyc po angielsku do 15 (!!!) - bezblednie! Po polsku czasem myli sie i pominie ktoras cyfre, a po angielsku absolutnie bez zajakniecia. Wczoraj nam az mowe odjelo, gdy zaczela liczyc paluszki zaczynajac od one, two, three...
Ninka weszla rowniez w okres wzmozonego socjalizowania sie z rowiesnikami. Jeszcze nie sa to zabawy tak zaawansowane jak z Emi, ale juz powoli widac, ze interesuje sie innymi dziecmi. Podglada, ale takze dolacza sie do zabaw. Nadal jest z boku, ale widac, ze coraz czesciej towarzystwo innych zaczyna ja co najmniej frapowac. No i (podobnie jak siostra) ciagle pyta o uczucia i postepowanie innych (dlaczego chlopczyk placze? dlaczego ona zabrala lalke? itp). Chce by tlumaczyc jej ludzkie zachowania i interakcje, nawet te zaobserwowane w ksiazeczce, na zdjeciach, lub na bajkach.
Ulubiona bajka jest Krecik :-)
Ze sie tak wyraze: standard w tej rodzinie.
Ale i te godzinne oglada z zapartym tchem.
Uwielbia plywac na basenie, skacze do wody z brzegu nie zwazajac na to, ze od czasu do czasu "pozwalam" jej zanurkowac ;-) Na wodnej zjezdzalni potrafi spedzic dobre 15 minut.
Podpatrzyla siostre i pisze pierwsze literki drukowane (A, O, I, T, N). Potrafi je tez nazwac i odszukac w tekscie.
(Kurcze, te drugie dzieci rzeczywiscie rozwijaja sie jakos szybciej. Pamietam, ze moj brat nie mial jeszcze 5 lat i juz czytal...)
I na koniec jeszcze jedno: Ninulka jest coraz bardziej chetna do wspolpracy. Prawie zupelnie wyeliminowalismy uciekanie na ulice. Zawsze podaje raczke i idzie ze mna po chodniku. Cwiczymy to namietnie, bo juz niedlugo bede zajeta pchaniem wozka z malym i nie bede mogla biegac za Ninka ratujac ja co krok! A jednak smycze dla dzieci nie sa moja bajka. Zostawiam je innym :-)
Nastepnym razem wiecej o Emilce. I o mlodym, ktory nie jest juz bezimiennikiem :-)

niedziela, 1 listopada 2009

Waga

A to ci niespodzianka! Wchodze dzis na wage, a tu nawet pol kilograma mi nie przybylo od ostatniego wazenia. A bylo to 10 tygodni temu! To prawdziwy sukces w ciazy (kto byl, ten wie o czym mowie...).
A propos rozmiarow: z wrazenia (!) zapomnialam wczesniej zanotowac, ze maly ma juz 15 cm (mierzac bez nozek), a calosciowo okolo 25 centymetrow! Wierzyc sie nie chce, bo wcale jakos go mocno w brzuchu nie czuje, czasem malego kopniaczkami mi w zebro pusci, czasem podplynie i tyle. Spokojniejszy jest nawet od Niny :-)

sobota, 31 października 2009

Hallo Halloween!



Po poludniu wybralismy sie po halloweenowe kostiumy dla dziewczyn. Emi wymyslila sobie, ze bedzie czarodziejka. Cudem udalo sie kupic wlasnie takie przebranie. Wieszaki sklepowe byly doslownie ogolocone...
Po dyniach ani sladu!
Ninka w tym roku rowniez zostala czarodziejka (aczkolwiek usilnie twierdzi, ze jest ksiezniczka Bella):


Trwa nalot dzieci z sasiedztwa. Nasze dziewczyny juz wrocily z pelnym koszykiem slodyczy. Technika jedzenia jest nastepujaca: probujemy wszystkiego, po czym wypluwamy na podloge i siegamy po kolejne slodkosci.




Posted by Picasa

czwartek, 29 października 2009

Znamy plec! :-)

Juz wiemy kto dolaczy do naszej rodziny! Wczoraj bylam na usg (tata w tym czasie pilnowal osypanej Emilki i goraczkujacej Niny) i wszystkiego sie dowiedzialam.


Narazie jestesmy po pierwszym szoku, bo jednak nie tego sie spodziewalismy. U nas sie przeciez same dziewczynki rodza, a lekarka twierdzi: it's a boy!!!

wtorek, 27 października 2009

Wirus, Peppa i dynia

Emi od kilku dni miala lekka goraczke i byla marudliwa. Dzis wstala calutenka w czerwonych kropkach. Troche bylo rano nerwow, ze to rozyczka lub inne swinstwo, ale lekarka rozwiala watpliwosci. To jakis wirus i nalezy... brac paracetamol. Tak wiec wszystkie atrakcje, ktore mialysmy zaplanowane na okres ferii szlag trafil. Odwolane wszystkie spotkania, a po drodze byly urodziny i Halloween. Moze sie Emi wykuruje do soboty, ale narazie nie wiadomo, czy Ninka nie zlapie tego samego, wiec nastawiamy sie na kilka dni "siedzenia" w domu.

Dyskusje w sprawie imion dla dzidzisia nabieraja rumiencow. Tata stwierdzil krotko: bedzie albo Peppa, albo George (niedzieciatym czytelnikom bloga polecam wpisanie w you tube hasla: swinka peppa)
Emi zgadza sie jedynie na siostrzyczke, a jak bedzie chlopczyk, to "trudno". Jej imiona (na dzien dzisiejszy), to Daisy ("Po polsku tez ladnie mamusiu: Strokrotka!"), albo Alina (ja tam juz z dwojga zlego wole Balladyne).
Nina typow narazie nie zdradza.
Mama tez :-)

Dynie rzadza. Zrobilam dzis zupe krem z dyni z maslem orzechowym i cheddarem. Nie wiem dlaczego ale smakuje tylko mi...

czwartek, 22 października 2009

Male podsumowanko dni poprzednich

Po krotkiej autorefleksji stwierdzam, ze typowo ciazowa przypadloscia w dniach obecnych jest niechec do internetu. I do komputera jako takiego rowniez. Zdjec tez nie robie z wielkim zapalem od miesiecy juz kilku...

Absencje on line rekompensuje sobie przenoszac czesc aktywnosci do swiata realnego: duzo czasu spedzamy poza domem, odwiedzamy znajomych, chodzimy na playgroups, na basen, a ostatnio bylysmy (ja+Ninka) na pierwszych zakupach typowo "ciazowych" - w szafie powitalam kilka par spodni w rozmiarze 14, lekko za duzych narazie, aczkolwiek bardzo perspektywicznych, kilka wielkich bluzek i swetrow oraz absolutnie hiciarskie w tym sezonie legginsy, ktore dla mnie (z powiekszajacym sie obwodem brzucha co chwila) sa niezbednikiem i wybawieniem ciuchowym.
Wracajac jednak do tematu: goscimy rowniez u siebie nowe kolezanki Nineczki. Byla Gosia i Judytka, a dzis Julka (na ktora Nina wola "Rurka"), trzylatka z fenomenalna zdolnoscia ukladania najtrudniejszych nawet puzzli. Swoja pasja zarazila Nine, ktora siedzi nad latwiejszymi ukladankami (z 12 sztuk) i z wielkim zapalem uklada.

Oprocz tego: jesien zawitala na dobre. Raz ladniejsza, innym razem brzydka jak dzis. Jak dla mnie jest to ulubiona pora roku - czlowiek dostaje od przyrody dokladnie to, czego oczekuje. "Rasowej" jesieni ma lac, byc zimno, wietrznie, wieczory powinny byc dluuugie. I tak jest.
Emilka konczy pierwszy semestr w szkole. Z jednej strony byl to dla niej czas trudny: 6 godzin spedzonych poza domem daje sie jej porzadnie we znaki. Wraca przemeczona, blada, slaba, placzliwa. Zal patrzec na dziecko... Gdyby to ode mnie zalezalo poszlaby do szkoly rok pozniej, bo - jak widac - nie dla niej takie wysilki calodniowe.
Z drugiej strony ilosc godzin jaka spedza na nauce (nawet jesli jest to nauka poprzez zabawe) bardzo wyraznie procentuje - Emilka nie dosc, ze umie napisac juz wszystkie litery (tzw pismem pisanym), to jeszcze nauczyla sie literowac wyrazy, a takze bezblednie rozpoznawac na jaka litere zaczyna sie slowo. Oprocz tego czyta pierwsze proste slowa po angielsku (cat, dog, zoo, ant, on itp dwu, trzy literowki) i pisze pod dyktando dluzsze wyrazy. Najfajniejsze w tym wszystkim jest jednak to, ze nauke traktuje jak wysmienita zabawe. Ulubionymi zabawkami sa obecnie karty z literami, a ukochana ksiazka zeszyt cwiczen.
Bardzo sie z jej postepow cieszymy!
Grzesia natomiast dopadl instynkt gniazda. W zeszly weekend docieplil dach i mamy teraz przyjemniutko i cieplutko (bez grzania nawet!). Oto on w przerwie w czasie pracy trenuje straszenie dzieci przed halloween:
Ja natomiast - jak w kazdej ciazy - czuje sie wysmienicie. Po traumatycznych pierwszych trzech miesiacach, gdy mdlosci towarzyszyly mi non stop, przyszedl czas na najprzyjemniejsze. I dochodze do wniosku, ze w ciazy owo najprzyjemniejsze to wlasnie oczekiwanie: gdy czlowiek wie, na 100% wie, ze juz za jakis czas przytrafi sie cos absolutnie niesamowitego, niepowtarzalnego i cudownego. Ze to szczescie (w postaci nowego maluskiego czlowieka) jest NIEUNIKNIONE. Na nasze szczescie przyjdzie nam poczekac jeszcze okolo 22 tygodni. Ale... juz w srode kolejne usg i spotkanie z Ahmedem/Nikolka ;-)))
Moze dowiemy sie, ktore z tych pieknych imion przypadnie naszemu dzidzisiowi???

A tu ja, gdyby ktos sie pytal jak wygladam i czym gruba juz.

Współtwórcy