czwartek, 25 lutego 2010

Niewyraznie nam

Wczoraj odebralam Emilke wczesniej ze szkoly. Zaraz po powrocie do domu poszla spac! Dzis wyglada na calkiem zdrowa, ale zostala jeden dzien w domu na wypadek rozwoju chorobska jakiegos.

Ninka zlapala zapalenie spojowek. Oczka cale czerwone, popuchniete, zaropiale. Lekarka przepisala jej antybiotyk w kroplach - raz juz podalismy go jej i... az sie boje kolejnego razu, bo Ninie wcale sie to nie podoba.

Z dobrych wiesci - zaraz po tym jak napisalam, ze czuje sie strasznie ciezko, opadl mi brzuch i znow mam troche miejsca dla siebie. Pozegnalam "Lady Zgage" na dobre, w nocy wysypiam sie bez poduszek pod brzuchem i dziwacznych pozycji ulatwiajacych oddychanie i nawet jesc mi latwiej, bo w zoladku miejsca wiecej niz na tosta sie zrobilo.

Posted by Picasa

środa, 24 lutego 2010

Iglooo

Przez jeden dzien mielismy zime, wiec trzeba bylo sie spieszyc z zimowymi zabawami. Powstalo iglo.

niedziela, 21 lutego 2010

Matrioszka

To u gory, to nie ja - nikomu sie przekroic nie dalam. Ale przypatrzec sie warto - samopoczucie nienajlepsze pod koniec ciazy nie dziwi, gdy sobie czlowiek uswiadomi, jak malo miejsca pozostaje kobiecie (w ostatnich tygodniach ciazy), dla siebie samej w swym wlasnym ciele!

Ciezko jest, ze ufff...
Ani lezec, ani siedziec sie nie da. Najlepiej byloby chodzic przez caly czas, co staram sie wprowadzac w zycie. Teoretycznie Romek urodzi sie za 32 dni. Teoretycznie powinnam juz panikowac. I wiem, ze zabrzmi to moze jak aforyzm Leca, ale az sie boje, ze sie nie boje!
Porod w Anglii, mimo niewatpliwego bolu i ogromnego wysilku z mojej strony, pozostawil bardzo dobre wspomnienia i pewnosc, ze wiem co w praktyce oznacza (jakze wyswiechtany w Polsce frazes) "rodzic po ludzku"... Tym razem moje podejscie do porodu jest nie tyle nawet dojrzalsze, co bardziej przemyslane: mam tzw birth plan, ktory nie tylko przewiduje urodzenie dziecka (!), ale rowniez ma samo rodzenie uczynic jak najmniej zmedykalizowanym. To dla mnie, dla mojego komfortu i dla zminimalizowania stresu jakim sa dla dziecka narodziny. Jesli wiec tylko warunki (chodzi glownie o czas!) pozwola, mam zamiar rodzic w wodzie i do wody. O zaletach takich porodow slyszalam od bardziej doswiadczonych w tej kwestii kolezanek bardzo wiele, mnostwo tez na ten temat czytalam. Najwazniejsze jest jednak to, ze nigdzie nie spotkalam sie z opinia kobiety, ktora taki porod ma za soba i ktora odradzalaby go innym matkom. Nie chce tez zadnych zastrzykow przyspieszajacych akcje porodowa. I chyba najwazniejsze: w przypadku, gdybym jednak nie mogla rodzic w basenie (bylby zajety np) na 100% nie dam sie polozyc w lozku na wznak. Jest to owszem, pewnie wygodna pozycja dla poloznych, ale dla matki i dziecka na pewno nie. Teoretycznie wiec wiem dokladnie co i jak chce, znam swoje wymagania i tylko czekam na strone praktyczna. Jeszcze przez tych kilka tygodni przypominac bede matrioszke i niecierpliwic sie bardzo na ten wielki dzien, gdy powitam na swiecie swoje trzecie ukochane dziecko. Poki co cale dnie organizuje sobie w ten sposob, by za czesto i za dlugo nie myslec o Romeczku, a wierzcie mi, ze jest to bardzo trudne. Chodze wiec z corkami na spotkania mam, na playgroups, umawiam sie z kolezankami wieczorami do kina, a i na basen bym pewnie sie wybierala czesciej, tylko sily brak. I obiecalam sobie, ze do narodzin juz zadnych ciuszkow nie kupuje dla malucha :-)

wtorek, 16 lutego 2010

Ferie trwaja

http://picasaweb.google.co.uk/demendecka/Ferie?feat=directlink

niedziela, 14 lutego 2010

Na Walentynki...

... historia pewnej milosci w czterech odslonach.

Nie tak dawno temu byla sobie Ona i byl sobie On. Zakochali sie w sobie i - jak to czasem w takich wypadkach bywa - wzieli ze soba slub:

Po roku - jak to zwykle w takich przypadkach bywa - pojawily sie w ich domu dwa slodziutkie psy, suczka Daczes i jej towarzysz Falko:

Minelo lat niewiele, a rodzina Czelusniakow utworzyla liczny rod, skladajacy sie na chwile obecna z nastepujacych postaci (od lewej: Ninka, Tata, Mama, Romek i Emisia):

I zyli dlugo i szczesliwie. Ja tam bylam, wino i miod pilam.
Historyjka rysunkowa powstala spontanicznie w lutym 2010, autorka ilustracji jest Emilka.
Posted by Picasa

piątek, 12 lutego 2010

Lutowy spacer

Mimo zimniska straszliwego wybralysmy sie dzis z samego rana do ogrodu botanicznego. Wypatrzylysmy w blocie pierwsze przebisniegi. Poszukiwalysmy rowniez wiewiorek. Na widok orzeszkow ziemnych zbieglo sie stadko skladajace sie z 5 sztuk. Ninka poczatkowo niechetnie dzielila sie smakowita przekaska.

Potem nadlecialo stado golebi, ktore...

...troche wystraszyly swa nachalnoscia Ninulke.


Na koncu bylo juz zgodne dzielenie sie orzeszkami: troche dla wiewiorek, troche dla golebi i lwia czesc dla Ninki.


Przegnane lodowatym wiatrem ucieklysmy kupic ksiazki dla dziewczyn i na pyszna harbatke - owocowke do klubu polskiego. Mily poczatek ferii.
Ps. Znajome z klubu na moj widok chorem rzekly: "Jeeezu, jak Ci brzuch urosl!!!"

poniedziałek, 8 lutego 2010

Aktualnosci kilka

Kazda lalka Emilki nazywa sie Judytka. To na czesc szesciomiesiecznej coreczki znajomej (Judytki wlasnie), nad ktora Emisia rozplywa sie w zachwytach (bo "...taka malusia, bo je z piersi, bo popatrzyla sie i usmiechnela, bo mozna poglaskac po glowce, bo nosi takie smieszne malutkie buciki...")

Jak sie mozna domyslic, zdjecie powyzsze przedstawia Emilke z Judysia w chuscie :-)
------------------------------------------------------
Do chorowitkow dolaczyla Ninka. Reszta rodziny powoli zegna sie z wirusami, a byc moze, ze jutro Emi pojdzie juz do szkoly. Na dni kilka, bo ferie zapasem.
------------------------------------------------------
Mielismy weekend rodem sprzed 20 lat - bez internetu, bez komputera. Sprzet juz naprawiony, wiec kontakt internetowy z nami jest jak najbardziej mozliwy.
------------------------------------------------------
Poza tym: zimno, dzis znow padalo troche sniegu (centymetr puchu trzymal sie przez godzin kilka).
------------------------------------------------------
Milula przchodzi dzis do mnie cala wystrojona w moja bizuterie (wszystko naraz) i mowi:
-Wygladam jak Murzynka!
Ja (zdziwiona trafnoscia jej obserwacji):
-Hmm, rzeczywiscie, wystroilas sie jak Murzynka.
Ona na to:
-Mamo, czy Murzyni maja bardzo duzo skarbow?
Myslalam, ze padne.
-----------------------------------------------------
Emi wychodzi z pokoju i wskazujac na swoja kolorowanke mowi do Ninki:
-Tylko mi tego nie ruszaj.
Wraca po chwili. Ninka na to:
- Nie ruszalam SIE!

Falko - oto on.

fot. Dorota


rys. Emi

Posted by Picasa

środa, 3 lutego 2010

Chorujemy








Emilka i ja chorujemy, Ninka dzielnie nam towarzyszy i - odpukac - jak to tej pory ma sie calkiem dobrze. Grzes - wiadomo - w pracy, wiec zarazic sie raczej nie mial kiedy.


Czas mija nam na zajeciach domowych. Do lask wrocilo pieczenie jako niezawodny odganiacz domowej nudy. Wczoraj byly pierniczki i mnostwo dobrej zabawy zwiazanej z przygotowywaniem ciasta, walkowaniem, wycinaniem, pieczeniem, podjadaniem i lukrowaniem. Wiekszosc posypki czekoladowej i niebieskiego lukru zniknela w paszczy mlodszej cory :-)Wszystkie te czynnosc odbywaja sie przy muzyce, na punkcie ktorej Ninka ostatnimi czasy oszalala. Calymi dniami nudzi: "ja chce muzyke z McQueena...", wiec sluchamy namietnie tego:http://www.youtube.com/watch?v=mvsmRuRp4cM

Mamie chce sie juz wymiotowac na dzwiek pierwszych taktow muzyki, no ale coz, Nina do ustepliwych nie nalezy, a i Emilce przypadla do gustu piosenka, tym bardziej, ze po raz pierwszy zaczyna "wylapywac" angielskie slowa, zwroty i cale zdania z tekstu. Poza wylapywaniem Emisia rysuje i rysuje i rysuje i... rysuje. Glownie sa to motywy z ksiezniczkami, ich sukienki, buty, fryzury, zamki itp, ale rowniez bardzo czesto pojawia sie w jej pracach braciszek. Piekne sa te rysunki, opatrzone czesto haslami typu: kocham Romka! Widac, ze Emilka nie moze sie doczekac juz nowego czlonka rodziny, o czym swiadczy jej dzisiejsze poranne wyznanie: "mam marzenie, by Romek juz sie urodzil".

poniedziałek, 1 lutego 2010

Kacik dla Romka



















Współtwórcy