wtorek, 28 lutego 2012

Rower chce!

Ciepelko przyjemne dzis, kurtki nawet nie ubieralam. Sadzic w ogrodku mi sie zachcialo, ale przede wszystkim marzy mi sie rower! No musze miec i juz! Ciekawe jak sie jezdzi z dzieckiem w foteliku? Wyobraza mi sie, ze bardzo ciezko, ale nie probowalam nigdy, wiec nie wiem.

poniedziałek, 27 lutego 2012

Brat siostr

No jak sie ma 2 siostry, to szminki zawsze sa pod reka. Nalezalo wyprobowac.

niedziela, 26 lutego 2012

Zabawy Romka z tata





Moj duet z synem takich akrobacji nie wyczynia. Do tego sluzy tata.

czwartek, 23 lutego 2012

Album z Malty

https://picasaweb.google.com/demendecka/Malta2012?authuser=0&feat=directlink

Wenecja

Rozpusta. Kupilismy bilety na przelom marca i kwietnia do Wenecji. Okres wielkanocny spedzimy w towarzystwie Krzysia. Dziewczynki jak sie wczoraj o tym dowiedzialy, to az skakaly z radosci!
Za 5 tygodni kolejny wyjazd wakacyjny. Kurcze, w glowach sie nam poprzewraca. Prosze poprzednie zdanie odczytac w nastepujacy sposob: BAAARDZO SIE CIESZE!

środa, 22 lutego 2012

DOM

Wrocilismy. Co to za uczucie wrocic do domu... Wszystko w nim jest idealne! Uwiebiam go. Za te wygody, za te mase gratow ulatwiajacych zycie, za ta mnogosc ogolna. Jest cieplo, przyjemnie. Uwielbiam swoj domek.
Grzes przygotowal sniadanko. Stesknilismy sie wszyscy za soba. Dobrze jest sie stesknic.

wtorek, 21 lutego 2012

Deszczowa nuda





Ojej, dawno sie tak nie wynudzilam. Leje deszcz tak intensywnie, ze pod 20 minutach spaceru (do McDonalda na lody) wrocilismy przemoczeni doszczetnie. Buty i kurtki wlasnie dosuszaja sie na kaloryferze. Dzieci na przemian bawia sie i kloca. Bez zabawek - biiida straszna. Rysowanie bylo, zabawa pod kocem tez (zbudowaly z niego dom dla kotkow), wyscigi autkami tez. Wreszcie nadeszla pora bajek i blogoslawie youtube w tej chwili, bo w czasie deszczu i w obcym, pustym mieszkaniu dzieci to sie rzeczywiscie baaardzo nudza.
Jutro o 4 rano ruszamy do domu! Tata obiecal pyszne sniadanko.

poniedziałek, 20 lutego 2012

Dla odmiany: pracowity poniedzialek














Ufff, alesmy sie dzis najezdzili i nachodzili. Po powrocie do domu nikt nie wspominal nawet o kolejnym spacerze, kapiel trwala (gora!) 15 minut, a o 18:10 wszystkie dzieci juz chrapaly. Mielismy w planach dostac sie na druga strone wyspy, droga, ktora na google maps wygladala na calkiem dostepna. W rzeczywistosci bylo troche inaczej: nie dosc, ze waska i bez pobocza/chodnika, to na dodatek w przebudowie i bardzo ruchliwa. Innej drogi nie bylo, wiec zrezygnowalam i poszlismy na spacer po bezdrozach i dziurach oraz pobawilismy sie chyba z 2 godziny na plazy. Piasek jest fantastyczny: wystarczy poszukac muszelki, jakies wodorosty, stary patyk, kamyczek i mozna sie bawic.
Zrobilam zdjec ile bateria w aparacie pozwolila. Majac w pamieci, ze jutro ostatni dzien tutaj samoistnie nasuwaja mi sie rozne przemyslenia i podsumowania. Najwazniejsze z nich jest takie, ze MIMO WSZYSTKO bardzo dobrze sie tutaj czuje. Nie wiem, czy jest to kwestia jezyka angielskiego, ktorym wlada absolutnie kazdy, czy jest to ta charakterystyczna bliskosc poludniowcow w kontakcie z drugim czlowiekiem? Pewnie i jedno i drugie po trosze sprawiaja, ze miejsce absolutnie obce staje sie przyjazne juz po kilku dniach. Ludzie sa tak zyczliwi, serdeczni, usmiechnieci, ze az milo jest pogawedzic przy kazdej nadazajacej sie okazji. Napisalam, ze mimo wszystko czuje sie tutaj fantastycznie, bo w rzeczywistosci miejsce to nie ma uderzajacych walorow estetycznych. Owszem, klimat na fotki jest, owszem waskie uliczki, kolorowe domeczki, palemki i kaktusy fotogeniczne, ale brzydoty, momentami szpetoty, betonu, zniszczonych plaz, wstretnych reklam i bylejakich bud z hot - dogami nie brakuje. Przypomina mi sie piekna Korsyka... Hmmm, przyrodniczo (niestety) Malta nawet sie nie umywa do tamtej wyspy. No, ale jak pisalam, czuje sie tutaj tak dobrze, ze wszystko zostaje jej wybaczone ;-)
Mam jeszcze 2 krotkie spostrzezenia: pierwsze dotyczy turystyki. Nawet nie sadzilam, ze "zachodnich" turystow (w sensie: "przy kasie") az tak bardzo naciaga sie na rozne wydatki! Doskonalym przykladem tego jest sytuacja, ktora miala miejsce zaraz po naszym przybyciu tutaj. Pewna mila pani chciala mnie naciagnac na kupno biletu na autobus, ktory mial mnie obwiezc po Malcie. Koszt przejazdu autobusem to 15 euro od doroslego i 9 euro od dziecka. Bilet byl wazny przez jeden dzien. Na dworcu autobusowym za calodzienny bilet na wszystkie linie zaplacilam 2,60 euro za swoj bilet i po 50 eurocentow za bilety dziewczyn! Jest roznica w cenie, prawda? Wazna uwaga: nigdy, przenigdy nie korzystac z ofert all inclusive, ani tego typu wabikow na leniwych/niezaradnych/zagubionych turystow z "zachodu".
A drugie spostrzezenie dotyczy czegos takiego jak odczucie ciepla/zimna. Obiektywnie powiedziec "jaka jest pogoda" nie sposob. Dla nas bylo tutaj cieplutenko i pieknie. Slonca nalapalismy przez tych kilka dni tyle, co przez miesiac w UK nie widzimy. Kurtki prawie przez caly czas nosilam "na wszelki wypadek" na wozku. Miaszkancy Malty natomiast nie dosc, ze byli poubierani w kurtki zimowe, czapki, szaliki i rekawiczki (przy 15 stopniach na plusie!), to na dodatek (no nie uwierzycie!) w kazdym autobusie bylo wlaczone grzanie! Kaloryfer na fulla. Myslalam kilkukrotnie, ze strace przytomnosc, dzieci rozpalone, czerwone, nieprzytomne z przegrzania... w tym samym czasie i miejscu Maltanczycy w kurtkach, czapkach i rekawiczkach. Widok szokujacy. Im kto ma cieplejsze lato, tym cieplej sie musi ubierac, gdy tych 30 stopni zabraknie.

niedziela, 19 lutego 2012

Leniwa niedziela






Spacery, zabawy na plazy. Udzilil sie nastroj niedzielny. Duzo ludzi wyszlo. Jutro koniec ferii. Nie dostosowalismy sie. Szkola dopiero w czwartek. Ma ponoc byc juz do konca naszych ferii brzydko, pochmurnie. Szkoda. Licze na wiatr i rozdmuchanie chmurzysk precz. Jutro jedziemy gdzies. Albo na druga strone wyspy (Anchor Bay), albo do Valetta. Tylko, ze to miasto, a ja mam miast juz dosc.

sobota, 18 lutego 2012

4 dzien



















Caly dzien spedzilismy dzis na swiezym powietrzu. Dzieci wstaja o 6 rano i do osmej jestesmy juz po sniadaniu, kawach i zabawach. Znak, ze trzeba zmywac sie z domu, tym bardziej, ze slonce zacheca. Rano pojechalismy na poludnie do Sliema. Troche pospacerowalismy deptakiem wzdluz morza, zachaczylismy o plac zabaw i zjedlismy na miescie obiad. Potem wrocilismy do domu na krotki wypoczynek i poszlismy na plaze i lody w naszej wiosze.

piątek, 17 lutego 2012

3 dzien













Wczoraj mnie zmoglo, a liczba zdjec do obrobki dodatkowo zniechecila do pisania bloga. Dzis juz tez zmeczona jestem, a przed chwila wlasnie (ZLOSLIWIE!) zjadlo mi caly (BARDZO DLUGI) tekst, wiec bardzo krotko teraz:
-jest od dzis slonecznie i cieplutko (wczoraj wiatr glowy wyrywal)
-zwiedzamy wyspe; mialo byc stacjonarnie, ale jest bardzo w ruchu, autobusem wybralismy sie dzis na polnoc, na plaze piaszczysta, szukac muszelek dla taty
-potem pojechalismy do Cirkewwa popatrzyc na prom
-lody, obiad w domu i znow wycieczka, tym razem do St. Paul's Bay
-ludzie bardzo serdeczni, pomagaja mi na kazdym kroku
-Roman wzbudza powszechny zachwyt (blond glowke chce poglaskac kazda kobieta)
-wszyscy swietnie sie bawimy

Jak wroce to fotki w picase wrzuce, narazie kilka portretow, Pozno, spac sie chce.

Współtwórcy