wtorek, 29 kwietnia 2008

O Emilce

Emilka wraca z przedszkola sina. Nogi ma po prostu fioletowe od siniakow, czerwone od zadrapan, a rajtki czarne od blota. Widac, ze nie oszczedza sie i szaleje do woli na podworku. Ma tez swoja pierwsza przyjaciolke, o ktorej wiem tyle, ze nazywa sie Nekella i ma zolte (znaczy sie blond) wlosy. A w przedszkolu miewa dni lepsze i gorsze. Czasem wraca zdenerwowana i trzeba poswiecic jej wiecej uwagi, innymi razy wraca szczesliwa, usmiechnieta i szaleje z siostra az do wieczora. Czyli wszystko w normie...


Widze tez juz pewne postepy w angielskim - codziennie wlasciwie przynosi z przedszkola jakies nowe slowko, jakis zwrot. Slysze, ze mowi do siebie szeptem i powtarza je wielokrotnie (dzis "paper", wczoraj "train", jeszcze wczesniej "cake"). Mile to dla nas.


niedziela, 27 kwietnia 2008

Sezon ogrodkowy rozpoczety

I uruchomilismy ogrodek! Dzieciaki wybiegly wesolo na trawe, odgrzebaly zabawki "ogrodkowe", Tata skosil trawe i zrobilo sie bardzo milo. W planach jest kupno nowego piasku do piaskownicy, zainstalowanie parasola slonecznego i odrdzewienie grilla.


Trawa siegala Nineczce kolan!


Ale lezaki i krzesla ogrodowe juz wynieslimy:


Grzes obchodzil urodziny. Ktore? Niech ciekawscy policza swieczki na torcie.



czwartek, 24 kwietnia 2008

Czyzby?

Huuura, troszke sie cieplej zrobilo. Nieznacznie, ale jednak. Postanowilismy wiec uczcic to wielogodzinnymi wycieczkami na lono natury. Robimy tak: pierwsza sesja spacerowa z Mama, kolejna, tuz przed snem, z Tata. Ponizej Emilka z radoscia pozbywa sie nadmiaru garderoby:

W wolnych chwilach rozklada koc na trawce i jara sie na mahon:

O prosze, a tu juz wyprawa rowerowa: Ninka rowniez na swych kolkach. Jazda na trojkolowcu, polegajaca na tym samym co jazda wozkiem (ktos z tylu pcha) bardzo przypadla mlodej kolarce do gustu. Emi natomiast nadal wykazuje niechec do rowerow, ktora Rodzice maja zamiar przerwac kupujac samym sobie rowery i dajac DOBRY PRZYKLAD.

Jest jednak cos, co najstarsza uwielbia. Sa to wspinaczki gorskie - z braku gor pod reka cwiczone na placach zabaw. Niezle, prawda?

Obecnie wszystkie meble sa terenem niczym nie ograniczonej eksploracji. Emilka wspina sie na szafy, wiesza na lampach, karniszach, klamkach. Jest w "naszym" parku plac zabaw, cos w rodzaju "malpiego gaju", gdzie wszystkie urzadzenia pozawieszane sa wysoko w gorze i siegaja nieba - oto ulubione miejsce harcow Milki.
Zupelna nowoscia w naszym domu jest wielka milosc Emilki do muzyki. Plytki z nagraniami dzieciecych przebojow, a takze wszystko inne, co Rodzice zgromadzili na twardym do sluchania, leci w domu non stop. Emi z uszami, (ba!) z glowa cala w glosnikach wschluchuje sie w muzyke i uczy tekstow na pamiec. Ona spiewa "du, du, du", a Nina dodaje "da, da, da", a potem w duecie ze Stingiem "all I want to say to You". Boskie! Nagrac to trzeba!

A propos nagran, mam tu takie cos, bardzo zabawny skeczyk ukazujacy wspolprace i milosc siostrzana na hustawkach w parku. Nagranie calkiem swieze, sprzed kilku dni:








Nina natomiast, zupelnie niepostrzezenie i bardzo szybko staje sie samodzielna! Ostatnio z zapalem cwiczy jedzenie lyzeczka. Tutaj przylapana na wcinaniu deserku owocowego. Upaprana nieco, ale co tam, najwazniejsze, ze nauka i zabawa ida w parze...


A tak w ogole, to jaja sa z Ninka. Jak sie jej cos nie podoba, gdy czegos chce, a juz zawsze, gdy jest zmeczona, to potrafi sie tak wydrzec, ze z powatpiewaniem spogladam w przyszlosc i okres tzw. buntu dwulatka, ktory to mialam okazje przezyc (I NADAL ZYJE!), gdy Emi zblizala sie do wieku lat trzech. Co bedzie teraz?

Ze slodszych momentow naszego zycia: Ninka na kazdego psa mowi "a, a, a", co w moim rozumieniu jej jezyka znaczy "hau, hau, hau". Zawsze sie z Tata zegna "pa, pa". Potrzasa glowa na "tak". Z checia oglada ksiazeczki, a kultura masowa (tv) jej nie zajmuje wcale. Lubi dzieci i bezpardonowo zaczepia je, dotyka, glaska - najwidoczniej stanowia dla niej cos w rodzaju duzych lalek.

piątek, 18 kwietnia 2008

Fe nieladnie, fe klamczucha...


Emilka przechodzi sama siebie. Klamie jak najeta. Zaczelo sie tydzien, moze dwa temu. Dzis jest nie do opanowania. Nie sa to fantazje pod tytulem "smok chodzi po pokoju mamo!", a klamstwa bardziej skomplikowane bym powiedziala. Nie wiem, co sie dzieje w przedszkolu, bo Emilka WSZYSTKO zmysla. Przyklady? Twierdzi, ze spiewaja w przedszkolu "Jawor, Jawor, Jaworowi ludzie...", ze pani mowi z nia po polsku (!), ze codziennie sni jej sie jeden i ten sam sen ("jak Nina sie palila"), ze pila w przedszkolu sok malinowy (wiem, ze daja im wode i mleko jedynie) itp, itd. Na moje sugestie, ze chyba jednak zmysla troszeczke, odpowiada, ze wcale tak nie jest. Coz mi pozostaje? Cierpliwosc, cierpliwosc glupcze!

poniedziałek, 14 kwietnia 2008

W weekend


Dobra kondycja przy dzieciach przydaje sie bardziej niz cokolwiek innego. Ninka spedzila caly spacer u taty na rekach. Wozka do lasu nie bralismy, z nosidla wyrosla juz dawno temu. Z noszenia na rekach (cale szczescie) jeszcze nie.







Dzieciaki oraz siebie samych wybiegalismy w weekend - jak to zwykle bywa - na lonie natury. Zimno jest nadal, ale pierwsze oznaki wiosny, glownie w postaci gestych mchow i kilku listeczkow na drzewkach wypatrzylismy. Szczegolnie wczorajsza wyprawa do lasu byla bardzo udana - Emilka miala okazje upaprac sie w blocie po kolana, owieczki poobserwowac, do potoku kamieni nawrzucac i wyszalec do woli. Nina w tym czasie odkryla swoja wielka milosc do psow - kazdego witala z dzika euforia w glosie. Szkoda, ze nasz Felek musial zostac w Polsce.

A Mama obchodzila, bardzo skromnie zreszta, swoje OSIEMNASTE urodziny. Byly piekne kwiaty, piekne prezenty i piekne inaczej "sto lat". Swieczki na torcie zdmuchnela ekspertka od tych spraw - Emi.

Ninie natomiast przybyl kolejny zab. Narazie nie nadaje sie do niczego, ale juz za jakis czas niejedna landryne bedzie rozgryzac!

wtorek, 8 kwietnia 2008

Szukamy wiosny

Wiosenne porzadki rozpoczelismy od wyrzucenia starego wozka. Nina przesiadla sie na lekka spacerowke i od razu jej sie to nie spodobalo. Wyglada na to, ze za mala jest na maclarena - wpada w siedzenie, nogi jej zwisaja i spac sie wygodnie nie da.


Mimo, ze pojawiaja sie takie oto widoczki, to zimno jest nieziemsko:

Wiec szukamy wiosny dalej. Emi wpadla w rabate zonkili (lekko juz przywiedlych) czyniac lekka demolke:
Najwazniejsze jednak, ze sie jej podobalo.


Wielkie zaangazowanie w poszukiwanie wiosny przedstawia sie tak:

Wczoraj pytam sie corki, co robila w przedszkolu. Pada prosta odpowiedz: "Bilam sie z dziecmi". Z wrazenia odebralo mi mowe. Ten kto zna Emi wie, ze jest to do niej zupelnie niepodobne.
A dzis wrocila z ubitym nosem - przewrocila sie. Jak widac na zdjeciu, niewiele sobie z tego robi i lobuzuje dalej!



niedziela, 6 kwietnia 2008

spacery i ewolucje, basen i milosc do muzy

Nasze spacery ostatnimi czasy zmienily sie bardzo. I to nie tylko ze wzgledu na nadchodzaca wielkimi krokami wiosne! Bardziej ze wzgledu na chodzaca wielkimi krokami Nine! Tutaj mozemy ja zaobserwowac na placu zabaw:


A na dalszym planie Emi cwiczaca malpie wygibasy:

To jest to! Emilka cwiczy zwisy swobodne.

Nina zafascynowana mozliwosciami jakie daje swobodne poruszanie sie, odkrywa rowniez radosc podgladania przyrody.

A tutaj juz jedna z atrakcji miejskich. Emilka bardzo lubi pojezdzic karuzela w wolnym czasie:

W sobote natomiast wybralismy sie cala rodzina na basen. Zdjec nie mamy, bo w wodzie siedzielismy. Znaczy sie... plywalismy. Emilce, jak zwykle zreszta, podobalo sie bardzo - skakala do wody radosnie, plywala na "deseczkach" i cwiczyla nurkowanie popijajac przy tym litrami wode basenowa. Nina przyczepiala sie do Mamy lub do Taty jak male malpiatko i cala trzesla sie z zimna. Wygladala na bardzo zdziwiona nowa sytuacja. Pewniej poczula sie po wyjsciu z besenu - suszenie wlosow suszarka przyjela ze stoickim spokojem.



Odkryla w sobie (zapewne odziedziczone po rodzinie Taty) talenty plastyczne. Przylapana rano na pracy tworczej pod stolem nie dala sie zbic z tropu i tak oto pozowala do zdjecia prezentujac dzielo wykonane technika "pisak na gola skore".

A oto dowod na to, ze "czlowiek ma milosc do muzyki we krwi". Ledwo zacznie sie jako tako na nogach trzmac, a juz podryguje i potancuje w rytm muzyki:

Przeciez nikt jej czegos takiego nie uczyl (podpatrzyc tez nie miala gdzie...)
Ps. Te cholerne zeby w koncu sie przebily. Wszystkie trzy jednego dnia. Nina jest obecnie DUMNA posiadaczka zebow pieciu + jeden prawie na wierzchu.

Współtwórcy