czwartek, 29 września 2011

Anomalia

No takie anomalia pogodowe to ja bardzo poprosze czesciej. Od 2 dni nie widzialam chmur, od 2 dni nie czulam deszczu, od 2 dni swieci slonce non stop i mamy cieplutkie 26 stopni. Anglia zwariowala, parki pelne porozbieranych do bielizny dziewczyn (swoja droga: czy mozna sie teraz jeszcze opalic?), radiowo - telewizyjnym newsem numer jeden jest "another amazing, sunny, dry day!"
Pieknie!

wtorek, 27 września 2011

Lwie paszczki

Odwoluje tamten ostatni dzien lata. Dzis byl kolejny ostatni dzien lata - 23 stopnie i niebo bezchmurne. Nastroilo mnie to do wspominkow lat dzieciecych. Lwimi paszczkami tak sie bawilam kiedys i dzis:



Photobucket



poniedziałek, 26 września 2011

Klisza

I dzis znow wielka radosc.Klisza!

































sobota, 24 września 2011

Buntownik i gentelman

Buntownik i gentelman w jednym - o Romanie mowa. Po swojemu chce wszystko, na przekor w niemalze kazdej sytuacji. Ubranie butow, zmiana pieluchy, wytarcie nosa - wlasciwie o kazda rzecz trzeba "walczyc" lub sprytem i sposobem "namawiac". 18 miesiecy to czas ciezki, glownie dla rodzicow, bo jemu, jak widze, krzywda sie zadna nie dzieje :-)
Z drogiej strony rozbrajajaco grzeczny, chce sluzyc, byc potrzebny - przynosi pantofle, chowa buty do szafy, wyrzuca smietki do kosza, a nawet pelni funkcje glownego spluczkowego w domu. Biegnie do toalety i zanim zdarzysz czlowieku dokonczyc co zaczales Roman juz chwyta za spluczke i szszsz, woda leci...

czwartek, 22 września 2011

I po wystepie

Wczoraj Grzes, dzis ja, ogladalismy wystep naszych dziewczyn. Pamiatkowe zdjecia mam. Tutaj przed City Hall, te dwie malutkie kropeczki na schodach to one:



A tutaj z wystepu:



Emi i Ninka byly podekscytowane calym wydarzeniem. Rodzicow nie wpuszczali za scene, wiec musialy wykazac sie nielada samodzielnoscia i odwaga. Starsze tancerki pomagaly im przy wkladaniu kostiumow, czesaniu sie i odnalezieniu w tym wszystkim.




Dzieciaki zebraly mnostwo oklaskow. Maluszki byly na scenie bardzo rozczulajace i rozbrajajace.




Do domu wrocily zmeczone, chociaz w aucie buzie im sie nie zamykaly i jedna przez druga opowiadaly mi szczegoly wieczoru.

środa, 21 września 2011

2 akcenty mile

Ninka jest jedna z najstarszych dziewczynek w przedszkolu. Doszlo duzo nowych maluchow. Od kilku dni mloda wspomina o nowej kolezance, ktora jest co prawda fajna, ale nic nie rozumie, gdy Ninka do niej mowi. Tlumacze wiec, ze dziewczynka nauczy sie niedlugo mowic po angielsku i beda mogly sobie porozmawiac. Jakiez bylo nasze zdziwienie dzisiaj rano, gdy okazalo sie, ze owa kolezanka rozmawia ze swoim tata po polsku! Usmialismy sie z tej calej kuriozalnej sytuacji, wyobrazajac sobie nasza Ninke, ktora probuje nawiazac kontakt z innym polskim dzieckiem po angielsku :-)

A przy okazji, jeszcze jeden mocny i jakze optymistyczny akcent polski. Otoz, tuz pod naszym domem, moze 5 minut spacerkiem, wybudowano wielki sklep. Bedac tam dzis na zakupach przypadkiem natrafilam na wielka lodowke pelna polskich produktow: bialych serow 2 rodzaje, polska maslanka, kefir, maslo, smietana, poledwiczki, parowki i chyba z 6 rodzajow kielbas, kiszone ogorki i kapusta, jogurty, boczek no slowem wszystko lacznie z pierogami z miesem. No raj po prostu! Do polskiego sklepu zawsze mi bylo nie po drodze i bardzo zadko cos w nim kupowalam zadowalajac sie angielskimi zastepnikami w kuchni - jak pierogi ruskie, to z... feta, jak sernik, to z... philadelphi, jak smietana, to creme fraiche itp. Koniec z tym juz. Teraz na kazde zawolanie mam pod nosem polskie smakolyki, ktorych tak bardzo brak na emigracji. Jeszcze tylko niech mi tu sobotnia Wyborcza dostarcza, to bedzie full wypas.

wtorek, 20 września 2011

Z wakacji wspomnienie


Photobucket



A night at the movies




Jutro i pojutrze dziewczynki maja swoj pierwszy wystep na scenie, w City Hall. Pisalam juz, ze chodza na lekcje tanca "street dance" i przygotowuja sie do wystepu. Byly proby, mierzenie kostiumow i proba generalna w teatrze. Jutro prawdziwy wystep. Sa w najmlodszej grupie, po nich jest jeszcze kilka grup starszych wiekowo. Bylam kilka razy na probach i bardzo zaluje, ze wlasciciel szkoly nie pozwala robic zdjec, ani filmikow, bo z checia utrwalilabym te tance. Na wystepie tez nie wolno robic fot, ale mam taka chec miec to jednak w albumie rodzinnym, ze chyba pokusze sie o zlamanie zakazu - moze gdzies spod kurtki zrobie chociazby komorka pamiatkowa klatke, dwie...
Jak sie uda, to sie to tu pojawi.

A dzis leje i leje. Podstawowa zasada dla wszystkich emigrantow w UK powinna brzmiec: "sprawdzaj codziennie rano pogode na bbc". A pochodna od tej zasady powinna byc taka: "nie sprawdzaj nigdy pogody na jutro, bo male sa szanse, ze sie spelni".
Dzis rano (przekonana o tym, ze przez caly tydzien lalo nie bedzie - taka byla prognoza tygodniowa na bbc) wyekwipowalam sie na zdjecia. Dwa aparaty, dwa obiektywy, wozek dla Romka, jedzenie, picie, pieluchy. Wyszlam z domu... i jak sie mozna domyslic... zaczelo lac. Nie pozostalo mi nic innego jak nadzieja, ze to tylko przelotne (plonna nadzieja) i wybranie sie na playgrupe z mlodym, a potem na zakupy. Z ciezka torba na ramieniu, bo moze jednak ustapi? (nic nie ustepuje)

No nic, zdjecia z wczoraj, tata i dzieciaki w trakcie rysowania:


niedziela, 18 września 2011

Zdjecia z kliszy

Na sobote czekalam z kalendarzem w reku. Z dwoch powodow. Wizyty u fryzjera oraz terminu w punkcie fotograficznym. Miesiac temu kupilam sobie 40 letni aparat mamiya. Zapragnelam (wiedziona przykladem innych) poeksperymentowac z fotografia analogowa. Mam jeszcze analogowa (swoja pierwsza w zyciu) lustrzanke, ale chcialam aparat duzo prostszy, duzo starszy i nie dajacy tak wspanialych, perfekcyjnych, doskonale ostrych i kolorowych zdjec. Przy okazji przegladnelam stare pudlo z kliszami i znalazlam jeden film - niespodzianke. Niewywolany i zupelnie zapomniany. Wyobrazacie sobie jaka byla moja ciekawosc zdjec z tego wlasnie filmu! Troszke sie zawiodlam, bo fotki byly sprzed 6 lat, z Polski jeszcze i przedstawialy malenka Emilke (2 miesieczna chyba). Nuuuuda nie z tej ziemi. Jest moze z 5 przyzwoitych fotek.
Dalam tez do wywolania pierwszy film z mamiyi... i och jak strasznie mi sie podoba! Ponizej moje ulubione fotki, w duzo gorszej jakosci niz w rzeczywistosci, bo skaner mam podly, ale to nie szkodzi, zdjecia (w tej jakosci tez) podobaja mi sie szalenie. W dobie doskonalosci i cyfrowosci jest to dla mnie fascynujaca przygoda. I to czekanie na efekt - niesamowite. Mimo oczywistej najwiekszej wady tego typu fotografi (cena!) bede raz na jakis czas robic zdjecia na analogu.
A i jeszcze jedno mi sie podoba - wszystko trzeba nastawiac recznie.












czwartek, 15 września 2011

Ostatni dzien lata






Dzis pogodowo bylo jak w lecie. Slonce i niebo bez ani jednej chmurki. Swietowalismy wiec ostatni dzien lata. Na drzewach jeszcze zielone liscie, ale lada chwila zaczna sie zolcic i spadac. Wtedy trzeba robic zdjecia, bo pieknie jest. Ninka nie byla dzis w przedszkolu, wiec wrocilismy po playgrupie do domu i juz do wieczora w ogrodzie sie bawilismy. Dziewczyny sa takie radosne i szczesliwe. Powrot do rutyny przyjely ze spokojem.








A to portret Zlomka autorstwa Ninki:


środa, 14 września 2011

Auto audi

Ulubiona marka samochodowa Emilki, to (cytuje): "kolko, kolko, kolko, kolko."

wtorek, 13 września 2011

Nowy idol

Romek ma nowego idola - tate. Od rana do wieczora tylko tata.

niedziela, 11 września 2011

Zdjecia

























Mam skandalicznie malo czasu i jeszcze mniej sil wieczorem, by wszystko co bylo spisac. Grzes zabral dzieci na rowery do Endcliffa, przykazal nic w domu nie robic, wiec moze opanuje chocby jeden nieporzadek w to popoludnie - na blogu.
Wakacje minely nam szybko, bez pogody, w chlodnawych deszczach, od czasu do czasu w sloncu, z dosyc duza iloscia lokalnych atrakcji. Obiecalam sobie organizowac dzieciom przynajmniej jeden wyjazd dziennie - parki, place zabaw, farmy itp - zdjec sie nawet z tego masa uzbierala, wkleje na bloga przy okazji. Kilka razy napuscilam wode do baseniku i siedzac opatulona w sweter obserwowalam dzikie harce wodne swych zahartowanych dzieciakow. Nic sobie z zimna nie robily :-)
Dziewczynki zzyly sie z soba jak nigdy. Bylam swiadkiem tak wspanialej siostrzanej przyjazni, ze szczerze pozazdroscilam im rodzenstwa tej samej plci. Od rana do wieczora, ba, nawet w nocy przebywaly ze soba. Gadaly, bawily sie, smialy. Jak widze takie obrazki to ogarnia mnie prawdziwe szczescie. Romek zaczal powoli wkraczac do zabaw - od takich powolnych, stacjonarnych zajec jak ukladanie lego, poprzez bieganie wspolne, czy skoki na trampolinie. Ogramnie zmienila sie komunikacja pomiedzy nim a reszta rodziny - maly rozumie juz mnostwo i odpowiada "tak" lub "nie", co daje mu calkiem nowe mozliwosci samostanowienia: moze wybierac, na co mu - w miare zdrowego rozsadku - pozwalamy.
Po drodze byl jeszcze slub ciotki Beatki i wojka Artura. Wydarzenie nadzwyczaj pechowe - najpierw nie dostalismy paszportow na czas, potem Grzes spoznil sie na samolot i musial w ostatniej chwili kupowac lot na dzien nastepny (cudem prawdziwym znaleziony wolny fotel w wizz airze), a zeby tego bylo malo, to tata panny mlodej (i Grzeska) zemdlal w czasie przysiegi malzenskiej i wynosili go na noszach sprzed oltarza prosto do szpitala. Na weselu (ponoc calkiem udanym) juz go nie bylo, spedzil za to tydzien w szpitalu diagnozowany na dziesiatki roznych mniejszych lub wiekszych przypadlosci.
Ufff...
Rozpoczela sie w zeszlym tygodniu szkola - Emi ma nowego nauczyciela, ktorym jest po prostu zachwycona. Wraca z zajec zadowolona, spokojna, wesola. Ninka byla dopiero jeden dzien w przedszkolu - wieczorem powiedziala mi, ze uwilbia swoje przedszkole. No i wszystko wrocilo na swe stare nowe tory, rutyna codziennych zajec, jesien w pelni (lubie tutejsza jesien chyba najbardziej ze wszystkich por roku), trzeba bedzie grubasny koc kupic, nowe pidzamy polarowe, piekarnik nowy zalatwic ( krotkie jesienno - zimowe wieczory przyjemnie kojarza mi sie z pieczeniem...). Marzy mi sie w tym roku wyjazd zimowy na narty, a moze nawet swieta w Polsce polaczone z nartami...

No i mam jeszcze tyle do napisania, ale juz czasu na dzis nie starczy. CDN ale kiedy nie wiem.

piątek, 9 września 2011

The star


Jestesmy dzis z Ninka slawne w Sheffield ;-)
Zlapali nas wczoraj na miescie ( z "The star") i przepytali o jedzenie stolowkowe, wiec sie troche powymadrzalam. Nince bardzo sie fotoreporter nie spodobal, co po mince chyba widac.

Współtwórcy