niedziela, 22 lutego 2009

Niedzielna wycieczka z mama

Grzes cala niedziele spedzil w towarzystwie farb, walkow, pedzli, szpachli i Bog jeden wie jeszcze czego. Wobec powyzszego zabralam dziewczyny na sloneczna i chooolernie wietrzna wycieczke do Peak District.

Emilka znalazla w suchych krzakach pierwszego mlecza. Znak, ze chyba jest jakas nadzieja na wiosne w tym roku.
Obfotografowalam nieco typowa angielska wioche. W przeciwienstwie do miast - cudo!

A Nina spacerowala w tempie slimaczym - co krok, to ciekawy listek, kamyczek, pet od papierosa, puszka. Jakiz ten swiat fascynujacy, nieprawdaz?

Uwielbiam psy, ale jak widze takie znaki, to ciesze sie, ze nie mam zadnego na stanie. No bo coz ma zrobic biedny psiak w tej sytuacji?


sobota, 21 lutego 2009

Kolory... wiecej niz trzy


Eszzz, za grosz charakteru nie mam i juz! Mialam tu nawet nie zagladac przed skonczeniem schodow. No ale coz ja poradze na to, ze takie piekne slonce dzis wyszlo i zdjecia sie przez caly dzien same robily? I na dodatek byl to jeden z tych dni, ktore moj maz okresla mianem idealnych. A wszystko zaczelo sie od przeswietlonych tulipanow w salonie. Tak na dzien dobry i przy sniadaniu.


A potem bylo bardzo, bardzo niebiesko.

I na niebie i na ziemi.

By po chwili blysnac ognista czerwienia:



A konczac dzien zachwycic paleta pomaranczy, zolci, fioletow:


Milego weekendu wszystkim.

wtorek, 17 lutego 2009

Mydlo i powidlo

Najchetniej wkleilabym tylko fotki! Na pisanie mam zbyt duzo na glowie i zbyt malo czasu. No i ta pora, no i to zmeczenie! Ale mialo byc chronologicznie, zwyczajowo czesto, wiec rady nie ma, pisze (w punktach) co nastapilo u nas ostatnio:
1. Robie schody. POWAZNIE! Schody robie. U gory jest fotka, calkiem zreszta obrzydliwa, przedstawiajaca poczatek roboty, zdzieranie wykladziny i tzw."quality carpet underlay"(rozwala mnie to "quality"). Niniejszym pozbywamy sie ostatkow wykladziny dywanowej, ktora wg mojej oceny jest podloga najpodlejsza i najbardziej niewdzieczna. Co zresza widac na obrazku. Ze schodami bylo mnostwo pracy, bo oprocz zdzierania bylo jeszcze opalanie starej (80-letniej) farby i szlifowanie. Teraz stopnie czekaja na szpachlowanie ubytkow (plombowanie jak u dentysty) i na malowanie. To zrobi Grzes.
2. Poza schodami zajmuje sie rowniez... drzwiami. Bardzo, bardzo bym chciala pokazac efekt koncowy, ale jest to niemozliwe, gdyz go jeszcze nie ma. Czasochlonne to wszystko, pracochlonne rowniez. Jest natomiast obrazek strzelony w trakcie, bo Grzesiek twierdzi, ze za rok nie uwierzymy, ze TAK bylo:

Ema zreszta tez ma mine nietega! Doliczylam sie przy opalaniu farby 10 kolorow lakieru. Nazbieralo sie tego przez dziesieciolecia. Przy okazji, nachodzi czlowieka refleksja, ze jest w zyciu tego domu jedynie epizodem...
3. Emilka ugotowala pierwsza w swoim zyciu zupe. Ja bylam pomocnikiem glownego kucharza, a ona szefem! Podyktowalam jej jedynie przepis na jarzynowke, ktory spisala w ten sposob:


Na przyklad na samym dole widzimy 3 kule - to ziemniaki. Obok rysunku cyfra trzy. Zupa wyszla taka:

Pychota! Na slowo wierzcie!
4. Pewnego wieczoru tata zalozyl powaznej Ninie kolczyki:


Nieprawdziwe rzecz jasna. Ale i tak bardzo ja to cieszylo. Taka dorosla bizuteria to jest to.



5. Dziewczynki bardzo lubia utwory na 4 rece. Czesto brzmieniowo przypominaja utwory na cztery nogi, ale i tak jest dobrze. Pianistki dogaduja sie wysmienicie: jedna bierze basy, druga reszte. Sasiedzi jak narazie nie sla donosow. Eszzz, uwielbiam ten angielski spokoj...


6. Babcia Marysia obchodzila w Walentynki urodziny. Co to byla za radosc, gdy do niej zadzwonilismy: obie wnuczki dorwaly sie do telefonu i zlozyly babci zyczenia. Emilka odspiewala sto lat, a potem Nina zabrala sluchawke i rowniez odspiewala sto lat. Przecudnie! Po prostu oniemielismy z wrazenia, babcia po drugiej stronie kabla prawie sie poplakala ze wzruszenia. Nina byla niesamowita (wrrr, dlaczego zepsula mi sie wlasnie teraz kamera? wrrr...).
Tak sie jej to spodobalo, ze dzis znowu odspiewala babci sto lat. No i zaczela, zwyczajem starszej siostry rozmawiac z babcia przez telefon. Bo nie pisalam jeszcze o tym, ale Emi uwielbia telefoniczne pogaduszki z babcia. Zmyka z telefonem na gore i gada, gada, gada. A teraz dolaczyla jeszcze do tego Nina, ktora odczekawszy dzis na swoja kolej, wziela sluchawke i wyraznie powiedziala: "Aalo, kto tam? Tata?"

7. A propos babci: kusi i neci nas ona niesamowicie przysylajac paczki z takimi skarbami:

Mieszanka krakowska (moje ukochane galaretki, na ktore Anglicy mowia "jaffa cakes without cakes" - nie znaja sie gamonie i tyle!), kartka z krakowiaczkiem i krakowianka, a do tego widoczki ze starowka na podstawkach pod szklanki - jest takie powiedzenie: "gdzie sie kto ulagnie, tam go ciagnie". Prawda! Czesto gorzka.

8. Emi ma ferie w przedszkolu. Jest wiecej czasu na wspolne zabawy i na klotnie, ktore ostatnio goszcza u nas czesciej. Obrazek ponizej nie ilustruje tego faktu. I dobrze!

Aniolek?


Czy diabelek?

Dobranoc, ide spac. Nastepny post jak zrobie schody ;-)

środa, 11 lutego 2009

Pogoda nie na czapke



Przepiekne slonce powitalo nas dzis rano. Zima wsiaka w ziemie, pomaga jej w tym deszcz. Kwietniowa pogoda - troche zimy, troche lata.
Zrobilam dziewczynom kolorowe, welniane czapeczki. Podobne, z tej samej wloczki, ale inne - zupelnie tak jak one same.


poniedziałek, 9 lutego 2009

Grafika Emilki

Dopuszczamy od czasu do czasu Emilke do komputera. Takie oto rysunki tworzy w programach graficznych. Ten spodobal sie nam szalenie - mamy go obecnie na tapecie.

sobota, 7 lutego 2009

***


Tulipany rosna (patrz: fotka gorna), dzieci tez. Obie panienki robia sie coraz ciekawsze swiata je otaczajacego. Emcia zainspirowana zapewne piosenka t-love (http://http//www.youtube.com/watch?v=cbeLu4E8ukw) pyta tate:
-Co to jest amerykanski seks?



Inna smieszna sytuacje mialysmy wczoraj w sklepie: poprosilam Emi, zeby mi zawolala winde, na co ona wybaluszyla oczy i niepewnym glosikiem zaczela: "Windo! windo!"

Ninka natomiast zegnajac sie rano z tata mowi mu: "Uwazaj autem!" Czyzby wiedziala, ze nadal jest slisko na drogach?
Nauczyla sie tez uzytecznych ostatnio zwrotow: "nie chce!" oraz "przestan". Bardzo jej sie one przydaja w zabawach ze starsza siostra. Ale o tym moze innym razem.

czwartek, 5 lutego 2009

Fotosy

Gratka to wielka, a okazja rzadka, by na blogu zimowych zdjec sypnac.

Jest bialo, a sniegu mnostwo, lecz niech zdjecie powyzej nie myli - celowo obiektyw byl na wysokosci kolan! Rzeczywistosc z lekka przeklamana, ale... wrazenie zasp snieznych jest!

Moja ulubiona pora roku na portrety.

Pieknie prawie jak w Polsce:


wtorek, 3 lutego 2009

Panika

Oto on. Krotki to byl zywot. Moje grzeczne wandalki rozniosly go na butach.

Po raz pierwszy od trzech lat sniegu jest po dostatkiem. Wczoraj caly dzien sniezylo i dzieki temu mamy bialo. Jest pieknie. W domu zamiat dwojki dzieci jest obecnie czworka: Emi i Nina, Grzes i Dorotka. Nasze entuzjastyczne reakcje spotykaja sie z pewnym niezrozumieniem - w Anglii atak zimy spowodowal ogolnonarodowy napad paniki. Grzes jest dzis jedna z kilku osob, ktore pojawily sie w pracy. Wczoraj wieczorem (rzecz nie do pomyslenia) ulice byly puste. Do pewnego stopnia to rozumiem - sama pierwszy raz w zyciu jezdzilam na letnich oponach po slizgawicy i doswiadczenie braku hamulcow jest dosyc traumatycznym przezyciem.

Wieczorem wybralismy sie cala rodzina na spacer: byla wojna na kule sniezne, bieganie w zaspach, jazda na prowizorycznych sankach (nie mamy prawdziwych, wiec wymyslilismy, ze wielkie, niebieskie torby z ikei nadadza sie do tego celu). Ninie wyraz zdziwienia nie schodzil z twarzy.


Emilki nie da sie do domu zaciagnac:


Chatka - puchatka Czelusniakow osniezona noca:


A ten dom specjalnie dla Grzeska:


Współtwórcy