poniedziałek, 26 listopada 2012

I jeszcze kilka zdjec

Probowalismy tez pojsc na spacer, ale pogoda wygonila nas szybko. No coz, uroki listopada zachecaja raczej do siedzenia w domu.






Odwiedzil nas wojek Krzysiu!

Co to byl za weekend! Odwiedzil nas wojek Krzysiu, ukochany wojek naszych dzieci... Najpierw bylo czekanie, odliczanie dni, a potem godzin, potem masa atrakcji i zbyt szybko mijajacy czas. Zrobilo sie bardzo swiatecznie (choc dopiero koniec listopada), wojek zaprosil nas wszystkich na piekny wystep Disney on Ice (zdjec kilka ponizej), przywiozl fantastyczne prezenty (wszystkie trafione w gust i potrzeby). Zostala nam tez obietnica kolejnych odwiedzin (jeszcze za naszego pobytu w UK), na ktore czekamy juz dzis.

 
Znacie to? Jak sie cos dzieciom bardzo podoba, to z wrazenia az otwieraja buzie, co wyglada tak: 
 

Albo tak:

 
 
 

środa, 21 listopada 2012

Marzenia zawodowe

O czym marza dziewczyny pisalam kiedys. Dzis o Romku. Jego najwiekszym marzeniem jest jezdzic smieciarka - najlepiej z tata. Na razie czeka na niego schowana w szafie zabawkowa - prezent od Mikolaja.

wtorek, 20 listopada 2012

Ciazowe dziwactwa i chetki - odjazd

Czas to specyficzny, zachcianki tym bardziej. Nie mam ochoty na ogorki kiszone ani na lody o polnocy - to byloby zbyt BANALNE.
Z ciazowych chetek najbardziej odjechane sa dwie. Pierwsza z nich to absolutna milosc do zapachu benzyny. Uwielbiam, kocham, przepadam! Tankowanie auta to obecnie moja ukochana czynnosc - moglabym codziennie lac do pelna.
Drugi zapach, ktory kocham bezgranicznie, to zapach chinskich podeszw od tenisowek. Jesli tylko mam okazje, to odwiedzam sklepy z najtanszymi butami i zawachuje sie do utraty przytomnosci tym wspanialym, gumowym smrodem.
Nie mam pojecia co sie kryje pod tymi dziwactwami, ale chyba grozne nie sa, bo juz je raz przerabialam w zyciu, 3 lata temu, bedac w ciazy z Romcikiem.
Kulinarnych zachcianek wlasciwie nie odnotowalam. Uwielbiam gume mietowa, uwielbiam herbate mietowa oraz herbate rumiankowa. Za niczym innym nie tesknie.

Przemyslenia malego dziecka

Romus wczoraj zatroskany mocno stwierdzil: "Ja nie wiem, jak wyglada twarz dzidziusia!"

sobota, 17 listopada 2012

***

Tydzien minal blyskawicznie. Grzes i dzieci wyszli na caly dzien do parku. Obiadu dzis nie robie, mam wiec mnostwo czasu, by nadrobic zaleglosci blogowe, rozrywkowe, ksiazkowo - gazetowe. Snuje sie przez caly dzien w pidzamie, popijam herbatke mietowa, skubie migdaly (to jako profilaktyka zgagowa) i delektuje cisza, o ktora obecnie, przy rozgadanym Romku bardzo trudno. Za oknami nasza (moja i Grzesia) ulubiona pora roku na Wyspach. Slonce wyszlo, jeszcze troche zoltych lisci na drzewach, niebo blekitne z dramatycznie stalowymi chmurzyskami. Juz lekka tesknota za przymrozkami i pierwszym sniegiem sie oddzywa, ale do grudniostycznia da sie z tym zyc. Potem zimowe klimaty budza frustracje w krainie wiecznej jesieni.
W minionym tygodniu Emilka wyrwala sobie kolejnego mleczaka - ma teraz w buzi mala katastrofe, dziaslami ciezko sie gryzie jablka, mieso, czy twarda skorke od chleba. Ale widac, ze juz blizej niz dalej do pieknego usmiechu jak z reklamy colgate. Ninka zarobila w szkole pierwsza uwage za gadanie. Przezywala to strasznie - wybiegla po lekcjach z placzem wielkim, nastepnego dnia nie chciala isc do szkoly, ale skonczylo sie tylko na lekkiej traumie, ktora zmniejszyla sie zupelnie po dniu wczorajszym, gdy jej nablizsza przyjaciolka Yvette zarobila 3 uwagi w ciagu dnia i Ninka rezolutnie stwierdzila, ze jedno "warning" nie znaczy jeszcze nic...
Uklad sil w domu ulega powoli destabilizacji: do wspolnych zabaw wkroczyl Roman i odkad zaczal sie skutecznie komunikowac z reszta towarzystwa zyskal punkty jako kompan i niezly sojusznik. Raz wiec bawi sie z Ninka w kroliczki, a Emilka cierpi z tego powodu, bo ja takie "dziecinne" zabawy nudza, innym razem uklada z Emilka klocki i buduje ukochane garaze, a Nina narzeka na brak towarzystwa. Czesto tez bawia sie w trojke, ale widze na ich przykladzie, ze trojkaty raczej sprzyjaja tworzeniu sie sojuszy dwuosobowych. Ciekawa to dla mnie obserwacja, a dla nich lekcja. Jesli wierzyc rachubom uklad taki (trojkowy) ma jeszcze trwac 79 dni. Do tego czasu bede zameczac caly swiat swoimi objawami ciazowymi, a dolaczyly do nich ostatnio prawdziwe ataki glodu. Jestem teraz jak niemowle: co 2 godziny musze cos zjesc. Nie jest to duzo, wystarczy kilka suszonych moreli, jogurt, jablko, ale jesli tego zabraknie, to kreci mi sie w glowie i od razu atakuje mnie zgaga. Po tym jak odkrylam, ze dramatycznie brakuje mi w organizmie zelaza i zaczelam je uzupelniac suplementami witaminowymi czuje sie wysmienicie. Jak reka odjal przeszly bole i skurcze brzucha, kregoslupa, lydek. Mam duzo wiecej sily i ochoty na zycie. Odkrylam tez (kurcze, co chwila to odkrycie!) sposob na "przezycie" tych ostatnich, ciezkich i trudnych miesiecy ciazy: dwa razy w tygodniu chodze na basen. Nie plywam za bardzo (sa przeciwwskazania), ale juz samo przebywanie w wodzie, masowanie biczami wodnymi plecow i siedzenie w jacuzzi daje wielki relaks i zastrzyk endorfin. Dzieci sa przy tym rownie zadowolone co rodzice, bo moga spedzic z nami czas na wspolnej zabawie i popisach. Nina i Romek plywaja w skrzydelkach, Emilka bez. O ile Ema nie ma najmniejszych oporow przed wyglupami w wodzie, o tyle Nina nie lubi jak jej sie naleje woda na glowe, albo twarz, wiec chroni sie okularkami do nurkowania. Roman natomiast nie zna najmniejszego starchu przed woda i skacze, nurkuje i wariuje na calego. Czasem zaluje, ze nie mozna tych zabaw nagrac na pamiatke!
Zdjec jakis rewelacyjnych z tego tygodnia nie mam. Wrzucam wiec tylko jedno. Jesli nie zapomne, to udokumentuje fotograficznie wyczyny mojego meza na karate: wrocil wczoraj do domu z podbitym (fioletowym!) okiem. I jeszcze go to cieszy... dziwni sa faceci, to taka konkluzja na koniec.

 

niedziela, 11 listopada 2012

Piekny listopadowy weekend

 
 
 





 
Swietny, sloneczny, rodzinny weekend za nami. Sobota na swiezym powietrzu, Romek uczyl sie jezdzic na hulajnodze. Niedziela na basenie, zabawa na calego, dziewczyny pieknie cwicza plywanie -  odwazne, smiale, wesole. Nawet dla mnie jest to swietna forma ruchu - w koncu rozmiarami przypominam wieloryba, wiec czuje sie w wodzie swietnie ;-)

piątek, 9 listopada 2012

Fotki wakacyjne z Polski

Piekne, sloneczne zdjecia na listopad. Na przekor szarym chmurom, deszczom i wiatrom codziennym.



Pierwsze zdjecie przedstawia nasze dzieci "plywajace" w jeziorze Bagry. Drugie lubie bardzo, bo to jedna z niewielu fotek z prababcia Aniela (mama mojej mamy). Emilka i Ninka trzymaja w rekach moje stare zabawki z dziecinstwa.

piątek, 2 listopada 2012

I po feriach

To byly pierwsze ferie od ponad roku, ktore spedzilismy w Sheffield. Zawsze udawalo sie nam wyjechac, teraz nawet nie probowalismy ze wzgledu na moje srednie samopoczucie. Myslalam, ze bedzie trudniej zorganizowac dzieciom tyle wolnych dni, a bylo bardzo milo i czasu nawet zabraklo na wszystko co zamierzalam zrobic.
Fajne mam dzieci! Oprocz tego, ze je kocham, to tak po prostu je lubie, jako ludzi, jako osobowosci, jako grupe i kazde z osobna.


I ciekawa jestem jakie bedzie nastepne? I niecierpliwie sie juz bardzo. Chcialbym juz jutro ubierac choinke - bo jak bedzie choinka, to juz rzeczywiscie zostanie niewiele tego czekania.

czwartek, 1 listopada 2012

Trzecia tura

Wedlug kalendarza zostalo mi 95 dni ciazy. W szafie pustki. Zadna bluzeczka nie pasuje na moj wielki brzuch, pora wybrac sie na trzecia (juz) ture zakupow ciazowych. Doszlam do wniosku, ze jeszcze sie oplaca - troche dni jeszcze mi zostalo, po drodze swieta i inne mile okazje, a z doswiadczenia wiem, ze nie ma nic gorszego niz brak ciuchow w ciazy i paskudne samopoczucie z tego powodu. Tak wiec, zaraz po feriach (by miec mniej "ogonkow" w sklepach) wybieram sie dokupic kilka rzeczy. 

Współtwórcy