niedziela, 21 lutego 2010

Matrioszka

To u gory, to nie ja - nikomu sie przekroic nie dalam. Ale przypatrzec sie warto - samopoczucie nienajlepsze pod koniec ciazy nie dziwi, gdy sobie czlowiek uswiadomi, jak malo miejsca pozostaje kobiecie (w ostatnich tygodniach ciazy), dla siebie samej w swym wlasnym ciele!

Ciezko jest, ze ufff...
Ani lezec, ani siedziec sie nie da. Najlepiej byloby chodzic przez caly czas, co staram sie wprowadzac w zycie. Teoretycznie Romek urodzi sie za 32 dni. Teoretycznie powinnam juz panikowac. I wiem, ze zabrzmi to moze jak aforyzm Leca, ale az sie boje, ze sie nie boje!
Porod w Anglii, mimo niewatpliwego bolu i ogromnego wysilku z mojej strony, pozostawil bardzo dobre wspomnienia i pewnosc, ze wiem co w praktyce oznacza (jakze wyswiechtany w Polsce frazes) "rodzic po ludzku"... Tym razem moje podejscie do porodu jest nie tyle nawet dojrzalsze, co bardziej przemyslane: mam tzw birth plan, ktory nie tylko przewiduje urodzenie dziecka (!), ale rowniez ma samo rodzenie uczynic jak najmniej zmedykalizowanym. To dla mnie, dla mojego komfortu i dla zminimalizowania stresu jakim sa dla dziecka narodziny. Jesli wiec tylko warunki (chodzi glownie o czas!) pozwola, mam zamiar rodzic w wodzie i do wody. O zaletach takich porodow slyszalam od bardziej doswiadczonych w tej kwestii kolezanek bardzo wiele, mnostwo tez na ten temat czytalam. Najwazniejsze jest jednak to, ze nigdzie nie spotkalam sie z opinia kobiety, ktora taki porod ma za soba i ktora odradzalaby go innym matkom. Nie chce tez zadnych zastrzykow przyspieszajacych akcje porodowa. I chyba najwazniejsze: w przypadku, gdybym jednak nie mogla rodzic w basenie (bylby zajety np) na 100% nie dam sie polozyc w lozku na wznak. Jest to owszem, pewnie wygodna pozycja dla poloznych, ale dla matki i dziecka na pewno nie. Teoretycznie wiec wiem dokladnie co i jak chce, znam swoje wymagania i tylko czekam na strone praktyczna. Jeszcze przez tych kilka tygodni przypominac bede matrioszke i niecierpliwic sie bardzo na ten wielki dzien, gdy powitam na swiecie swoje trzecie ukochane dziecko. Poki co cale dnie organizuje sobie w ten sposob, by za czesto i za dlugo nie myslec o Romeczku, a wierzcie mi, ze jest to bardzo trudne. Chodze wiec z corkami na spotkania mam, na playgroups, umawiam sie z kolezankami wieczorami do kina, a i na basen bym pewnie sie wybierala czesciej, tylko sily brak. I obiecalam sobie, ze do narodzin juz zadnych ciuszkow nie kupuje dla malucha :-)

1 komentarze:

Hania pisze...

Plan dobry.Dobrze wtakich momentach wiedziec czego sie chce.A do kina to tez bym sie przeszla;)

Współtwórcy