niedziela, 15 listopada 2009

Imie

Dziadek Czelusniak prosil kiedys o zdjecia "straszne". Bylo to przy okazji halloween. Tak wiec wczorajsza sesja zdjeciowa z dedykacja dla dziadka i z mysla o nim.

Jak to mowia: niedaleko pada jabklo od jabloni. Jablka byly wyzej, oto jablon:

Dzieci w szkolach angielskich maja godzinna przerwe na lunch, w czasie ktorej moga jesc albo kanapki przyniesone z domu, albo obiad ze stolowki szkolnej. Emi jada kanapki, bo nie chcemy, zeby nabrala zlych zwyczajow zywieniowych. Ale jak sie okazuje jedzenie tzw hot dinner, to cos wiecej niz tylko posilek... Po prosbach Emi zdecydowalismy, ze bedzie mogla jesc raz w tygodniu cieply lunch. Jest to dla niej bardzo wazne i juz od kilku dni dopytuje kiedy bedzie w koncu poniedzialek (bo wtedy wlasnie ma obiecany obiad szkolny). Tak wiec, mimo ze weekend ma sie ku koncowi, perspektywa poniedzialku i pojscia do szkoly wcale nie maluje sie naszej corce w ciemnych barwach. Wrecz przeciwnie: zadanie odrobione, ksiazeczki z biblioteki przeczytane, Emi wybawiona z rodzicami i siostra (wlasnie biegaja po gorze z takim lomotem, ze sufit trzeszczy i bawia sie w terminatora. Nina wystepuje w tej zaszczytnej roli...)
Ninka juz odpieluszona. Nie bralismy dzis na basen nawet wlasnego kibla: Nina z checia sikala w publicznym :-)
No, ale mialam napisac o imieniu dla mlodego. Nie bedzie ani Mohamed, ani Ahmed. Od samego poczatku krecilismy sie wokol trzech imion meskich: Jeremi, Jan i Roman. Jeremi znudzil sie nam juz po krotkim czasie. Nie bylo jak zdrabniac i wlasciwie tylko po angielsku brzmi ladnie. Jasiek gdzies przepadl, wlasciwie bez wyraznej przyczyny. Najwidoczniej chlopczyk, ktorego spodziewamy sie pod koniec marca nie jest Jankiem i juz. A Romek jak sie nam podobal, tak do tej pory nam pasuje i mlody wlasciwie jest juz Romkiem od dluzszego czasu. Dziewczyny wolala na niego Jomek (aszzz to "R"!), Emilka nauczyla sie pisac Romek i podpisuje tak obrazki, na ktorych coraz czesciej pojawiaja sie w trojke (z Ninka). A rodzice, no coz, doczekac sie juz Romeczka nie moga! Niby ciazy zostalo juz mniej niz wiecej (18 tygodni), ale i tak marzec to jakas baaardzo odlegla przyszlosc. Rozgladamy sie za wozkami, a ja z najwieksza przyjemnoscia przegladam maluskie spioszki, spodenki i inne cudenka w kolorystyce granatowo - oliwkowej, z czolgami i ciuchciami. Co za odmiana po falbanach rozowych i wzorach kwiecistych! Jeszcze nic nie kupilam, ale nie recze za siebie przy najblizszej wizycie w mothercare ;-)))
Romek jest Romkiem, bo (jak zwykle) szukalismy imienia w miare miedzynarodowego - brzmiacego tak samo po polsku i po angielsku. Sami mamy dosc przebojow przy spotkaniach z angielskimi urzedami, przychodniami, przedszkolami, szkolami i wlasciwie przy kazdej innej okazji. Literowanie i ciagle poprawianie wymowy jest najzwyczajniej w swiecie frustrujace. Imie mialo byc zatem znane tez w anglosaskim kregu kulturowym.
Poza tym mialo byc krotkie, im krotsze tym lepsze.
I mialo byc sredniopopularne.
A po czwarte, mialo sie latwo zdrabniac. A Roman jest Romeczkiem, Romusiem i Romkiem, wiec hmm... czegoz chciec wiecej?
No... moze juz jego samego po tej stronie brzucha.

3 komentarze:

opieniek pisze...

jestem wesoły Romek....
fajne imie!

d pisze...

tytus romek i atomek!

kejtko pisze...

Fajne, fajne :) ROMI:D
Dziewczyny spająkowane obłędne, Tata coś zarósł pod nosem wąsem, pewnie dumny z syna!:):)
Buźka!

Współtwórcy