czwartek, 20 stycznia 2011











Ninki poczatki przedszkolne wypadaja lepiej niz bym sie tego spodziewala. Liczylam sie z mozliwoscia kilku placzliwych dni, z tym, ze mala bedzie drazliwa, zmeczona, smutna, zamknieta w sobie itp i ze niechetnie bedzie rano wychodzic z domu. Nic z tych rzeczy! Nina mowi nam o swoich uczuciach (boje sie, nie chce sama), ale po chwili "zapomina" o lekach i ochoczo uczestniczy w zajeciach przedszkolnych. Panie twierdza, ze jest ona otwarta, ze bawi sie i stara robic wszystko tak jak inne dzieci (podglada je, bo przeciez sama nie zna jeszcze angielskiego, wiec nie rozumie na zajeciach nic). Zauwazylam ciekawa rzecz: Nina opowiada o przedszkolu chetnie i duzo. W przeciwienstwie do Emi zasypuje mnie opowiesciami z przedszkola, mnostwem szczegolow i widze, ze jest dumna i podekscytowana tym, ze ma wlasne kolezanki, wlasne "panie" i ze jest taka samodzielna. Jest rowniez zywo zainteresowana jezykiem angielskim. Gdy jedziemy autem i sluchamy radia (jedyna taka okazja, bo w domu jakos radio sie nie "przyjelo" jak do tej pory), to Nina bez przerwy pyta o slowa piosenek. Wylapuje refreny i kaze sobie tlumaczyc. I co najsmieszniejsze: czesc z nich zapamietuje i potem podspiewuje ukladajac klocki w domu, albo bawiac sie z Romkiem i Emilka.
Romek, zwany "panem Buleczka" z racji okraglych policzkow, staje przy meblach i cwiczy bez opamietania przysiady. Nawet w wannie stoi!


0 komentarze:

Współtwórcy