poniedziałek, 13 października 2008

Ciagle cieplo!

Weekend byl bardzo cieply i sloneczny. Spacerowalismy troche po miescie, troche po wielkim parku, ktory (wstyd sie przyznac) odkrylismy dopiero teraz. Bylo pieknie, jesiennie, slonecznie. Przy okazji wyjasnilo sie skad Nina ma problemy zoladkowe - to mleko ja uczula. Po odstawieniu wszystkiego co od krowy pochodzi poczula sie znow wysmienicie. Tak wiec do szpitala na badania nie wybieramy sie, a mloda zaczyna przygode z soja pod wszelka postacia.

Emilka i jej pierwsza wielka milosc - Tata.


Oraz druga wielka milosc - slodycze.



A w parku, o doprawdy imponujacych rozmiarach, jest wielka farma.



niedziela, 12 października 2008

Dom

Widzielismy ten dom. To jest TEN dom! Jesli przejdzie nam kolo nosa, to dlugo bede go odchorowywac. Jest dokladnie taki, jaki ma byc, spelnia nasze wymagania w 100% procentach, zaspokaja nasze potrzeby idealnie. A precyzyjniej: dom jest z lat 50tych, w cegle, z cudacznym wygladem i ogrodkiem 3, a moze nawet 4 razy wiekszym od naszego obecnego! Z przodu domu spory podjazd, z tylu ogrod zasiany jedynie trawa, wiec pole do popisu ogrodniczego jest nieograniczone! Wnetrza sa stylowe: wysokie stropy, pokoje wieksze od tych, jakie mamy obecnie, lazienka glowna ma ponad 7m2, co na Anglie stanowi kubature istnie krolewska! Mnostwo schowkow, pralnia i wielki, zupelnie niezagospodarowany strych, ktory bylby nasza pracownia malarsko - fotograficzna. Ehhhh...
Zeby sie to tylko udalo! Dom ogladali rowniez inni chetni, co jest pewnym fenomenem, bo na rynku nieruchomosci panuje zastoj i spory kryzys, ludzie ponoc nic nie kupuja, banki wstrzymaly przyznawanie kredytow. Skladamy oferte i czekamy na tok wydarzen. Jutro rozpedzamy cala machine i... miejmy nadzieje uda sie nam przezwyciezyc pewne trudnosci i kupic TEN DOM.

czwartek, 9 października 2008

O wszystkim


Babcia przyslala odnalezione zdjecia z pobytu w Krakowie, wiec dzis archiwalnie:

Ptaszyska karmilismy oczywiscie:

Emi rozanielona w grodzie smoka:

Dziadek Jurek gra Emilce:

No i my, 8 lat pozniej, a na obrazie 8 lat wczesniej:





Poza tym:

wyniki badan Niny nic nie wykazaly. Mialam nadzieje, ze jej problemy brzuszkowe okaza sie byc spowodowane jakas bakteria, ktora sie po prostu zwalczy antybiotykiem. Pani doktor wysyla nas na badania do szpitala, a tymczasem mamy przejsc na diete bezmleczna, bo jest bardzo duze prawdopodobienstwo, ze to wlasnie mleko (laktoza w nim zawarta) tak dokucza Nince.

Emilka juz prawie calkiem zdrowa. Dzis byla pierwszy dzien w przedszkolu, po blisko 2 tygodniowej przerwie.

My natomiast spedzamy ostatnio czas na szukaniu domu. Musimy sie z obecnego lokum wyprowadzic w trybie dosc pilnym - nasz landlord bankrutuje i (biedaczysko...) musi sprzedac jeden ze swych 27 domow, by podniesc sie z zapasci finansowej. Tak wiec szukamy czegos nowego, liczymy, sprawdzamy, ogladamy, spotykamy sie z agentami i calkiem na powaznie myslimy o kupnie wlasnego domu. Nie wiadomo, czy w obliczu credit crunch'u jakikolwiek bank da nam mortgage i czy sie nam warunki banku spodobaja, wiec narazie wszystko to palcem na wodzie pisane, niemniej jednak wyprowadzka i wielkie zmiany juz niebawem. Obydwoje chcielibysmy raczej znalezc cos wlasnego, ale wiele zalezy tez od banku, ktory ma te nasze cztery katy sponsorowac ;-)

Znalezc cokolwiek jest bardzo trudno. I nie tylko dlatego, ze mamy wygorowane wymagania, ale raczej dlatego, ze sytuacja na rynku nieruchomosci w Anglii przedstawia sie - eufemistycznie ujmujac - raczej zle. Wiec poszukujemy: domu trzysypialniowego, o rozmiarach pokoi raczej wiekszych niz przecietne tutaj, ze slonecznym ogrodem, dosyc duzym, w bezpiecznej dzielnicy, dobrze skomunikowanej z centrum. Niby niewiele tych puntkow obowiazkowych naliczylam, ale to i tak czesto za duzo na raz i ogladane przez nas domy jak narazie nie kwalifikuja sie. Mamy na oku jeden taki, w sobote wizyta i ogladanie na zywo.

wtorek, 7 października 2008

Rodzice zwariowali

Mam je, jest moje, jest piekne, gra czysto i gleboko, pachnie oblednie:



Sama do konca w to jeszcze uwierzyc nie moge. Po 15 latach tesknoty wrocilam do gry na pianinie. Myslalam, ze bedzie zle, ze bedzie gorzej niz jest. O dziwo, sama zaskoczylam siebie - palce wcale nie zrobil sie zgrabiale, nuty czytam z plynnoscia nawet wieksza, niz gdy mialam lat kilka, rytm sam sie utworom nadaje. Decydujac sie na zakup instrumentu, w duchu zadawalam sobie pytanie, czy jeszcze grac potrafie? (Alez tak!) Czy bedzie sprawialo mi to przyjemnosc? (Boze, jaka wielka!) Czy znajde czas? (Ba, mam go wiecej niz w czasach szkolnych!)



Jakos tak sie dziwnie stalo, ze w tym samym czasie Grzes zaczal realizowac swoje marzenie o malowaniu. Na pierwszy ogien poszlam ja i stalam sie muza ;-) Mistrza !


Dostalam obiecany przed 11 laty (na pierwszej randce - przyp. autora) obraz:


wtorek, 30 września 2008

Dzieci chore.

A dzis dla odmiany bedzie tekstowo, bez zdjec zupelnie. Nie ma kogo fotografowac, bo 3/4 rodziny sie pochorowalo i wyglada "nie wyjsciowo". Cudem jakims uchowala sie autorka bloga, wiec notuje, ze:
1. Emilka ma zapalenie ucha
2. Ninka ma problemy gastryczne
3. Grzes ma cos innego, ale nie zdiagnozowane porzadnie

Miska dostala antybiotyk (pierwszy w zyciu) i pani doktor stwierdzila, ze mala moze chodzic do przedszkola. Pogoda u nas koszmarna, wiec Emi zostanie w domu do konca tygodnia. Ninka ma jutro badania, wyniki w piatek i trzymamy kciuki, by byly dobre.

W nastepnym wpisie okaze sie, ze Matka zwariowala. Na glowe upadla na dobre. Bedzie zdjecie i wyjasnienia. Ojciec zreszta tez oszalal. Inaczej troche niz jego zona. Fota tez bedzie.

niedziela, 28 września 2008

Kolorowo

Jaki piekny pogodowo weekend. Kilka zdjec ze spacerow wklejam.



My tylko PATRZYMY na te karpie:


Nina prowadzi na plac zabaw. Za nia Emi na hulajnodze zasuwa:


Emilka i Nina w "SureStart Daddies" co sobote spotykaja sie z innymi dziecmi i ich tatami, by wspolnie cos porobic. Na przyklad takie wyklejanki:


Marzyciele:

Emilka oprowadzila siostre po ogrodzie botanicznym. Za raczke. Wygladalo to slodziutko.

czwartek, 25 września 2008

Codzienne historie

Spogladajac na sloneczne zdjecia z poprzedniego wpisu mozna wysnuc bledny wniosek, ze jest u nas cieplo jak w lecie. Nic z tego - i tutaj jesien zawitala, aczkolwiek mniej sroga, z przeblyskami slonca i z calkiem milymi 16 stopniami powyzej zera. Emilka powraca wspomnieniami do wakacji i narysowala nam na sciane kuchenna przepiekny rysunek pod tytulem "Rodzina pod namiotem" - tytul zreszta pro forma nadany, bo widac przeciez kto gdzie stoi. A jesli nie widac, to sa podpisy - rowniez w wykonaniu mlodej.
Milka ma - jak kazdy - swoje zwyczaje. Jednym z nich jest codzienny "rysunek do pracy" dla taty. Gdy tylko zbliza sie pora sniadaniowa Emi zbiega do kuchni, gdzie miesci sie jej warsztat malarski i rysuje dla taty. Moze to byc albo kolorowanka, albo zwykly rysunek. Robi tak juz od bardzo, bardzo dawna, a tata zbiera wszystkie jej prace u siebie w biurze. Dla mnie natomiast Misia robi kolorowanki i przynosi mi codziennie co najmniej jeden rysunek z przedszkola. Mlodsza siostra podpatruje ja i rowniez zaczyna rysowac. Ostatnim dokonaniem Ninki jest kolorowanie uszu i oczu roznych zwierzatek. Lubi tez, gdy sie jej rysuje, a ona albo zgaduje co to jest, albo sama wydaje polecenia co reka rodzica ma nabazgrac.


Fajniejsze jednak od rysowania wydaje sie obecnie Nineczce tanczenie. Bez muzyki nie ma zycia - kroluje Sting, ktorego ukochane "Do, do, do" zostalo rozszerzone do kilku innych utworow ("Roxanne", "Message in a bottle", "Walking on the moon"), aczkolwiek Nina zaczela ostatnio gustowac w raeggae (Inner circle "Bad boys"). Jej tance sa mieszanina pogo z chodziarstwem Korzeniowskiego. Wszystko przez to, ze mala nie umie jeszcze podskakiwac i namietnie sie tego uczy. Aby oderwac sie od podlogi uzywaja przeroznych sposobow oraz wszystkich czterech konczyn doprowadzajac swymi wygibasami nasza trojke do wybuchow smiechu, a samej pozostajac lekko zdziwiona nasza reakcja. I znow klania sie jakis filmik, bo slowa i zdjecia (niestety) nie oddadza tego w pelni.

No wlasnie, jakiz ten swiat fascynujacy do gory nogami!

No i kolejna zmiana - Ninka sama umie dojsc do Norfolka spod naszego domu. Dystans calkiem to spory -dla doroslego, normalnym krokiem bedzie z kwadrans. Nam zajmuje to czywiscie o wiele, wiele dluzej, ale przeciez nigdzie sie nie spieszy. Przynajmniej dopoki jest slonecznie.

poniedziałek, 22 września 2008

A w Sheffield

Po tygodniowej wycieczce do Krakowa doceniamy nasze luksusowe zycie w Sheffield. Ciche, spokojne, bez zakorkowanych do granic mozliwosci ulic, bez huku, chaosu, halasu, smrodu spalin i rzeszy turystow rozdeptujacych wszystko dookola. Kazdy medal ma dwie strony, a kij konce. I to, co kiedys nie zawadzalo, dzis jest nie do przyjecia. Bez watpienia jest nam tutaj lepiej - luksusu mieszkania w cichym miescie nie bedziemy mieli w Krakowie, kultury osobistej panujacej na angielskich drogach nie przeniesie sie na zatloczone polskie ulice pelne znerwicowanych kierowcow. Przykro jest to zauwazac, lepiej byloby nie dostrzegac i szkoda wielka, ze zaczelo mi przeszkadzac tyle rzeczy. Opryskliwy ton ekspedientki w sklepie, urzedniczki rzucajace dokumentami (!!!), totalny balagan w przepisach (Nina nadal paszportu nie ma. Dla porownania: Anglikom wyrobienie tego dokumentu zajmuje tydzien, a wnioski zglasza sie on line), ludzie wpychajacy sie do autobusow i tramwajow (a gdzie kolejka? nie, zapomnij, kto pierwszy ten lepszy!), zadnego "przepraszam", gdy w barze czekalam na pierogi bagatelka 20 minut... itp, itd. I jeszcze jedno gorzkie spostrzezenie: na ulicach usmiechaja sie jedynie 2 kategorie ludzi: mlodziez (licealna) i zakochani. Cala reszta jest nie tyle nawet smutna, co po prostu nadeta jak balon. Mieszkajac tam nie dostrzegalam tego przedziwnego zjawiska, przyjezdzajac do Polski jakis czas temu zauwazalam je, ale nie specjalnie mi wadzilo, ale ostatnio zaczelo mnie to smutactwo po prostu denerwowac. Dojsc przyczyn jego jest bardzo trudno, bo przeciez Polska to taki piekny kraj, wszystkiego jest tam pod dostatkiem: cudowna przyroda, piekne, rozwijajace sie w ekspresowym tempie miasta, wspaniala pogoda (z cieplym latem i sniezna zima), rozlegle przestrzenie dzikiej przyrody, lasy, morze, gory, jeziora, rzeki. Czy ludziom zyje sie az tak trudno? Ponoc bezrobocia nie ma w Krakowie, pieniedzy tez nie widze, zeby krakowianom brakowalo, bawia sie co weekend na rynku do bialego rana. Wiec o co chodzi???


Tak wiec pelni zadumy i przemyslen startujemy w jesien angielska. Zaczyna sie calkiem obiecujaco od przepieknej pogody, slonca i ciepelka. Na poczatku tygodnia Emilka w koncu poszla do przedszkola. Po pierwszym dniu nie mozna jej bylo do domu wyciagnac - chciala jeszcze zostac i pobawic sie z przyjaciolkami, za ktorymi sie - najwidoczniej - bardzo stesknila.
Porzucila rowniez swojego smoka! Czy to wplyw naszej wycieczki do grodu smoczego tak na nia wplynal, czy tez moze troche wydoroslala i uwaza, ze smokami bawia sie tylko male dzeci? W kazdym razie, obecnie na topie sa rekiny.

Nina zaczela przesypiac cale noce. Wreszcie! Juz kiedys polepszylo sie jej ze spaniem, potem znow pogorszylo, a dzis znow jest bardzo dobrze, wiec doprawdy nie wiem, czy jest to zmiana stala, czy jedynie chwilowa, ale i tak bardzo przyjemna. Przesypianie calej nocy jest doprawdy najwieksza zyciowa przyjemnoscia, jaka moge sobie obecnie wyobrazic. I dopiero po kilku nocach pelnego wypoczynku (7, 8 godzin snu) widze jakie mi sie chroniczne zmeczenie uzbieralo na koncie... moglabym spac i spac i spac bez przerwy.



No, moze z malymi przerwami na weekendy rodzinne. W sobote wybralismy sie do lasu na grzyby. Przygotowani za bardzo nie bylismy (nawet koszyczka nie wzielismy), bo grzybiarze z nas sredniawi.


Mimo tego, udalo sie nam, bez specjalnych wysilkow i zaglebiania sie w las znalezc az 4 grzyby:

Jadalne, aczkolwiek jako amatorzy nie wiemy dokladnie co znalezlismy - borowiki, podgrzybki, maslaki, czy moze cos innego?

W kazdym razie dotlenilismy sie porzadnie i napatrzylismy na cuda natury:



A w niedziele, no prosze, jak w lecie, sukienka na ramiaczkach, sandalki, okularki, full luz:

Tata i corka w drodze powrotnej z kosciola:



Nowe dekoracje spacerowe:




Emilka zaczela przeobrazac sie w dame: do miasta bierze ze soba torebke, a w niej swoja komorke (spadkowa po mamie) i kilka innych niezbednych szpargolow:



Współtwórcy