środa, 20 października 2010

Tesknimy

Juz w poniedzialek czulam lekkie tesknoty za domem. Dzis nie moge sie juz doczekac powrotu do Sheffield. Mimo fantastycznej atmosfery i zapewnienia nam wszelkich wygord przez babcie i dziadka brakuje domu i prywatnosci juz bardzo. Emilka chora, ja tez mam grype. Reszta trzyma sie. Pogoda nam zupelnie nie dopisala: bylo zimno, chmurzyscie i deszczowo. Dziewczynki spedzily mnostwo czasu z rodzina, poznaly prababcie i pradziadzia, byly rowniez w Wieliczce i na przedstawieniu u Moliera - wszystko na zdjeciach pokaze po powrocie. Jak zwykle w takich chwilach nawal przemyslen i obserwacji klebi sie w glowie... Polska cudna, ale bardzo niedostepna finansowo dla nas. Milo, ale tzw dziadostwo bije po oczach (chodniki porozwalane, niekoszona trawa itp). Krakow to wielki plac budowy - nie poznaje swoich rodzinnych miejsc i troche mnie to smuci. Taki moloch sie z tego miasta robi... Ludzie narzekaja strasznie, ale nie widze, by zyli gorzej od nas. Jedzonko, jak zawsze, palce lizac. Ale w ilosciach hurtowych. Z odwiedzin wychodzimy z siatami sernikow, ciast, slodyczy.
A poza tym Romek wszedl w faze lekow separacyjnych i wystarczy, ze wyjde do innego pokoju i zaczyna sie placz wielki.
Ninka wesolutka. Wszyscy sie nia zachwycaja, ze taka laleczka slodka. Emilka troszke przygaszona przez chorobe. I chyba troche oszolomiona tym, ze wszyscy mowia po polsku.
No i to by bylo na tyle.

0 komentarze:

Współtwórcy