środa, 30 września 2009

Z Polski

Pierwszy raz pisze bloga siedzac w Krakowie! Tesciowie maja internet, Grzes wzial dziewczyny na spacer, wiec jest okazja.
Od dwoch dni cieszymy sie Polska - wczoraj jeszcze troche zmeczeni, po 2 godzinach snu, po dlugiej (choc w rzeczywistosci przeciez krotkiej...) podrozy spedzilismy caly dzien w domu. Prawdziwy luz, odpoczynek i blogi spokoj. Grzesia mama byla w swoim zywiole podtykajac nam pod nos wysmienite rosolki, cielecinki, szarloteczki, salateczki, wedzone szyneczki, pomidorki, wisienki, kompociki, chlebki i niezliczona ilosc innych, przepysznych potraw. My dowiedzielismy sie czym jest posiadanie kogos do pomocy przy dzieciach - i wniosek nasuwa sie jeden: babcie i dziadkowie to jednak absolutnie niezastapione towarzystwo dla dzieciakow i OGROMNA pomoc dla rodzicow. Szczesciarze, ktorzy moga mieszkac w Pl i korzystac z tak nieocenionego wsparcia. I chocby mialo to byc raz na miesiac, to i tak jest w moich oczach nieprawdopodobnym luksusem.
Wiec wczoraj mielismy ten luksus, ze moglismy sie W CIAGU DNIA polozyc spac na 2 godzinki. W tym czasie dziewczyny bawily sie z babcia i dziadkiem oraz nasza nowa nianika - Falusiem. Pies jest kolejnym hitem wyjazdu - dziewczyny sie w nim zakochaly, a ze nasz (a raczej babciny) jamniczek nalezy do najlagodniejszych zwierzakow stapajacych obecnie po ziemi, wiec Emi i Nina moga swobodnie i bezpiecznie wymyslac najdziksze harce. Harcuje, aczkolwiek w innym miejscu, rowniez nasze najmlodsze dziecko. Ninka wymyslila przeslodkie okreslenie "dzidzis", ktore przyjelo sie z marszu i dopoki nie poznamy plci tak bedziemy o nim/o niej mowic. A wiec dzidzis rowniez rozrabia i daje powolutku i bardzo niesmailo znac, ze jest z nami. Poczulam niedawno pierwsze pukanie od wewnatrz! Wydaje sie, ze jeszcze po mnie nie widac ciazy (15 tydzien), bo gdyby Emilka nie zdradzila sekretu babci nikt by nawet nie zauwazyl lekkiego przyokraglenia tu i owdzie... Radosci bylo wczoraj mnostwo, wysciskano nas i gratulowano, chociaz lekkiego zszokowania nowina nie dalo sie ukryc :-)
My natomiast (ja i Grzes) chodzimy wniebowzieci i zachwyceni wszystkim dookola i po raz kolejny dociera do nas prawda i gdzies gleboko skrywane uczucie, ze jest to najpiekniejsze miejsce na ziemi i ze jest ono nasze. Niezaleznie od tego, ile jeszcze bedziemy mieszkac na emigracji, niezaleznie od tego, gdzie nas jeszcze los rzuci, wiemy, ze wlasnie w Krakowie lezy cel naszej wedrowki.

2 komentarze:

Berkasiuki pisze...

Ech... ileżby można o tym pisać i pisać... jak Mickiewicz i Słowacki :-D

KOchana, chciałam napomnieć, że MY się domyślilismy... wrrr! :-d

Bawcie się dobrze i odpoczywajcie aż poczujecię zmęczenie od odpoczynku.

Buziak

ps. Michal pytał, kiedy Emi do nas przyjedzie, bo przecież to "tylko trzy godziny samochodem"

Berkasiuki pisze...

mówiłam w pierwszym akapicie oczywiście o emigracji...

Współtwórcy