poniedziałek, 2 czerwca 2008

Namiot i plany wakacyjne juz sa!

W weekend podjelismy ostateczna decyzje, co do wyjazdu wakacyjnego. Znane jest miejsce oraz termin - juz za miesiac wylot! W zwiazku z tym w sobote zaczelismy pierwsze przygotowania do wyprawy. Kupilismy spiwory oraz namiot. Rzecz zupelnie fantastyczna - namiot "samorozkladajacy sie" w 2 sekundy! Raz, dwa i juz jest. Bylismy nim oczarowani. Do momentu... az nie zechcielismy go zlozyc. Instrukcja obslugi na niewiele sie zdala, probujemy w jedna, w druga, w trzecia strone i sie nie da. Skapitulowalismy i weszlismy na strone producenta, gdzie znajduje sie filmik instruktazowy - widac wiecej bylo takich zawodnikow, ktorym skladanie namiotu nie szlo. Po tej lekcji zlozenie okazalo sie rownie proste, co rozlozenie i podtrzymuje swoja pierwotna opinie o tym rewolucyjnym produkcie - jest fantastyczny! I bardzo przydatny na takie eskapady, jakie planujemy w tym roku - objazdowka i noclegi na campingach, ewentualnie na dziko. Dziewczyny od razu zalapaly o co chodzi i bawily sie w namiocie oraz na nim (szczegolnie Emilce bardzo podobalo sie wlazenie NA namiot).




W niedziele natomiast milo spedzilismy czas na basenie - Emilka jak zwykle szalala w wodzie, nurkowala, podejmowala pierwsze proby plywania "stylem dowolnym", ktory polega mniej wiecej na tym, ze kazda konczyna macha w dowolnym kierunku, bez wyraznego ladu i skladu, ani pomyslu na calosc. Nina powoli rowiez przekonuje sie do wody - mysle, ze glownym czynnikiem zniechecajacym ja poprzednio byla zimna temperatura wody. Wczoraj wybralismy inny basen, z woda o niebo cieplejsza i mlodej podobalo sie - sama chodzila w brodziku (wrecz odpychala nasze rece, ktore chcialy podtrzymac ja nieco!), z radoscia skakala do wody i bawila sie babelkami z jacuzzi.


Zdjec weekendowych nie mam, bo mnie wena opuscila i aparatu do rak nie wzielam przez cale 2 dni. Sa za to fotki piatkowe z wypadu do ogrodu botanicznego, gdzie dziewczyny karmily wiewiorki i golebie oraz obrywaly co piekniejsze i rzadsze okazy roslin... Wyprawa bardzo sentymentalna dla mnie, bo jak dzis pamietam chwile sprzed dwoch lat, gdy w miejscu tym bywalam niemalze codziennie z roczna Emilka. Powrocily wspomnienia i refleksja mnie naszla, ze wyjazd, ktory mial byc na chwile stal sie calkiem dluga podroza. Ze tyle sie zmienilo przez te dwa lata i ze calkiem milo jest pokazywac te same miejsca kolejnemu dziecku... uzyskuje sie wtedy mile wrazenie ciaglosci.

2 komentarze:

mala pisze...

czyzby chodzilo o namiocik quechua? ;)

caluski wakacyjne!

d pisze...

Mhmm :-)
Pozdrawiamy rowniez, prawie wakacyjnie.

Współtwórcy