środa, 20 sierpnia 2008

Nudy



Po pasjonujacym lipcu nastal czas nudy. Sierpniowe dni ciagna sie i dluza, pogoda zalamujaca, brak wiekszych atrakcji w planach na najblizsze chwile. Emilka powtarza w kolko pytanie "kiedy sie te glupie wakacje skoncza?" - teskni za przedszkolem, dziecmi, atrakcjami, co jest dla mnie o tyle pozytywna informacja, ze lubi towarzystwo ludzi, ze chce byc w grupie, ze nie zraza sie trudnosciami zwiazanymi z porozumiewaniem sie w obcym jezyku. Tak wiec czekamy na wrzesien, miedzy innymi ze wzgledu na wyjazd do Polski, ktora jawi sie nam jako kraj szalenie ciekawy, szczegolnie w swietle doplywajacych tu i owdzie informacji o zmianach, jakie zaszly w naszej ojczyznie. Pojedziemy, zobaczymy. Emilka nie moze sie juz doczekac spotkania z Falkiem. Zastrzega rowniez przy kazdej rozmowie telefonicznej z dziadkami, ze dziadek Jurek musi koniecznie wylaczyc zegary, bo ona sie ich boi. Chodzi o wielkie zegary scienne, ktorymi obwieszony jest dom tesciow - kiedys byly one atrakcja numer jeden dla malej Emilki, uwielbiala, gdy bily, kukaly i dzwonily. Dziadek - specjalnie dla wnusi - nakrecal je po kilka razy dziennie i psul mechanizmy, byle malutka Emilka mogla posluchac kurantow. Teraz - nie wiadomo dlaczego - staly sie dla niej koszmarem sennym i najstraszniejszym horrorem. Moze dziadek w pewnym momencie przesadzil z tym "bim - bam" i przestraszyl mloda?





Z nudow wykombinowalismy, ze postaramy sie zblizyc z natura i oswoimy swe wybitnie miastowe dziewczyny z przyroda. Niech Nina wie jak wyglada krowa i czym laka w lecie smierdzi najbardziej. Przy okazji niech nauczy sie "muuuuuczec", bo przyda jej sie to dopoki nie wymowi trudnego "krowa".





Nina przejawiala spore zainteresowanie kopytnymi. Dla Emilki jednak, najwieksza atrakcja spaceru byla kolezanka (chyba juz raczej przyjaciolka?) Zosia. Dziewczynki caly czas biegaly, byly zajete tylko i wylacznie soba, smialy sie i bawily oraz przytulaly:




No wlasnie, spacerowaly za raczke:

Emi po powrocie ze spaceru wyznala rozbrajajaco, ze woli Zosie od Niny. Na Nince nie zrobilo to chyba wiekszego wrazenia. A przynajmniej nie takie, jakie robi latanie do gory nogami w objeciach taty.

Akrobacje powyzej stanowia tylko czesc programu pod tytulem "nie pozwolmy Ninie na kolejna drzemke". W koncu jakas tam czesc wieczoru nalezy sie prawnie rodzicom, prawda?


Emi testuje: wpadne do wody, nie wpadne?


A na koniec wspolna, czteroosobowa fotka. Malo takich mamy, zawsze KTOS (czytaj: Mama) musi trzymac aparat, wiec tym cenniejsza w zbiorach rodzinnych. A ze na dodatek ladna...


Aaaa, bym zapomniala dodac, ze Nina zabkuje. Wyszly jej gorne czworki (albo piatki?), a teraz czas na dolne. Czy ja pisalam wyzej o nudzie? To chyba mi sie jednak cos pomylilo - mloda robi taki raban, ze o stagnacji byc mowy nie moze. Nocne pobudki co godzina, strajk glodowy itp atrakcje. Czy zatem mozna mowic o nudzie z dwojka malych dzieci?

0 komentarze:

Współtwórcy