niedziela, 31 lipca 2011

Szybki post


Mialam dzis nieprzyjemnosc pobudki o 5:50, wiec wlasciwie powinnam juz scielic lozko, a nie zabierac sie za pisanie... Tak wiec szybko:


1. Emi wyrwala sobie dzis rano 2 zeba. Zawziecie krecila mleczakiem w kazda ze stron i po jakims czasie do kolekcji (odpowiednie pudeleczko, schowane wysoko, poza zasiegiem brata) trafil kolejny nabytek.





2. Zrobilismy zdjecia paszportowe. Jutro Manchester i skladanie wnioskow.



3. Scielam wlosy na krotko!!! Bo cienkie i brzydkie juz byly. I tez dla odmiany. Bardzo zadowolona jestem.



4. Chyba mamy lato (okolo 20 stopni to chyba lato?). Nie leje i od czasu do czasu troche slonca w ciagu dnia sie pokazuje.

Dobranoc.

wtorek, 26 lipca 2011

Spacer po centrum










niedziela, 24 lipca 2011

Randka? Randka!

Nie do wiary! Wczoraj bylismy na pierwszej od wielu lat randce. Jak siegam pamiecia, to ostatni raz udalo sie nam wyjsc razem na miasto w grudniu 2009. Potem bylam juz w zaawansowanej ciazy, a potem byl Romus malutki, budzil sie na cyca co godzina i o jakimkolwiek wyjsciu nie bylo mowy. No, ale zmiany nadchodza i od dwoch tygodni (to wlasciwie jedna z najwspanialszych wiadomosci tego polrocza!) przesypiamy cale noce bez pobudki. Romek i ja. Tak wiec wyjscie wieczorne jest juz mozliwe i nie wiaze sie dla nikogo ze stresem, wiec wykorzystalismy ten fakt oraz to, ze wlasnie obchodzilismy 11 rocznice slubu i zaszalelismy na miescie. Okazalo sie, ze jest jakis festiwal rockowy i ze jest mnostwo imprez, koncertow, straganow z jedzeniem i piwem (byl nawert ogrodek tylko z polskim piwem!). Tak wiec bylo tloczno, glosno, zimno i brodzilismy po kostki w smieciach, papierach, kubkach, butelkach, szkle (gorzej kochani niz na juwenaliach na miasteczku studenckim...), ale wybawilismy sie swietnie. Znalezlismy w koncu miejsce w knajpce (Krzysiu obok Platillos, na Leopold Square... pamietasz pewnie) i popijajac cider nie dowierzalismy temu wszystkiemu. Mielismy nie gadac o dzieciach, ale i tak 50% czasu obgadywalismy sprawy potomstwa. Zdjec niestety nie mam. Nastepnym razem wezme aparat :-)

sobota, 23 lipca 2011

Wakacje start!


Wakacje od wczoraj.
Ninka pozegnala przedszkole, kolezanki i panie juz w czwartek impreza - byly tance, poczestunek, male prezenty i zabawy. Emilka w piatek zakonczyla pierwsza klase. Nie bylo zadnych swiadectw, ocen, nagrod dla najlepszych. System angielskiego szkolnictwa bardzo odpowiada wyznawanym przeze mnie wartosciom. Kazdy sie uczy sam dla siebie, a nie dla nagrod, dla porownywania, rywalizowania, wygrywania. Czlowiek - tak czy siak - rywalizacje ma wpisana w swa zwierzeca nature i pozbyc sie jej nie da (pewnie tez nie trzeba), ale warto uczyc dzieci, ze wiedze ( z ktorej w naturalny sposob, po latach plynie madrosc) ma sie dla siebie, a nie dla ocen, pan nauczycielek, rodzicow, nagrod (rower za swiadectwo! itp durnoty). Bardzo do mnie przemawiaja pojecia samodyscypliny i motywacji wewnetrznej. I ciesze sie, ze szkola rowniez idzie tym tropem. Jak dobrze, ze moje dzieci nie musza sie scigac na ilosc piatek na swiadectwie...


Emilka wychodzac z klasy miala przyslowiowe "swieczki w oczach" - bardzo sie zzyla z nauczycielkami, ciezko jej przychodza pozegnania, straty, zakonczenia, zmiany. Musi sie tego jeszcze nauczyc.

A nas czeka 6 tygodni wolnego - troche panikuje w myslach nad tym ogromem czasu w miescie, bez wyjazdu zadnego, w zimnie i deszczu, bez wiekszych atrakcji.

poniedziałek, 18 lipca 2011

Koniec lipca, 13 stopni, deszcz, wiatr, smutno, tesknota za latem, cieplem, sloncem, zadnych perspektyw na wyjazd do Polski lub w ciepla Europe. Smutek dzis wielki.

niedziela, 17 lipca 2011

Bez mleczaka i ogona


To dopiero nowosci u nas. Emilka stracila pierwszego mleczaka. Juz od jakiegos czasu zab sie kiwal na prawo i lewo, ale wyjsc nie chcial za nic. No, ale w koncu i Emi doczekala sie piewszej dziury w usmiechu, ktora (dumnie zreszta) prezentuje na zdjeciu powyzej.

Tego samego dnia Romek zostal po raz pierwszy ostrzyzony. Troche przypadkowo sie to odbylo i troche (no dobra, bardzo) zaluje tych jego pieknych bialuskich wloskow. Nie dlatego, ze mi sie nie podoba, bo podoba i to bardzo, ale zaluje tamtej fryzurki, bo wloski mialy taki piekny odcien, ktorego teraz juz nie widac. Grzesiek pociesza, ze odrosna. Wiec czekam. I tylko troche tak sie na tego naszego Romka patrze jak na pawia bez ogona :-)))

A u Ninki tez nowe wydarzenie, na ktore dlugo czekala. W sobote byla na pierwszych przedszkolnych urodzinach u kolezanki - Yvette. Co to bylo za wydarzenie! Sama wybierala prezent, zaproszenie na impreze gubila w trakcie tygodnia ze 3 razy, wymietosila je i wymiela, bo nosila ze soba wszedzie. Poczula sie taka duza i dumna, bo ma swoje (i tylko swoje!) kolezanki.

środa, 6 lipca 2011

Ulubione czynnosci



wtorek, 5 lipca 2011

Wspominki weekendowe








Pieknie bylo, cieplo, portretow narobilam, mam nowy aparat (huuuuuuraaaaa), ucze sie go. Wlasnie leje, to nic, ogrod bedzie piekny. Slonce wyjdzie, to zdjecia kwiotkow, lisci, trawek zrobie - w tym roku mam czas i mozliwosc, wiec dbam o zielen, lubie bardzo. Ogrod jest taki wdzieczny - odplaca sie codziennymi przyrostami, nowymi pedami, kwiatami. Potrafi powiedziec "dziekuje".

poniedziałek, 4 lipca 2011

drozdzowe ciasto


czy na przyklad, jesli taka rodzina jak nasza, 5-cio osobowa, zje 3 talerze drozdzowek (+ jeden, ktorego juz nie ma na fotce), to czy na przyklad taka rodzina jest zbiorowiskiem lakomczuchow? na przyklad w jedna niedziele jak zje te drozdzowki?

sobota, 2 lipca 2011

Pamiatkowo




No i po przyjazni zostaly wpomnienia oraz to zdjecie. Emilce jest bardzo smutno. Mnie sie serce kraje, gdy opowiada o przyjaciolce w taki sposob, jakby nie zdawala sobie sprawy z tego, ze sie juz nie zobacza.

niedziela, 26 czerwca 2011

Lato

W tym roku lato bylo dzis!
Nie lalo, sloneczko grzalo, nie wialo i temperatura w granicach 27 stopni.
Fajnie.
Nastepne lato pewnie w 2012.

sobota, 25 czerwca 2011

Muzeum

Siedzimy w ogrodzie, popijamy herbate, jemy domowe drozdzowki serowe. Dziewczynki bawia sie "w muzeum". Ninka jest kustoszem. Podchodzi do nas, wskazuje palcem i mowi do Emilki:
-A tak dawno temu wygladali ludzie.

piątek, 24 czerwca 2011

Reinkarnacja?

Ninka daje mi swoj pierscionek:
-Masz, mozesz go nosic.
-Ale zobacz, on jest na mnie za maly...
-To mozesz go nosic, jak bedziesz mala.
-Ninko, ja juz nie bede mala. Ja juz bylam mala.
-Bedziesz! Jak bedziesz NASTEPNYM razem, to bedziesz najpierw mala.

A Emi dodala grobowym glosem:
-Nina, nie bedzie nastepnego razu!

czwartek, 23 czerwca 2011

Szklo

Mielismy dzis dzien pod tytulem "dobrze, ze nic sie nie stalo". A moglo byc bardzo zle...








To taki dzien, gdy czlowiek sie cieszy, ze oko dziecka nie bylo w danej chwili o centymetr w prawo, lub o centymetr w lewo... bo by tego oka juz nie bylo. No, ale jest, wiec "dobrze, ze nic sie nie stalo". Roman zrzucil dzis na siebie wielkie lustro scienne, ktore mu sie zatrzymalo (i rozbilo) na glowie. Jedyna pamiatka po tym zdarzeniu jest zdarty naskorek na nosie, pomiedzy oczami. Wszystko trwalo ulamek sekundy. A niepokoj i nerwy sa wlasciwie do teraz. Lustro nie odpadlo ze sciany, on je po prostu sciagnal - lekko podniosl, a potem uposcil na siebie. Kaskader maly juz do konca dnia wygladal mniej wiecej tak:




U najstarszej naszej tez raczej zle. Od kilku dni wiadomo, ze jej najblizsza przyjaciolka szkolna (Sulafah Alsulami)) wyjezdza na stale do Londynu. Emisia nie moze sie z tym pogodzic... rozpacza, placze i jest zupelnie przybita ta sytuacja. Bardzo jest mi jej zal i wspolczuje jej z calego serca; tak niedawno pisalam, ze nareszcie uwielbia szkole, ze ma pierwsza prawdziwa przyjaciolke, taka osobe, z ktora "nadaje na tych samych falach", a tu prosze, taka okropna niespodzianka... Znowu ktos bliski jej wyjezdza. Narazie jestesmy na etapie zegnania sie z przyjaciolka - dziewczynki daja sobie prezenty pozegnalne, pisza listy i rysuja laurki pelne serduszek i "I love you". Smutno, zle, szkoda...

Współtwórcy