wtorek, 26 stycznia 2010





Posted by Picasa

wtorek, 19 stycznia 2010

Dla braciszka

Dziewczynki wraz z tata pomalowaly w weekend lozeczko dla Romka. Nina z duma oglasza, ze jest duza i ze "jak byla mala to lubiala male lozeczko", ale teraz jest ono dla Romka. Powoli oswaja sie z nowa rola - starszej siostry. Emilka rowniez nie moze sie doczekac spotkania z bratem, wypytuje o kazdy szczegol, o kolor oczu i wlosow, o ilosc zebow ("nie ma?"), o to jaki bedzie i co bedzie potrafil i chce mi pomagac we wszystkim dotyczacym pielegnacji malego. Chce asystowac przy kapieli, ubierac, zmieniac pieluszki i bardzo prosi o mozliwosc noszenia Romeczka na rekach (!). Nina cwiczy prowadzenie wozka, a Emi obejmuje moj duzy brzuch wyznajac "kocham Cie Romeczku". Nina oburzona krzyczy do brzucha (a raczej do brata), by przestal kopac i dopiero tlumaczenie, ze to nie boli przynosi spokoj stroskanej corce. Atmosfera oczekiwania udziela sie wszystkim. Dziewczynki sa przygotowane na przyjecie nowego czlonka rodziny, wiedza o nim od pierwszych chwil jego istnienia, a teraz, gdy coraz wiecej naszych dzialan jest nakierowanych na przyjecie kolejnego malucha, a rosnacy ekspresowo brzuch staje sie faktem, zaczynaja sie -podobnie jak my - niecierpliwic.

A Roman? Nadal nie przewrocil sie do pozycji wyjsciowej (glowa w dol) i troche zaczyna mnie to martwic, bo na cesarke nie mam najmniejszej ochoty. Poza tym: kopie i fika, ale bez jakiejs wyraznej werwy. Gdy porownuje jego aktywnosc do zachowan poprzednich lokatorow mojego brzucha, to wypada raczej slabo :-) Najwiecej po nerkach oberwalam od Emisi :-)
Romek - podobnie jak Ninka - uwielbia, gdy zuje gumy mietowe (herbatki mietowe rowniez sa na topie) i kocha zapach benzyny... Moim ulubionym ciazowym zajeciem jest tankowanie auta :-)
Wiecej ciazowych zachcianek i dziwactw nie pamietam.

sobota, 9 stycznia 2010

Pierwsze sanki

Jest taka zima, ze moglismy wybrac sie na pierwsze w zyciu naszych corek sanki. Sanek co prawda nie udalo sie nam nigdzie dostac, wiec jezdzilismy na plastikowej pokrywie od piaskownicy. Okazuje sie, ze nie pierwsi wpadlismy na ten pomysl - obok nas tez jezdzono wykorzystujac dokladnie ten sam sprzet do zjazdow :-)

Emilka byla zachwycona i trzeba ja bylo sila wyciagac do domu.

Oto gora zjazdowa, tuz obok naszego placu zabaw. Z pieknymi widokami i mnostwem sniegu.

Nina wykazywala - co widac na zdjeciu powyzej - mniejszy entuzjazm.

Emi pedzi w dol!
Posted by Picasa

piątek, 8 stycznia 2010

Wozek dla Romka juz jest!

Wczoraj tata odebral wozek ze sklepu. Caly wieczor mielismy zabawe - najpierw skladanie, w roznych wersjach pogodowych i wiekowych (dla noworodka i starszaka, na slonce i deszcz), a potem dziewczyny sprawdzaly, czy rodzice dziadostwa bratu nie kupili.

Jak widac test wytrzymalosciowy wozek zniosl doskonale - najpierw 13 kg Niny, potem 18 Emilki. Siostry chorem orzekly o wysokiej jakosci wozu, co rodzice rowniez potwierdzaja (aczkolwiek nie testowali wytrzymalosci konstrukcji...)

Posted by Picasa

czwartek, 7 stycznia 2010

Z urodzin

Wlasnie kolezanka przeslala mi kilka fotek z urodzin Emilki.


Posted by Picasa

wtorek, 5 stycznia 2010

2010

Tyle sie zaleglosci nazbieralo, ze trudno to wszystko ogarnac i sensownie spisac. Ostatnie dni grudnia obfitowaly w mnostwo wydarzen i wrazen. Czasu na pisanie niby tez bylo troche, ale ze dziadek nalezy do pokolenia telewizyjnego i za kazdym razem, gdy wlaczalam komputer siadal za mna i bezceremonialnie patrzyl mi w ekran, wiec pisac bloga nie mialam jak.

Jednak zanim o tym co bylo, slow kilka o tym co jest. A jest niesamowicie! Mamy piekna, sniezna, zimna zime. Taka prawdziwa i dlatego wlasnie nieprawdopodobna. Dzieci sie ciesza, my zachodzimy w glowe jak dojechac do decathlona, by kupic sanki, Grzes dzis siedzi z nami w domu (dojechac do pracy nie ma jak - opony letnie, drogi nie sypane, angielscy kierowcy piekielnie gazuja i slizgaja sie wjezdzajac na sheffieldzkie pagorki...).

A tu dwa widoczki z naszych okien.

My z Nineczka siedzimy w domu, Emi poszla do szkoly. Od tego roku przenieslismy ja do nowej podstawowki - lepszej, duzo lepszej. Przenosiny zajely nam sporo czasu, ale - jak widac - upor w pewnych kwestiach oplaca sie :-)
Na Romka wszystko juz czeka. Na poswiatecznych wyprzedazach zaszalelismy troche i sprawilismy mu cala wyprawke (na zdjeciu u gory Ninka przeglada garderobe brata, cwiczac przy okazji najnowsza umiejetnosc: zapinanie guzikow). Mama napatrzec sie na te malusie spioszki i bodziaczki nie moze i codziennie wzdycha z utesknieniem za malym... Jeszcze tylko siedemdziesiatkilka dni...
A co do koncowki roku poprzedniego: jak wiadomo odwiedzili nas dziadkowie. Dziewczynki bardzo ucieszyly sie z gosci, codziennie rano zbiegiwaly do babci i dziadka, by wskoczyc im do lozek, pobawic sie, pospiewac, pochichrac. Spedzili razem mnostwo czasu (rodzice w tym czasie delektowali sie stanem bezdzieciowym), poznali sie troche lepiej i nadrobili zaleglosci spowodowane zyciem na emigracji. Nie bylabym jednak soba, gdybym przemilczala fakt, ze po kilku dniach dziewczynki wykazywaly wyrazne oznaki znudzenia, a moze troche zniecierpliwienia spowodowanego zmiana domowej rutyny i nowymi osobami w domu. Zloscily sie, ze babcia lub dziadek zwracaja im uwage (o pantofle np, ktorych sie u nas w domu nie nosi, a ktore dla dziadkow sa kwestia zycia i smierci) i ogolnie ze wszystko jest powywracane do gory nogami.
Po drodze byly piate urodziny Emilki, na ktore zaprosilam wszystkich polskich znajomych
z Sheffield. Uzbierala sie z tego grupa 40 osob! Impreza byla huczna i wydaje sie, ze bardzo, bardzo udana. Dzieciaki fantastycznie sie ze soba bawily i o dziwo wszyscy sie pomiescili (rozlozeni na dwoch pietrach co prawda...)
No i Sylwester, rowniez niesamowity, bo spedzony na imprezie. Po raz pierwszy od 5 lat udalo sie nam wyjsc na zabawe i moze z tego wlasnie powodu bawilismy sie wysmienicie. Wytanczylam sie do woli, co zwazajac na fakt, ze jestem w siodmym miesiacy ciazy i ze mialam na sobie buty z taaakimi obcasami stanowi pewien wyczyn :-)
A potem bylo lezenie do gory kolami przez 2 dni. I kolejna impreza urodznowa u kolezanki Emilki i Ninki.
I to, w telegraficznym skrocie, byloby na tyle. Zdjecia sa pod tym linkiem:

niedziela, 20 grudnia 2009

Sniezna niedziela

Dzis byl absolutnie wyjatkowy dzien. Nie dosc, ze mamy w domu gosci, to jeszcze pogoda jest nieangielska i tak fantastycznie swiateczna. Lepszej atmosfery na swieta nie moglibysmy sobie wymarzyc. Na zdjeciu ponizej dziewczynki bawia sie z babcia sniezkami:


Zabawa przeksztalcila sie w wojne:


Zmasowany atak na dziadka spowodowal jego szybka ewakuacje do domu:


A wieczorem wybralismy sie wszyscy na spacer po najblizszej okolicy"podziwiajac" takie oto widoki:

A snieg byl ciezki, mokry, idealny do lepienia balwana.


sobota, 19 grudnia 2009

Babcia i dziadek

Dziewczyny z niecierpliwoscia oczekuja babci i dziadka, ktorzy maja sie pojawic u nas wczesnym wieczorem. Pogoda nietypowa: mrozik, troche sniegu i slonce. Kazda z tych rzeczy nalezy tu do rzadkosci, wiec cieszymy sie bardzo - bylismy na spacerze i na ogrodku. Grzes w tym czasie ogarnal dom (kochany ten moj maz) i zrobilo sie jakos tak bardzo swiatecznie. Calkiem mozliwe, ze w najblizszych dniach nie bedzie wiele czasu na bloga. Gdyby nas nie bylo tu: zycze wszystkim milych przygotowan swiatecznych.

piątek, 18 grudnia 2009

Wigilia w polskim klubie


Zorganizowalysmy dzis wigilie w polskim klubie. Wspolnie spiewalysmy koledy, byl oplatek, "najslynniejsza polska salatka" (znacie, znacie, gotowane jarzyny z majonezem), ciasto, slodkosci, muffinki i mnostwo innych potraw przygotowanych przez mamy. Dzieci czekaly na Mikolaja (w tle, jegomosc z biala broda), ktory pojawil sie z mnostwem prezentow:


Ninka ze swoja paczuszka, przejeta powaga sytuacji:

Emocje. Takich chwil sie nie zapomina:


Posted by Picasa

wtorek, 15 grudnia 2009

Studniowka!

Kurcze, kreacje musze sobie sprawic i czerwone majtki ubrac, bo dzis studniowka!
Za 100 dni urodzi sie Romek.

poniedziałek, 14 grudnia 2009

Nie wiem dla kogo...

...ale bardzo mi sie podoba.

sobota, 12 grudnia 2009

Czarujaca Nina

Zabawy bez zabawek, z wykorzystniem jedynie wyobrazni to ostatnio ulubione zajecie Ninki. Fantazjuje na calego, opowiada zawile historie, prowadzi dialogi wcielajac sie to w jedna, to w druga osobe, widzi na jawie rzeczy, ktorych my nie dostrzegamy ("mamo, potwor, uwaziaj!"), opiekuje sie wyimaginowanymi zwierzatkami ("to jest moj kujciaciek, a to twoj") i udaje, ze jest kotkiem. Raczkuje po domu i miauczy, pije mleko z miseczki ("ja chce lizac mleko z miseczki!).
No i czaruje! Wypowiada zaklecie: abra kadabra, czary mary bec! Jestes zaba! I uwierzycie, lub nie, ale zmieniamy sie w zaby co chwila.

piątek, 11 grudnia 2009

Nowe fryzury







Prosta zasada: im wiecej, tym lepiej.


środa, 9 grudnia 2009

...i malujemy


Współtwórcy