wtorek, 26 stycznia 2010
Autor: d o 17:37 2 komentarze
wtorek, 19 stycznia 2010
Dla braciszka
Dziewczynki wraz z tata pomalowaly w weekend lozeczko dla Romka. Nina z duma oglasza, ze jest duza i ze "jak byla mala to lubiala male lozeczko", ale teraz jest ono dla Romka. Powoli oswaja sie z nowa rola - starszej siostry. Emilka rowniez nie moze sie doczekac spotkania z bratem, wypytuje o kazdy szczegol, o kolor oczu i wlosow, o ilosc zebow ("nie ma?"), o to jaki bedzie i co bedzie potrafil i chce mi pomagac we wszystkim dotyczacym pielegnacji malego. Chce asystowac przy kapieli, ubierac, zmieniac pieluszki i bardzo prosi o mozliwosc noszenia Romeczka na rekach (!). Nina cwiczy prowadzenie wozka, a Emi obejmuje moj duzy brzuch wyznajac "kocham Cie Romeczku". Nina oburzona krzyczy do brzucha (a raczej do brata), by przestal kopac i dopiero tlumaczenie, ze to nie boli przynosi spokoj stroskanej corce. Atmosfera oczekiwania udziela sie wszystkim. Dziewczynki sa przygotowane na przyjecie nowego czlonka rodziny, wiedza o nim od pierwszych chwil jego istnienia, a teraz, gdy coraz wiecej naszych dzialan jest nakierowanych na przyjecie kolejnego malucha, a rosnacy ekspresowo brzuch staje sie faktem, zaczynaja sie -podobnie jak my - niecierpliwic.
Autor: d o 20:53 1 komentarze
sobota, 9 stycznia 2010
Pierwsze sanki
Jest taka zima, ze moglismy wybrac sie na pierwsze w zyciu naszych corek sanki. Sanek co prawda nie udalo sie nam nigdzie dostac, wiec jezdzilismy na plastikowej pokrywie od piaskownicy. Okazuje sie, ze nie pierwsi wpadlismy na ten pomysl - obok nas tez jezdzono wykorzystujac dokladnie ten sam sprzet do zjazdow :-)
Oto gora zjazdowa, tuz obok naszego placu zabaw. Z pieknymi widokami i mnostwem sniegu.
Nina wykazywala - co widac na zdjeciu powyzej - mniejszy entuzjazm.
Emi pedzi w dol!
Autor: d o 15:28 1 komentarze
piątek, 8 stycznia 2010
Wozek dla Romka juz jest!
Wczoraj tata odebral wozek ze sklepu. Caly wieczor mielismy zabawe - najpierw skladanie, w roznych wersjach pogodowych i wiekowych (dla noworodka i starszaka, na slonce i deszcz), a potem dziewczyny sprawdzaly, czy rodzice dziadostwa bratu nie kupili.
Jak widac test wytrzymalosciowy wozek zniosl doskonale - najpierw 13 kg Niny, potem 18 Emilki. Siostry chorem orzekly o wysokiej jakosci wozu, co rodzice rowniez potwierdzaja (aczkolwiek nie testowali wytrzymalosci konstrukcji...)
Autor: d o 17:10 2 komentarze
czwartek, 7 stycznia 2010
wtorek, 5 stycznia 2010
2010
Tyle sie zaleglosci nazbieralo, ze trudno to wszystko ogarnac i sensownie spisac. Ostatnie dni grudnia obfitowaly w mnostwo wydarzen i wrazen. Czasu na pisanie niby tez bylo troche, ale ze dziadek nalezy do pokolenia telewizyjnego i za kazdym razem, gdy wlaczalam komputer siadal za mna i bezceremonialnie patrzyl mi w ekran, wiec pisac bloga nie mialam jak.
Na Romka wszystko juz czeka. Na poswiatecznych wyprzedazach zaszalelismy troche i sprawilismy mu cala wyprawke (na zdjeciu u gory Ninka przeglada garderobe brata, cwiczac przy okazji najnowsza umiejetnosc: zapinanie guzikow). Mama napatrzec sie na te malusie spioszki i bodziaczki nie moze i codziennie wzdycha z utesknieniem za malym... Jeszcze tylko siedemdziesiatkilka dni...
A co do koncowki roku poprzedniego: jak wiadomo odwiedzili nas dziadkowie. Dziewczynki bardzo ucieszyly sie z gosci, codziennie rano zbiegiwaly do babci i dziadka, by wskoczyc im do lozek, pobawic sie, pospiewac, pochichrac. Spedzili razem mnostwo czasu (rodzice w tym czasie delektowali sie stanem bezdzieciowym), poznali sie troche lepiej i nadrobili zaleglosci spowodowane zyciem na emigracji. Nie bylabym jednak soba, gdybym przemilczala fakt, ze po kilku dniach dziewczynki wykazywaly wyrazne oznaki znudzenia, a moze troche zniecierpliwienia spowodowanego zmiana domowej rutyny i nowymi osobami w domu. Zloscily sie, ze babcia lub dziadek zwracaja im uwage (o pantofle np, ktorych sie u nas w domu nie nosi, a ktore dla dziadkow sa kwestia zycia i smierci) i ogolnie ze wszystko jest powywracane do gory nogami.
Po drodze byly piate urodziny Emilki, na ktore zaprosilam wszystkich polskich znajomych
Autor: d o 11:52 0 komentarze
niedziela, 20 grudnia 2009
Sniezna niedziela
Dzis byl absolutnie wyjatkowy dzien. Nie dosc, ze mamy w domu gosci, to jeszcze pogoda jest nieangielska i tak fantastycznie swiateczna. Lepszej atmosfery na swieta nie moglibysmy sobie wymarzyc. Na zdjeciu ponizej dziewczynki bawia sie z babcia sniezkami:Zabawa przeksztalcila sie w wojne:
Zmasowany atak na dziadka spowodowal jego szybka ewakuacje do domu:
A wieczorem wybralismy sie wszyscy na spacer po najblizszej okolicy"podziwiajac" takie oto widoki: A snieg byl ciezki, mokry, idealny do lepienia balwana.
Autor: d o 21:04 4 komentarze
sobota, 19 grudnia 2009
Babcia i dziadek
Dziewczyny z niecierpliwoscia oczekuja babci i dziadka, ktorzy maja sie pojawic u nas wczesnym wieczorem. Pogoda nietypowa: mrozik, troche sniegu i slonce. Kazda z tych rzeczy nalezy tu do rzadkosci, wiec cieszymy sie bardzo - bylismy na spacerze i na ogrodku. Grzes w tym czasie ogarnal dom (kochany ten moj maz) i zrobilo sie jakos tak bardzo swiatecznie. Calkiem mozliwe, ze w najblizszych dniach nie bedzie wiele czasu na bloga. Gdyby nas nie bylo tu: zycze wszystkim milych przygotowan swiatecznych.
Autor: d o 15:05 1 komentarze
piątek, 18 grudnia 2009
Wigilia w polskim klubie
Zorganizowalysmy dzis wigilie w polskim klubie. Wspolnie spiewalysmy koledy, byl oplatek, "najslynniejsza polska salatka" (znacie, znacie, gotowane jarzyny z majonezem), ciasto, slodkosci, muffinki i mnostwo innych potraw przygotowanych przez mamy. Dzieci czekaly na Mikolaja (w tle, jegomosc z biala broda), ktory pojawil sie z mnostwem prezentow:
Ninka ze swoja paczuszka, przejeta powaga sytuacji:
Emocje. Takich chwil sie nie zapomina:
Autor: d o 17:30 0 komentarze
wtorek, 15 grudnia 2009
Studniowka!
Kurcze, kreacje musze sobie sprawic i czerwone majtki ubrac, bo dzis studniowka!
Za 100 dni urodzi sie Romek.
Autor: d o 10:16 3 komentarze
poniedziałek, 14 grudnia 2009
sobota, 12 grudnia 2009
Czarujaca Nina
Zabawy bez zabawek, z wykorzystniem jedynie wyobrazni to ostatnio ulubione zajecie Ninki. Fantazjuje na calego, opowiada zawile historie, prowadzi dialogi wcielajac sie to w jedna, to w druga osobe, widzi na jawie rzeczy, ktorych my nie dostrzegamy ("mamo, potwor, uwaziaj!"), opiekuje sie wyimaginowanymi zwierzatkami ("to jest moj kujciaciek, a to twoj") i udaje, ze jest kotkiem. Raczkuje po domu i miauczy, pije mleko z miseczki ("ja chce lizac mleko z miseczki!).
No i czaruje! Wypowiada zaklecie: abra kadabra, czary mary bec! Jestes zaba! I uwierzycie, lub nie, ale zmieniamy sie w zaby co chwila.
Autor: d o 22:56 0 komentarze