piątek, 30 stycznia 2009

Co Nina wyprawia

Na rozbrajajacego i rozrabiajacego malucha zwyklo sie w moim domu rodzinnym mowic "aparat". Tata komentujac zachowanie mojego brata wykrzykiwal ze slabo ukrywana duma w glosie: "Ale z niego aparat!" Ten rosmieszajacy mnie w dziecinstwie "aparat", to nic innego jak synonim slowa "numer" ("ale z niego numer!") - kazde z tych okreslen jak najbardziej pozytywnie opisujace czyjes, nie do konca typowe, zachowanie.
A dzis ja, spogladajac na Nine mam ochote wykrzyknac:"Ale z niej aparat!"


Sytuacja sprzed kilku dni, wieczorne usypianie, Nina lezy u siebie w lozku i na caly glos spiewa T-love: "Uuu, opaki, uuu, nie placa, nie, nie, nie..." (w oryginale: "chlopaki nie placza").
Albo dzis, bawiac sie gadajaca zabawka powtarza cala sekwencje "who has less?"
Ze nie wspomne o slynnej juz niecheci do obuwia oraz skarpet. Panna Nina (wzorem Cejrowskiego?) zamierza chyba przejsc boso przez swiat. Gdyby zaszla w ten sposob w tak odlegle zakamarki naszego globu jak WC nie mialabym nic przeciwko. Jak narazie natomiast dziwaczny zwyczaj Niny rodzi przerozne komplikacje: na przyklad jadac samochodem Nina sciaga buty i skarpetki krzyczac przy tym w nieboglosy przy najmniejszej napotkanej trudnosci. Trudnoscia moga byc zalozone pod spodnie rajtki zamiast skarpetek...Pomoc jej sie nie da (jak? w trakcie jazdy?), przetlumaczyc do rozumu rowniez, pozostaje wiec sluchanie wrzaskow i krzykow oraz... niezakladanie jej na raz nastepny rajtek. A juz tym bardziej rajtek pod spodnie.
A jak sie uderzy, to mowi "przepraszam" lub "sorry". Nie tylko w strone czlowieka - rowniez w strone szafy, sciany, stolika.
A gdy cos rozsypie, rozleje, zburzy to krzyczy "cholera!"
Gdy slucha smutnych kawalkow (lub gdy gram takie na pianinie), to placze, a po policzkach splywaja jej wielkie lzy.
A jedzenie? Ha, to dopiero jest niezle pole do popisu: mleko pija tylko zimne, skladniki posilkow jada osobno: sama parowka, same ziemniaki, solo maslo, tylko szynka. A jak juz zje, to myje zeby. Ale nie jakas tam slodka, owocowa pasta dla dzieci! Ona wybiera mietowa, krzywi sie przy tym niemilosiernie i krzyczy :"jescie, jescie!"
Ma najdluzsze wlosy sposrod domownikow a szczotki i grzebienia boi sie niczym Jerzy z wiersza Brzechwy.



No co za aparat z tej naszej Niny!

7 komentarze:

opieniek pisze...

sadzac po poprzednim wpisie, obie panienki sa aparatki;)
Ninka jest przeslodka...

d pisze...

Tys Opienku tez niezla aparatka! Jak dobrze, ze sie odezwalas, bo sie juz martwilam nieco. Ehhh, bloga bys zalozyla jakiego!
Caluje

Berkasiuki pisze...

Boska! Ja chce dziewczynkę!!!!

d pisze...

Martus, w mailu moge ci dac przepis na dziewczynke. A Ty mi dasz na chlopaka, ok?
Pozdrawiam

opieniek pisze...

dziewczeta, nie szalejcie tak :))

Berkasiuki pisze...

Przepis na chłopaka: kilka kielisszków wina, szczypta fantazji, łyżeczka beztroski, dwie szklanki proszku "a co bedzie", zagęścić namiętnością. Gotowe. Chlopaki są! Dwa razy sprawdziłam i działa.

d pisze...

Hmm, Marta, to dziwne, ale ja dokladnie ten sam przepis stosowalam i sa dziewczyny!

Współtwórcy