Oto Ignas, urodzony w niedziele, 10 lutego, o 5:37 nad ranem.
Naczekalismy sie na niego niemilosiernie, po drodze bylo kilka "przygod", o ktorych pewnie wspomne kiedys, przy okazji opisu porodu, bo chec mam wielka zrzucic z siebie ten ciezar wspomnien zwiazanych z samym rozwiazaniem, ale dzis tylko o nim, o synku, bo na szybko pisze.
Jest cudowny, malutki, mieciutki, pachnacy, delikatniutki i strasznie glosny! Zaraz po urodzeniu rozwrzeszczal sie tak glosno, ze caly szpital postawil na nogi, teraz kazda zmiana pieluchy, to tragedia i krzyk ogromny. Polozne szpitalne twierdzily, ze ma placz starszego niemowlecia, a nie takiego kociaka - noworodka. Mialy racje. O dziwo w nocy nie budzi dzieci. Dzisiejsza, pierwsza noc w domu na 5 w dziesieciopunktowej skali. Do 3 spac nie dal budzac co godzine. Od 3 spal przykladnie. Wlasciwie to spi do teraz, budzac sie jedynie na kupe i jedzenie.
Ja sie czuje wysmienicie. Porod meczacy, ale bezbolesny - epidural to jest to! Po porodzie oczywiscie cialo zaczelo przypominac o sobie, ale porzadny sen i dlugie lezenie pomagaja. W ogole czuje sie szczesliwa, oszolomiona i "zakochana" w Ignasiu. Te pierwsze chwile z dzieckiem w domu sa tak niezapomniane, emocjonujace, spokojne, blogie. Nic, poza spokojem nie liczy sie. Nic nie martwi. Zyje sie w terazniejszosci, takimi prostymi sprawami.
Cale zamieszanie zwiazane z narodzinami juz za nami. Przezylismy to wszystko przy ogromnej pomocy Hani, Macka i ich rodziny. Dziekujemy Wam Kochani za tak ogromna pomoc. Jestesmy Wam wdzieczni za kazda chwile spedzona z naszymi dziecmi i pozostajemy Waszymi dluznikami juz chyba na zawsze...
Dzieci przyjely brata wysmienicie. Emilka troszke rozczarowana, ze on tyle spi. Mama sie z tego cieszy. Romek dumny, ze tez ma brata. Nina uwierzyc nie moze, ze bedzie go mogla nosic na rekach sama (o ile uniesie, bo Ignas wazyl przy porodzie prawie 4 kg, a z godziny na godzine bedzie mu przybywac).
Dzis tylko tyle. Pedze pod koc, spac i wypoczywac. Dziekuje za kciuki!
wtorek, 12 lutego 2013
IGNACY
Autor: d o 15:35 4 komentarze
wtorek, 5 lutego 2013
O jutrze mysle
Jutro wszystko bedzie juz inaczej. Data wyznaczona, nie ma watpliwosci, czekania. Romek juz nie bedzie najmlodszy w naszej rodzinie. Ciesze sie i nie wierze. Ani w to, ze tak sie stanie, ani w to, ze jutro, a juz chyba najciezej jest mi wyobrazic sobie tego malego czlowieczka. Jestem pewna, ze po porodzie nie zmruze oka nawet na chwile i bede sie wpatrywac w to cudo i bedzie do mnie dlugo docierac, ze ON jest, ze juz, ze to nie sen. Dzis rano pogodowa niespodzianka - snieg na kilka godzin. Jutro takich niespodzianek prosze sie robic! Odezwe sie jak nas do domu wypisza, pewnie w piatek, moze sobote? Wszystkich i kazdego z osobna prosze o kciuki jutro.
Autor: d o 21:22 2 komentarze
niedziela, 27 stycznia 2013
Ninka spiewa rudolfa
Juz dawno mialam to wstawic. Straaasznie mi sie podoba! Kazdy w zyciu ma jakis dar...
Nagranie powstalo w przedswiateczny, zimny, ciemny, szary poranek. Ale mimo takich przykrych okolicznosci pogodowych jest tu tyle radosci i entuzjazmu.
Autor: d o 12:36 0 komentarze
Lezaczek
Chwale sie wlasnorecznie uszytym lezaczkiem. Mialam rame ze starego (pamieta jeszcze czasy niemowlectwa Ninki), ale pokrowiec byl podarty, wyplowialy, stary, wstretny. Zrobilam wiec uzytek z maszyny i resztek materialow - wczoraj caly wieczor szylam i oto co powstalo dla dzidziusia. Powiem szczerze, ze jestem bardzo, bardzo dumna z lezaczka. Bo nie bylo latwo i dalam rade, bo jest solidnie wykonany, no i dlatego, ze absolutnie wszystko jest takie jakie chcialam, zeby bylo. Kolorowe, wesole, paczworkowe.
Autor: d o 12:12 2 komentarze
sobota, 26 stycznia 2013
wtorek, 22 stycznia 2013
Zima
Musze sie spieszyc z wstawianiem zdjec, bo lada chwila nie bedzie aktualnie. Wlasciwie, to juz jutro moze byc "po", a w weekend, to na bank mamy roztopy wielkie. Ale, od kilku dni jest pieknie, bialo, zimowo, a dzis nawet slonecznie. W poniedzialek odwolali szkole (zdjecie z poniedzialku wlasnie), wiec dzieci mialy radoche. Dzis tez na sankach jezdzili wszyscy procz wieloryba. My, dorosli, mielismy tez mily dzien, wspolne wyjscie na kawe (w tygodniu!), zero pospiechu, zero pracy, obowiazkow, ot, zycie niemalze studenckie, a wiec to, co lubie najbardziej.
A do (domniemanej) daty porodu zostalo 13 dni. Ta, ta, ta, czas zaczac robic porzadki w domu - na pierwszy rzut poszlo... pranie wszystkich pluszakow (a jest ich kilka tysiecy).
Autor: d o 21:40 2 komentarze
czwartek, 17 stycznia 2013
Biale fotki
Pada i pada. Tym razem snieg. Nietypowo. Wrecz dziwacznie jak na to miejsce. Uwielbiam zime. Myslalam, ze naciesze sie nia dopiero za rok, jak bedziemy juz mieszkac w Polsce, a tu taka niespodzianka!
Tylko, blagam, dlaczego na 18 dni przed data porodu?
Do szpitala dojade, to pewne, ale co z dziecmi? Czy ktokolwiek da rade do nich dojechac? Czy my bedziemy w stanie do kogos je podrzucic?
Ehhh, nie, teraz nie rodze. Ma stopniec i juz.
A jutro pewnie duzo bialych zdjec porobie.
Autor: d o 23:39 1 komentarze
wtorek, 15 stycznia 2013
Komplement dziecka
Emilka chciala mi ostatnio sprawic przyjemnosc i mowi:" Mamus, ty szyjesz najpiekniejsze rzeczy na swiecie! Juz niedlugo bedziesz mogla pracowac w fabryce!"
Taaaa, moze w Chinach na dodatek?
Autor: d o 09:49 1 komentarze
poniedziałek, 14 stycznia 2013
2013
Witam w Nowym Roku! Prawie miesieczna przerwa w pisaniu, to chyba jakis niechlubny rekord na blogu. Ale mam tyle zajec, rzeczy na glowie i spraw waznych oraz blahych, ze mi sie po prostu nie chce dokladac jeszcze jednej rzeczy do zalatwienia na wieczor.
Dzis, pierwszy raz tej zimy spadl (i nadal pada!) snieg. Rano dzieci wstaly i z piskiem radosci skakaly po domu, bo na dworze troche popruszylo. Przed chwila dostalam smsa ze szkoly, by odebrac Ninke do domu, bo... przeciez taka pogoda! Panika jak co roku. Emilka jest w domu, dokancza antybiotyk, zaczela juz normalnie slyszec. Moja cukrzyca unormowala sie juz calkowicie - dzieki diecie cukry mam w normie, czuje sie po prostu swietnie i schudlam 3 kg. Wczoraj nawet uslyszalam mily komplement, ze mam "basketball pregnancy" - czyli, ze jedynie pilka pod koszulka swiadczy o ciazy. Oby to byla prawda :-) Zobaczy sie po porodzie i po tym ile mi czasu zajmie wcisniecie sie w swoje jeansy sprzed ciazy!
Mialam czeste usg ostatnio - maly jest wielki. Bedzie ze 4 kg, jesli nie zwolni tempa. Mam tez zaplanowana date wywolywania porodu na 6 lutego. To wszystko po to, by mnie juz dluzej nie meczyc i by on nie mogl juz wiecej urosnac w brzuchu, bo kurcze musi przeciez jakos sie stamtad wydostac. Do terminu zostaly 3 tygodnie.
Jestem absolutnie pochlonieta moim nowym hobby. Od Grzesia dostalam wspanialy prezent pod choinke - kupil mi maszyne do szycia. Moje wielkie marzenie sprzed wielu lat, na ktore zawsze nie bylo ani kasy, ani czasu zostalo spelnione. Teraz codziennie cos szyje, ucze sie (bo przeciez nie umialam NIC), czytam mnostwo, robie wykroje z Burdy, wymyslam wlasne, podpatruje innych i ciagle mam w glowie nowe projekty. I wiaze sie to wszystko z nowym rokiem, ktory uswiadomil mi jak bardzo nudne bylo do tej pory moje zycie. Teraz, gdy tyle nowosci, gdy lada chwila bede miec nowe dziecko, gdy lada chwila wracam do Polski, gdy mam nowe, tak bardzo absorbujace hobby czuje sie jakby nowym czlowiekiem i wiem, ze tego mi bylo, od wielu miesiecy, a moze lat, trzeba! Nie moge doczekac sie tych wszystkich zmian, ciesze sie na rozwoj, na postep, na nowe wrazenia, przezycia, przemyslenia, na swoje nowe zycie.
A tu juz kilka zdjec. Na pierwszym Romek bawi sie w ogrodku sniegiem. Ma na sobie spodenki uszyte przeze mnie, moje pierwsze w zyciu.
Zaraz obok ja w fartuszku kuchennym, ktory uszylam dla kolezanki na prezent urodzinowy. Bardzo sie podobal!
Potem fotka Ninki ubranej w polarek mojego autorstwa - projektu i wykonania. W tle widac poduchy, ktore rowniez "wyszly" spod mojej igly.
A na koncu jedno zdjecie ze swiat Bozego Narodzenia.
Autor: d o 14:16 1 komentarze
sobota, 15 grudnia 2012
Troche zlych wiesci
O zdrowiu dzis troche bedzie. Raczej niezbyt dobre to beda wiadomosci. Byc moze wszystko dobrze sie skonczy, ale na razie jest niewesolo w temacie ciazy. Pisalam, ze mielismy usg dodatkowe - wszystko co mialo sie unormowac unormowalo sie, wiec jest ok, ale wyszly przy okazji dwa zupelnie nowe problemy. Pierwszy z nich, to wielowodzie, czyli namiar wod plodowych. Grozne dla matki bardziej niz dla dziecka, zakladajac, ze dziecko jest zdrowe, ale to mozna dopiero okreslic po porodzie. Przy okazji wyjasnila sie sprawa mojego megawielkiego brzucha, o ktorym juz pisalam wczesniej. Na tym etapie ciazy tak to wygladac nie powinno. A juz zwazywszy na fakt, ze ja malutko jem, rece i nogi mam takie jak przed ciaza, tylko ten ogromny brzuch rosnie i rosnie. Teraz juz przynajmniej wiem, ze to wody plodowe. W kazdym razie powiklanie ciazowe powazne, grozba powaznych komplikacji okoloporodowych wisi nad nami i jest calkiem realna.
No a druga sprawa to podejrzenie o cukrzyce ciazowa. Beda badania przed swietami, wyniki dopiero pewnie po swietach, czyli w sumie musze za ten temat zabrac sie jakos sama. Zawsze w cukrzycy po pierwsze jest dieta. I tu jest wielki problem, bo wlasciwie nie rozumiem nic a nic z tego co czytam na necie na temat cukrzycy. Dieta ta, to nie jak sie wydaje eliminacja jakis potraw, lub skladnikow - tak byloby najlatwiej! Mozna w zasadzie jesc wszystko (oprocz cukru), tylko, ze o dozwolonych porach, laczac ze soba tylko niektore skladniki, liczac ilosc "wymiennikow weglowodanowych" i po posilku sprawdzajac jaki sie ma poziom cukru, a dodatkowo zapisujac to wszystko w kajeciku. CZARNA MAGIA! Wlasciwie zadna informacja nie jest sprawdzona, kazdy pisze co innego, jedni banany zalecaja, inni absolutnie odradzaja, jeszcze inni polecaja 3/4 banana na dobe i tylko do 17tej... zwariowac mozna z mnogoscia i sprzecznoscia informacji. No, a na diecie trzeba byc, bo jesli nie, to komplikacje dla matki i dziecka rowniez sa bardzo powazne. Jak ktos ma ochote przezyc chwile trwogii, to polecam google i haslo: wielowodzie oraz cukrzyca ciezarnych.
A chyba najbardziej dobijajace jest to, ze oprocz obserwacji lekarskiej, na ktora tutaj nie mam co liczyc, nic sie konkretnego zrobic nie da. W Polsce polozyliby mnie do szpitala, lub zalecili czestsze usg oraz ktg potem no i mialabym jednak kontakt z lekarzem prowadzacym. Tutaj zadnego monitorujacego usg nie bedzie - jak sie cos zacznie dziac, to raczej bedzie za pozno na ratowanie ciazy i trzeba bedzie robic cesarke ratujaca zycie moje i dziecka. Lekarza tez nie zobacze - co najwyzej swoja polozna, ktora na oko zbada mi ilosc wod plodowych.
Tak wiec obiektywnie perspektywy nie sa fajne. Na razie mam przesyt tematem i nawet staram sie bagatelizowac to wszystko, myslac, ze gdyby nie dodatkowe usg nawet nie bylabym swiadoma tych dwoch problemow i pewnie oszczedzilabym sobie nerwow. I pewnie wszystko skoczyloby sie dobrze, czyli szczesliwym porodem, zdrowym dzieckiem i mna sprawna, w miare do uzytku przez kolejnych paredziesiat lat.
No nic, sa jeszcze inne tematy, ale dzis nie mam ochoty poruszac ich. Aczkolwiek sa bardzo mile.
Autor: d o 18:42 4 komentarze
czwartek, 13 grudnia 2012
Wdrukowane
Mam juz tak wdrukowane w glowe, ze jestem mama czworki dzieci, ze podajac dzis obiad przynioslam cztery porcje dzieciece.
Autor: d o 19:11 2 komentarze
wtorek, 11 grudnia 2012
niedziela, 9 grudnia 2012
Leniwy grudzien
Leniwy grudzien, leniwa ja. Nie moge sie zdecydowac, czy czas mi ucieka, czy sie wlecze. Brak wpisow na blogu wynika jedynie z lenistwa. Gruba jestem, mam wrazenie czasami, ze juz nigdy nie wcisne sie w te malusie bluzeczki sprzed ciazy, ze moge zapomniec o tych mikroskopijnych staniczkach i malusich majteczkach. Wszystko co na mnie pasuje w chwili obecnej jest szerokie, wielkie, gigantyczne. Z poprzedniej ciazy zostal mi plaszcz, w ktorym chodzilam do ostatnich dni - teraz (a do porodu jest okolo 60 dni) juz sie nie zapina... Co to bedzie? Co to bedzie?
Mimo to czuje sie nadzyczajnie dobrze jak na ten miesiac ciazy. Na pewno lepiej niz 8 tygodni temu. I wynika to chyba z zupelnie nienaturalnego jak dla mnie trybu zycia. Wlasciwie nie robie nic. Prawie wszystkie obowiazki domowe przejal Grzes. A ja odpoczywam, leze, siedze. Na spacery przestalam chodzic, bo czulam sie po nich zle. Jedyna forma ruchu jest dla mnie teraz basen - 2 czasem 3 razy w tygodniu. No i jem witaminy jak nigdy dotad. Mam wrazenie, ze wlasnie dzieki temu zaczelam sie czuc tak dobrze, przeszly mi wszystkie bole, skurcze i tego typu atrakcje ciazowe. Spie od 21 do rana, chociaz Romek funduje mi pobudki nocne i ciagle jeszcze przylazi do naszego lozka. Ustalamy w ciagu dnia, ze nie bedzie juz sie wkradal w nocy do nas, a i tak budze sie i widze, ze znow gdzies sie przykleil i smacznie spi z nami.
Najmlodszy jest juz calkiem duzy, czuje sie jakbym miala w brzuchu wielka osmiornice, w piatek mamy dodatkowe usg, podgladniemy go troche. Wszyscy sie go juz nie moga doczekac, jak wyglada, jaki bedzie?
Autor: d o 13:31 1 komentarze