poniedziałek, 27 kwietnia 2009

Weekendowa definicja pracowitosci

Pogoda angielska rozpieszcza nas od jakiegos czasu - slonce swieci przez prawie caly dzien, cieplo w miare (okolo 15 stopni na plusie), wiec mnostwo czasu spedzamy na swiezym powietrzu. Rozrywkom sluzy ogrod, ktory powoli, ku mojej ogromnej radosci, staje sie miejscem sluzacym zabawie, odpoczynkowi, ale tez pelni funkcje jadalni. Coraz czesciej udaje sie nam zjesc obiad lub kolacje sluchajac spiewu ptakow. Kojarzy mi sie to z najlepszymi czasami dziecinstwa - rodzinnym domem lub, w wersji wakacyjnej, babcinym ogrodem - gdy sie siedzialo cala gromada kilkulatkow nad talerzami pierogow z truskawkami :-)


W ten weekend rozlozylismy dziewczynom namiot na ogrodku. Ninka i Emilka mialy wielka frajde, a nas utwierdzilo to jedynie w przekonaniu, ze tegoroczna wakacyjna przygoda musi miec miejsce rowniez pod namiotami. Emi poszla nawet dalej w snuciu planow i zaproponowala, ze bedzie nocowac w namiocie juz od dzis!

Do ulubionych zabaw nalezy gonienie siostry przy rownoczesnym pchaniu wozka:

Albo wozenie siostry w tymze wozku (na ktorym notabene widnieje ostrzezenie producenta, by tego nie robic...):

Rodzice natomiast wzieli sie ostro do pracy. Dziewczyny przygladaly sie z zaciekawieniem, a potem ochoczo pomagaly: kazda ma przeciez swoja lopatke i grabki.



Grzes zajal sie naprawianiem trawnika - wyrownywal gorki i dolki. Ja natomiast sadzilam krzaczki wdluz ogrodzenia ustalajac tym samym nowy rekord w sadownictwie! Tak mi dobrze szlo, ze z rozpedu posadzilam 30 sztuk nowych krzewow!
Dobrze, ze pogoda sie dzis nieco pogorszyla...

sobota, 25 kwietnia 2009

Poswiatecznie

Dlugo sie zbieram, by slow kilka o minionym czasie wrzucic. Wielkanoc minela nam w smutnej i refleksyjnej atmosferze. Tuz przed swietami zmarla prababcia Janina. Ze wzgledu na okres okoloswiateczny nie udalo sie dostac biletow lotniczych, by pozegnac babcie. Teraz powoli oswajamy sie z rzeczywistoscia, w ktorej brakuje Jej.


sobota, 11 kwietnia 2009

Moj pierwszy w zyciu...


... wlasnorecznie zrobiony TORT!
Od a do zet! Roze tyz.

piątek, 10 kwietnia 2009

Pisanki






poniedziałek, 6 kwietnia 2009

Cudowny rodzinny weekend /photostory/

Skad sie biora dzieci?

Spadaja z nieba, wprost w utesknione ramiona rodzicow.

Weekend, pierwszy prawdziwie wiosenny, sloneczny, cieply spedzilismy bardzo rodzinnie. W sobote wybralismy sie do muzeum na wystawe "o robakach" - temat bardzo sie nam spodobal i trafil w nasze aktualne potrzeby edukacyjne: Nina panicznie, wrecz chorobliwie boi sie owadow, wiec byla to dobra okazja do oswojenia jej z rozmaitymi pajakami, motylami, skorpionami, pszczolami.

Uwiezione w gablotce, przyklute szpilka, wiec nieruchome wydaly sie jej mniej grozne niz swobodnie latajace na lace.

Aczkolwie przyznam, ze w takim powiekszeniu nie wygladaly przyjaznie i lagodnie...
Wystawa przeznaczona jest dla najmlodszych: wszystkiego mozna podotykac, mozna pobawic sie, przebrac za biedronke na przyklad, potanczyc lub porysowac:
Trafilismy rowniez na tego nosorozca:
W Sheffield produkuje sie lukrecje:
A na koniec (z pelnymi brzuchami) zaliczylismy plac zabaw:
W niedziele natomiast rozpoczelismy sezon na grilla, takim oto pozarem ;-)

I szaszlyczkami:


Ninka po raz pierwszy prezentuje dwa kucyki.

środa, 1 kwietnia 2009

Kwiaty

Wiosna postanowila sie zdemaskowac: zonkili pod dostatkiem, a drzewa owocowe pokryja sie kwieciem za kilka chwil. Dom udekorowany na zolto przypomina o zblizajacych sie swietach. Swiat zaczyna wygladac pieknie. I to slonce: nic tylko wskoczyc w sandaly.


wtorek, 31 marca 2009

Urodziny Niny

Emilka od kilku dni nie mogla sie doczekac urodzin siostry. Codziennie sprawdzala w kalendarzu ile dni jeszcze zostalo do naszego rodzinnego swieta. Sama jubilatka zdaje sie, ze dopiero dzis w zetknieciu z tortem udekorowanym dwoma swieczkami w pelni pojela znaczenie slowa urodziny. Wczoraj urzadzilam jej maly pokaz filmowo - zdjeciowy, by odswiezyc w pamieci niedawno swietowane rocznice - w efekcie Ninka, gdy tylko zobaczyla tort, wziela gleboki oddech i od razu zdmuchnela swieczki. Wprawilo ja to w prawdziwa dume, tym bardziej, ze posypaly sie nasze brawa i glosne "sto lat".


Tort motywem przewodnim nawiazywal do ulubionej bajki. Sprezentowac tez mielismy naszej dwulatce swinie (Peppe), ale juz w samym sklepie okazalo sie, ze Nina jednak bardzo chce lalke - dzidziusia.

Coz sie dziwic, skoro od dzis sama dzidziusiem juz nie jest!



Tata najpierw obtancowal dziewczyny, a potem zamienil sie w smoka i biegal na czworaka zionac ogniem (ogien prosze sobie wyobrazic - przyp. autora):



A dwa lata temu, tuz po narodzinach nasza Ninka wygladala tak:



czwartek, 26 marca 2009

Swiatowe zycie salaty

Kupilam salate:


Salata jak salata, prawda? Nie do konca, prosze sie wczytac w metke. Salata pochodzi z Hiszpanii, metka jest po polsku, wiec salata byla pewnie w Pl, a kupilam ja tu.

Ot, logika wspolczesnego swiata...

sobota, 21 marca 2009

Zaprzestac voo - doo

Marzec okazal sie byc miesiacem zlosliwym - glownie dla Matki - pozbawiajac ja wszelkich udogodnien zycia codziennego kobiety pracujacej, a takze przyjemnosci, jaka niesie uzaleznienie od wirtulanego swiata. Ale do rzeczy: jako pierwsza zbuntowala sie zmywarka zmuszajac Matke po raz kolejny do "ukochanej" czynnosci jaka jest moczenie rak w plynie do naczyn. Jakis czas temu Matka wykrzykiwala gromkie huuuraaa, juz nigdy nie bede musiala myc garow. Blad. Nigdy nie mow nigdy. Do spisu obowiazkow domowych doszla Matce godzina dziennie hodowania zylakow przy zlewie.

Na liscie pechowych wydarzen marcowych mial miejsce maly wypadek niedzielny, kiedy to Nina podreptala sama do salonu, spowodowala wielki HUK, po czym wrocila do nas do kuchni i skomentowala lakonicznym "bam!". A w livingu zastalismy obraz jak po gangsterskiej strzelaninie:

Lacznosc ze swiatem zerwana. Netoholicy na odwyk. 1 i 1/2 godziny wieczornych dobranocek dla najmlodszych przepadla. Szkoda, bo Matka w tym czasie miala ustawowy czas na swoje sprawy. Obecnie jednak tych 90 minut przeksztalcilo sie w czas na mycie garow, wiec wlasciwie i tak wszystko jedno...
To nie koniec atrakcji. Na tescie MOT okazalo sie, ze moj samochod wymaga wiekszych napraw i pozwolenia do jazdy na kolejny rok nie dostanie bez uprzedniego zlikwidowania usterek. A ze w porfelu przeciag w tym miesiacu, wiec do kwietnia uziemionam. Przy moim aktywnym trybie zycia oznacza to katastrofe.
A jesli i tego malo, to prosze bardzo kolejne udogodnienie: bank "zapomnial" mi przyslac aktualnej karty platniczej...
No i jeszcze maly smaczek do zestawu marcowego: do stawu z kaczkami wpadla mi zakretka od najczesciej uzywanego obiektywu...
Wobec powyzszego uprasza sie o zaprzestanie praktyk voo - doo nad Matka. Bo do konca marca jeszcze 10 dni zostalo.

wtorek, 10 marca 2009

Grow your own szczypiorek!

Cala Anglia opanowana mania sadzenia. W kazdym sklepie sadzonki, cebulki, nasiona, kwiaty...
Dzis rano pojawil sie u nas wyczekiwany szczypiorek.

piątek, 6 marca 2009

3 am oraz instynkt zabojcy (nie moj!)

O 3 nad ranem budza mnie dziwne dzwieki dochodzace z pokoju obok. To Emilka uczy Nine angielskiego "wlazkotka" pouczajac:

-Nina spiewaj: "Incy wincy spider..."

Nie wstaje, spie dalej. Po pol godzinie Nina wraca do swojego pokoju i zasypia. Ha! To sie nazywaja grzeczne dzieci!


Poza tym dziwnym nocnym przypadkiem wspolnego muzykowania od dluzszego czasu (dzieki Grzeskowi i jego twardemu postanowieniu, ze w nocy sie NIE JE I NIE PIJE) Nina przesypia cale noce bez pobudki. A my w tym czasie delektujemy sie tak prozaiczna przyjemnoscia jaka jest wysypianie sie do woli :-)

W powietrzu czuc juz troche wiosne; kwiaty pojawiaja sie to tu, to tam. Najczesciej tu, w doniczkach na oknie, ale i tak jest bardzo milo i kolorowo, szczegolnie, gdy slonce raczy wyjsc na godzin kilka. Nina daje sie namowic na kucyka od czasu do czasu (zmiana fryzury rowniez w ramach wiosennych szalenstw), Emilka natomiast bardzo by chciala kucyka i "wlosy takie dlugie jak Lila", no ale coz, nie mozna miec wszystkiego, wiec Emi nadal w krotkiej fryzurce sie prezentuje. Zrobilam remanent w szafie Nineczki - 1/3 rzeczy za krotka, za ciasna, za mala. Nina rosnie i trudno uwierzyc, ale juz za 3 tygodnie bedzie miala 2 lata.


Szaleje na ogrodzie, cudnie biega, gra w pilke. Coraz wrazniej mowi, czesto zdaniami 2, 3 wyrazowymi. Ma tez swoje slowa - wytrychy, wsrod ktorych do klasyki gatunku naleza "gula i kokek", czyli pielucha i smoczek. Z atrybutami niemowlectwa trudno sie rozstac, a trzeba...

Duzo czasu spedzamy tylko we dwie.


Mileczka natomiast przezywa renesans przedszkolny! Gdy zbliza sie weekend robi sie prawdziwie smutna - 2 dni bez kolezanek, to zdecydowanie za dlugo! Rozgadala sie po angielsku na dobre, panie przedszkolanki nie mogly wyjsc z podziwu w tym tygodniu i zaczepialy nas, by pochwalic Emilke i opowiedziec o jej postepach jezykowych. Ponoc Emi swobodnie porozumiewa sie ze swoimi przyjaciolkami (ulubiona Lila, Michaela, Sophie i Maisy). My rowniez jestesmy zdumieni, bo gdy pytamy ja o jakiekolwiek slowko po angielsku, to bardzo rzadko zdarza sie by go nie znala.

Rasowy przedszkolak. A juz od wrzesnia uczennica!

Nina i Emi po wyjsciu z przedszkola.

I dziwna sprawa: w Emilce obudzil sie instynkt zabojcy. Calymi dniami wymysla przerazajace historie o tym jak zabic krecika! Robi dla niego trucizne w piaskownicy (przepis jest nastepujacy: woda+piasek+ziemia+torf) i twierdzi, ze musi go koniecznie otruc...

Współtwórcy