wtorek, 23 kwietnia 2013

Naplodzilo sie cos tych postow kwietniowych! Wydarzen wiele. Wczoraj pierwszy dzien Romka w przedszkolu - od 9 do 15tej nasz malutki (jaki malutki???) Romek spedzil SAM. Udawalam przed nim, ze nie, ale tak, tak, martwilam sie, czy sobie poradzi, czy bedzie (intuicyjnie bardziej niz rzeczywiscie) rozumial czego od niego wszyscy chca, czy zapnie kurtke na wietrze, czy zje lunch, czy trafi do ubikacji (i nie zapomni o sikaniu), czy nie bedzie tesknil za nami. I czy dzis, drugiego dnia, bedzie w ogole chcial powtorzyc tamto zdarzenie i jeszcze raz pojsc do przedszkola.
Zupelnie bezsensownie sie martwilam. Romek poradzil sobie ze stresem, z nowym wyzwaniem pieknie. Wszystko poszlo gladko i tak, jakby do przedszkola chodzil juz co najmniej rok. Nie wiem, czy to przyklad starszych siostr? Czy to fakt, ze jest wychowywany przez dwojke rodzicow? Czy to jego osobowosc? Czy moze ogolne "dorosniecie" do przedszkola? Moze wszystko po trochu... W kazdym razie idzie mu swietnie! Jest pelen zapalu, checi, radosci, entuzjazmu i w podskokach LECI do przedszkola.
Ignas natomiast przepoczwarza sie - rosnie mu glowka, rysuja sie rysy twarzy, juz prawie, prawie sie chichra (no bo usmiechac, to sie juz dawno usmiecha!), ale teraz juz kilka razy ryknal smiechem, gdy cos go rozbawilo (najczesciej tym "czyms" jest Emilka). No i spi juz ladniej w nocy. Usypia o 19tej, po kapieli i pierwsze budzenie ma o 1 w nocy, czyli potrafi przespac ciurkiem juz 6 godzin! To, jak dla mnie, jest bardzo dlugo! Potem budzi sie juz co 2, 3 godziny, no ale ten pierwszy sen jest swietny. Wykorzystuje to jak moge, czyli sama klade sie spac o 21, zeby choc 4 godziny przespac bez pobudek. Pomaga. Ale tez ma swoje koszty - musialam cale swoje zycie odwiesic na kolku. Zero szycia. Zero czytania. Zero "Charakterow". Zero ksiazek. Zero fotografii. Zero rozmow. Zero, zero, zero. Tylko spanie. Szkoda. Pocieszam sie, ze jeszcze tylko troche potrwa taki idiotyczny stan, ze nie robie dla siebie, dla swojego rozwoju (czytaj: zdrowia psychicznego) wiele. Musze sie teraz wyspac - niestety, first things first...
Dziewczyny jutro ida na pierwsze zajecia z choru. Jestem przekonana, ze sie im spodoba. Dopytuja juz do kilku dni kiedy sie zacznie. Troche im to przelamie rutyne dom - szkola.
Pogoda nadal do niczego. Wieje huraganowy wiatr. Jest troche slonca. To dobrze. No i widzialam pierwsze, niesmiale paczki na drzewach. Byc moze w maju beda pierwsze listki, kto wie?

0 komentarze:

Współtwórcy