piątek, 30 marca 2012

Zlosliwy akumulator

Mowi sie o zlosliwosci rzeczy martwych. Dzisiejsza sytuacja to ksiazkowy wrecz przyklad tego jak przedmioty moga pokrzyzowac plany (lub prawie pokrzyzowac...)
Wsiadam rano do auta, a ono ani me ani be. Milczy, nie rusza, nawet swiatla awaryjne nie dzialaja. Totalne zero, zupelne nic, zadnej reakcji. Moja diagnoza jest jedna: AKUMULATOR SIE ROZLADOWAL. Sprawdzam, czy swiatel przypadkowo nie zostawilam na cala noc wlaczonych. Nie! Nic z tych rzeczy. Rozladowal sie tak po prostu, pierwszy raz w zyciu i to akurat dzisiaj. Akurat wtedy, gdy mam jechac na wakacje.
Jutro bladym switem mamy byc na lotnisku w Leeds. Zaplacony parking, a jakze. Drugie auto nie nadaje sie do jazdy (noca!), bo nie ma z przodu swiatla...
Przypuszczam, ze autobusy o tej porze tez na lotnisko nie jezdza...
Wyjsc z sytuacji bylo kilka. Uratowal nas znajomy, tata Zosi (i reszty dzieciakow), ktory przetransportuje nas na lotnisko. Jestem mu bardzo, bardzo wdzieczna za pomoc. Gdyby sie nie zgodzil, musialabym prawdopodobnie jechac jeszcze dzis w nocy (ostatnim autobusem) i czekac na jutrzejszy lot do 6 rano. Istna meka dla Emilki. Tak wiec ogromne DZIEKI!

0 komentarze:

Współtwórcy