piątek, 23 marca 2012

Zle wiadomosci?

Gdybym pisala tego posta wczoraj nie byloby znaku zapytania przy tytule. A dzis jest, bo pewna juz nie jestem, czy to, co sie nam przytrafilo wczoraj jest jednoznacznie negatywnym wydarzeniem...
Grzesiek stracil prace wczoraj. Z dnia na dzien zostalismy praktycznie bez srodkow do zycia, z trojka dzieciakow na utrzymaniu, na emigracji, z wielkim kredytem na dom i wielka rata miesieczna. Nic tylko zalamac rece. I rzeczywiscie, w pierwszej chwili czuje sie ogromny stres, bo pieniadze, w swiecie, w ktorym za wszystko - procz oddychania - sie placi sa czyms, co daje podstawowe poczucie bezpieczenstwa.
Ale ja nie lubie sie plawic we wlasnym nieszczesciu. Nie chce stawiac ani siebie, ani nikogo z mych bliskich w roli ofiary. Po pierwszym szoku przychodzi czas na refleksje. Ze po pierwsze, tragicznie jednak nie jest. Po drugie, taki kopniak w dupe od zycia hartuje i dodaje sily na przyszlosc. Koniec jest poczatkiem. A po burzy wychodzi slonce (moze nie koniecznie tutaj, ale sa miejsca na swiecie, gdzie jest to teza prawdziwa...)
Wczoraj po obiedzie wyszlismy do parku na rower. Wszyscy. Czuje sie jakbysmy odzyskali Grzeska dla naszej rodziny - do tej pory byl ojcem i mezem po 18tej i w weekendy. Pozostaly czas mijal mu na byciu niewolnikiem biura architektonicznego. Moze to wlasciwy czas by sie wyzwolic?

0 komentarze:

Współtwórcy