poniedziałek, 22 grudnia 2008

Nowy dom przedswiatecznie

No i jestesmy. Spod paczek, kartonow, walizek, tobolkow, luzno rzuconych ksiazek i garnkow, butow oraz sukienek letnich wydostalam komputer, klawiature, myche i monitor, wiec pisze.
Zartuje oczywiscie! Chaos ogarniety juz kilka dni temu, dom ujarzmiony, przeprowadzka za nami. Ufff! Jeszcze jedno wielkie ufff!
Bez zbednych wstepow: jest zajebiscie! Dom jest po prostu odlotowy! Klimatem przypomina mi babciny Hrubieszow (w wersji Grzeskowej: babciny Debowiec), czyli stary przedwojenny wiejski (lub malomiasteczkowy) dom. Futryny, drzwi, cokoly - wszystko to jest oldskulowe i zupelnie niesamowite. Jakies fikusne haczyki, klameczki, patenty na otwieranie, zamykanie, przechowywanie - kto to wszystko wymyslil? No i te wielkie, wspaniale okna, z ktorych najbardziej cieszy poludniowa strona nasloneczniajaca od rana do wieczora salon, nasza sypialnie i lazienke. Wiekszosc wnetrz wymaga remontu, bo nikt z nas w blekitach nie gustuje (a poprzednia wlascicielka owszem, jak najbardziej tak), no i nie do pominiecia jest fakt, ze nie mamy prawie wcale mebli :-)
Ale naj, naj, najbardziej w domu naszym cieszy... ogrod. Jest ogromny! Jak na warunki angielskie, o ktorych nie bez kozery mawia sie, ze "angielskie domy maja ogrodki wielkosci rozlozonego koca", to jest to zupelna anomalia. Tak wiec jestesmy obyczworo przeszczesliwi z tego kawalka ziemi. Nacieszyc sie nie mozemy, planujemy co, gdzie i jak zrobimy, a do prawdy pracy jest mnostwo, bo obecnie mamy trawe, zywoplot i dwa drzewa na stanie.
Dziewczynki zadomowily sie szybko i w miare bezbolesnie. Nie obylo sie oczywiscie bez stresow - Ninula budzi sie w nocy, Emi zlosci sie latwiej niz zazwyczaj.
Przygotowania do swiat wlasnie sie rozpoczely - z kuchni dobiegaja pierwsze bozonarodzeniowe zapachy. Choinka ("ekologiczna, jak zawsze! "- piszac te slowa Matka dumnie wypina piers) zostala juz przystrojona. Nie raz, nie dwa. Kilka razy. Nina, nie wiedziec czemu, upodobala sobie sciaganie ozdob, lampek i baniek z choinki, co juz nie raz skutkowalo "przywaleniem" dziecka drzewem. Cale szczescie bombek szklanych bylo niewiele. Teraz jest ich jeszcze mniej.

1 komentarze:

opieniek pisze...

super!wesolych swiat i czekamy na zdjecia!

Współtwórcy