środa, 12 grudnia 2018

Courage

Wychowywanie dzieci ciągle i na nowo buduje moją osobowość poprzez nieustanne konfrontowanie mnie z wartościami, które chciałabym im przekazać. Życie z potomstwem zmusza do definiowania wszystkich priorytetów od nowa i od nowa. To ciągłe rozmyślanie i analizowanie. Każdego dnia pojawiają się pytania, na które odpowiedzi należy poszukać w sobie. Od wczoraj myślę o odwadze. Emilia stanęła w obronie słabszej koleżanki, sprzeciwiła się grupowemu atakowi na dziewczynkę z klasy. Nie zgodziła się na bicie, popychanie, wyśmiewanie i wyzwiska, które spotkały tamtą dziewczynkę. Potem sama w wyniku sojuszu jaki zawarła z ofiarą, była atakowana. Emilka jest osobą introwertyczną, spokojną, cichą, bardzo dojrzałą jak na swój wiek, emocjonalną miłośniczką książek i zdobywania wiedzy. I taka osoba jak ona wystąpiła w roli obrońcy słabszego, atakowanego przez grupę rówieśniczą, odrzucanego i pogardzanego dziecka. Nie znajduję w sobie słów, by opisać, co myślę o tej sytuacji i jej zachowaniu. Wiem, co czuję. Dumę. Jestem z niej tak bardzo, bardzo dumna! Wiem ile siły i odwagi musiało ją to kosztować.
Deklaracje nie są ważne. W teorii każdy przypisuje sobie szlachetne przesłanki własnych zachowań, każdy ceni prawość i przyzwoitość. Być może nawet każdy chciałby być dobry. Ale człowieka poznaje się tylko i wyłącznie poprzez jego czyny i decyzje jakie podejmuje w sytuacjach skrajnych, stresowych, trudnych. Ktoś, kto deklaruje, że rodzina jest dla niego najważniejsza, a siedzi w pracy ciągle do dwudziestej, to przedkłada pracę nad rodzinę. Deklaracje idą w jednym kierunku, a czyny w innym. Rozbieżność słów i czynów sama mówi za siebie. Ktoś, kto uważa się za nonkonformistę, a w sytuacji, gdy potrzeba przeciwstawić się złu grupowemu wobec ofiary nie robi tego, jest konformistą. Nie chodzi o to, by oceniać. Tak czasem bywa, że ktoś bardziej ceni pracę niż rodzinę, albo, że ktoś woli postępować tak, jak nakazuje grupa. Oceny moralne takich postaw życiowych, to już temat na inny wpis. Chodzi mi jedynie o to, że prawdziwym sprawdzianem życiowych wartości jest czyn, postępowanie, działanie, a nie deklarowanie.
Odwaga była dla mnie zawsze na liście życiowych priorytetów. Może nawet jest numerem jeden wśród wartości, którymi należy się w życiu kierować? Rozumiem to pojęcie niezmiernie szeroko. Zawiera się w nim zarówno odwaga, by być sobą, żyć po swojemu i często wbrew innym, na przekór tradycji i regułom, ale też odwaga, by przekraczać własne ograniczenia, swoją wygodę, swój własny egoizm. Zawsze bardzo wysoko ceniłam ludzi, którzy nie potrafili kalkulować: takich, którzy postępowali uczciwie, choć im się taka przyzwoitość wcale nie opłacała. Nigdy nie lubiłam ludzi "śliskich moralnie", zbyt sprytnych, cwanych i wyrachowanych - to oni mówią, że białe jest czarne, gdy im się to opłaca, a innym razem krzyczą odwrotnie. Unikam. Omijam. Odgradzam się od nich. Oczywiście wiem, że powoduje nimi brak odwagi, czyli po prostu życiowy strach, jednak osobiście uważam, że życie człowieka powinno być pracą nad sobą, nad własnymi ograniczeniami, a w tym konkretnym wypadku nad hamowaniem strachu i kształtowaniem w sobie odważnej życiowej postawy.
Przyjęło się sądzić, że okres dorastania, to kres buntu. Od pewnego czasu zaczynam jednak określać wiek nastoletni jako okres pierwszej wypłaty dla rodziców. Jest pewna prosta i zarazem trafna definicja wychowywania dziecka porównująca ów proces do pakowania walizki: co do niej włożysz, to potem wyjmiesz. Nie znajdziesz tam nic innego. Starałam się o tym pamiętać pakując każdą z czterech walizek. I większych niespodzianek teraz nie mam. Może poza jedną. Że to rzeczywiście się sprawdza. I Emilko, jeśli kiedykolwiek czytasz ten wpis, to chciałam Ci podziękować za to, co właśnie wyjęłaś z tej walizki. Za Twoją odwagę, by stanąć w obronie słabszego i by przeciwstawić się grupie. Jestem z Ciebie dumna. Na takie wypłaty okresu nastoletniego warto było czekać i pracować troskliwie pakując twoją walizkę. Warto być przyzwoitym.


Raising children constantly and again builds my personality by confronting me with the values ​​that I would like to pass them. Living with offspring forces us to define all priorities over and over again. It's constant thought and analysis. Every day there are questions that should be answered. I've been thinking about courage since yesterday. Emilia defended her weaker friend, opposed a group attack on a girl from the class. She did not agree to beating, pushing, ridiculing and insults that met that girl. Then, as a result of the alliance she made with the victim, she was attacked. Emilka is an introverted person, calm, quiet, very mature for her age, emotional lover of books and acquiring knowledge. And a person like her acted as a defender of the weaker, attacked and despised child being attacked by a peer group. I do not find words to describe what I think about this situation and its behavior. I know how I feel. Pride. I am so very, very proud of her! I know how much strength and courage it cost her.

Declarations are not valid. In theory, everyone ascribes to himself the noble premises of his own behavior, everyone values ​​righteousness and decency. Perhaps even everyone would like to be good. But man is only known through his actions and decisions he makes in extreme, stressful and difficult situations. Someone who declares that the family is the most important for him, and he is still at work until the 8PM, he values up work over the family. Declarations go in one direction, and deeds in another. The discrepancy of words and deeds speaks for itself. Someone who considers himself to be a nonconformist, and in a situation where he needs to oppose group evil against the victim, he does not do it, he is a conformist. It's not about assessing. Sometimes it happens that someone values ​​work more than a family, or that someone prefers to act as ordered by a group. The moral evaluation of such life attitudes is a topic for another post. My only point is that the real test of life values ​​is doing and acting not declaring.

Courage has always been on the list of priorities for me. Perhaps even the number one among values ​​that should be guided in life? I understand this concept extremely broadly. It contains both courage to be yourself, live your own way and often against others, in spite of traditions and rules, but also courage to exceed your own limits, your comfort, your own selfishness. I have always highly valued people who could not calculate: those who behaved honestly, although such decency did not pay off.
I have never liked "slippery" people, too clever, too smart and calculating - they say that white is black when it pays for them, and sometimes they scream the other way around. I avoid them. I'm separating myself from them. Of course, I know that lack of courage causes them, that it is simply life fear, but I personally think that human life should be a work on oneself, on one's own limitations, and in this particular case on suppressing fear and shaping a courageous life attitude.

It has been assumed that the period of growing up is the rebellion. For some time, however, I have begun to determine the teenage years as the period of the first payment for parents. There is a simple and accurate definition of raising a child comparing this process to packaging a suitcase: what you put in it, you take out of it. You will not find anything else there. I tried to remember that while packing each of the four suitcases. And I do not have big surprises now. Maybe except one. That it really works. And Emilko, if you ever read this post, I would like to thank you for what you just took out of your suitcase. For your courage to stand up for the weaker and to defy the group. I'm so proud of you. For such payments of the teenage period it was worth waiting and working carefully packing your suitcase. Please always remeber: it's worth being decent.

0 komentarze:

Współtwórcy