.JPG)
.JPG)
Absolutnie nic wyjatkowego nie robilismy w ten weekend. I bylo fantastycznie. Rytualnie i spokojnie, z taka sobie pogoda, sredniawym sloncem i OGRODEM, ktory jest dla nas skarbem wartym kazde pieniadze. Wystarczy, ze jest wzgledne 15 stopni powyzej zera i nie leje, a dziewczyny od rana do wieczora przebywaja na swiezym powietrzu. Jest bezpiecznie, maja mnostwo miejsca, moga sie bawic w ganianego (jak powyzej, na przyklad z tata), kopac pilke, kapac w baseniku, sadzic ze mna kwiatki i warzywa (warzywniak rosnie w sile! jest szczegolnie duzo krzaczkow mojego ukochanego bobu!), rozbijac namiot indianski, robic podchody z tata, albo scigac bialego kota sasiadki...
Wszelkie place zabaw, centra rozrywki dla dzieci, skwerki, laski, baseny i inne odpadaja przy tym wlasnym kawalku trawy i kilku krzaczkach. Nie chce sie nam walesac, tachac wozkow, nosic toreb, pamietac o pieluchach, piciu, jedzeniu i wszystkim innym, niezbednym. Tu mozna po prostu wyjsc z domu w przyslowiowej pidzamie i kapciach, z kubkiem domowej kawy i usiasc wygodnie w cieniu wisni. Nic nie robic, patrzyc na dzieci, delektowac sie spokojem w rodzinnym gronie.
I wlasnie to robilismy przez te 2 dni.
.JPG)
.JPG)
To zdjecie, w ktorym nie do konca mieszcze sie w kadrze, jest pierwszym, wlasnorecznie wykonanym przez Ninke!
.JPG)
.JPG)
Dziewczyny bawia sie z tata w taczki.
.JPG)
Rodzice tez sie bawili w taczki, ale zdjecia ktore zrobila nam Emilka absolutie tego nie pokazuja, wiec pomijamy dokumentacje fotograficzna tegoz zdarzenia ;-)
.JPG)
.JPG)
Malowanie obrazow akrylami. Grzesiek mowi na Emi "moj maly picasso". Obraz narazie schnie i czeka na oprawe, a potem zawisnie w pokoju malarki.
.JPG)
.JPG)
Bylismy tez na wycieczce rowerowej po najblizszej okolicy. Szybko sie jednak znudzilo pedalowanie, gdy zapowiedzielismy na kolacje kukurydze. Nawet nie przepadajaca za jedzeniem jako takim Nina zjadla 2 kolby!
.JPG)
A w niedziele wymyslily niekonwencjonalne zastosowanie dla dzieciecego baseniku.
.JPG)
Skoro za zimno na wode, to moze drzemka pod golym niebem sie uda...
A propos spania. Czytanie ksiazeczek przed snem przybralo postac zupelnie zaskakujaca i bez precedensu w naszym domu: w sobote Emilka opowiedziala tacie bajke na dobranoc. I poszla spac. Nina natomiast od kilku dni po prostu pada z nog i nawet ksiazeczek jej nie czytamy. To efekt mocnego postanowienia, by oduczyc ja dziennych drzemek na rzecz wczesniejszego usypiania. Jak narazie pelen sukces :-) O 19:30 juz spi. Bez pobudek. Do oporu, ktory w weekend przypada na okolice godziny 9.
2 komentarze:
Cudny, radosny wpis. I super radosne zdjęcia!!!!!
Świetni jesteście.
Kasia
Kasia, dzieki, od Mistrzyni Fotografii takie slowa to wielka przyjemnosc!
Prześlij komentarz