Moge oglosic sukces weekendowej akcji. Nina odsmoczkowana! Wczoraj rano tata wyrzucil smoczki do kosza i tym samym oficjalnie zakonczylismy etap "smoczkowy". Ciagnal sie od bardzo dawna, okazji dobrej do zerwania z nalogiem (jak to zreszta z kazdym nalogiem bywa...) nie bylo.
Wytlumaczylismy Nince, ze ma zeby i nie potrzebuje smoczka (hmm, argumentacja moze nie zbyt trafiona, ale jej wystarczyla). Spodziewanej tragedii i placzow nie bylo. Nina ze spokojem przyjela do wiadomosci fakt, ze smoczki sa wyrzucone - kilka razy dopytywala sie gdzie jest smoczek, ale wystarczylo konsekwentnie powtarzac, ze w koszu. Noc rowniez minela bezproblemowo, co oznacza, ze naszemu przerosnietemu niemowleciu pozostal juz tylko jeden z atrybutow: pampersy.
Mielismy wczoraj piekna pogode i - jak widac na zdjeciach - grillowalismy na obiad. Calkiem mozliwe, ze po raz ostatni w tym roku.
Po poludniu przeprowadzilismy kolejny eksperyment. Rodzice wyszli na spacer BEZ DZIECI. Dzieki uprzejmosci Hani i Macka, ktorzy zajeli sie naszymi corkami (wieeelkie dzieki kochani) moglismy spedzic kilka godzin w blogiej ciszy. Dzis bedziemy mogli sie zrewanzowac - Emi i Ninka od rana czekaja na swoich gosci.
A tutaj zdjecie (autorstwa Hani) z wczorajszego spotkania. Dzieci po kapieli w baseniku ogrodowym.
3 komentarze:
Z tym basenikiem to lekka przesada.Zwykla wanienka,pudla wieksze i wiadra i wiecej nie bylo trzeba.Grunt,ze fajnie bylo.
:-)
No, ale jakby to brzmialo:
"...dzieci kapaly sie w pudlach i wiadrach..."
;-)
Pewnie racja:)
Prześlij komentarz