W weekend zastanawiala sie Matka jak zerwac dojrzewajace wisnie z dziesieciometrowego drzewa bez wychodzenia na drabine. Jedynym dostepnym sposobem dobrania sie do owocow jest przywiazanie sobie balonow z helem i lot. Chetnych na ten wyczyn brak. Drabiny nie kupi Matka ze wzgledu na brak drobnych 100 funtow na tego typu pierdoly. Wisnie wiec bezkarnie dyndaja sobie nad naszymi glowami i wisiec tak pewnie beda dopoki szpaki ich nie wydziobia. Wisniowki nie bedzie.
W weekend corki klocily sie straszliwie. Matka do tej pory jest w ciezkim szoku i rozmysla nad zjawiskowoscia, niezwykloscia i niecodziennoscia tego zdarzenia. Ma rowniez pobozne zyczenie by takim ono pozostalo.
Na koniec kilka zdjec z bedtime routine w wykonaniu dziewczyn.
Nina ochoczo siega po paste. Bedzie jesc.
Wieczorna poracja ksiazek w wersji weekendowej - czytajacy wypoczety, wiec jest ich calkiem sporo.
Spoznialska Nina laduje sie na swoje miejsce. Tata bedzie czytal ksiazeczki stereo. Grunt to podzielnosc uwagi!
Spia.
0 komentarze:
Prześlij komentarz