Wlasnie przyzywam najprzyjemniejsza czesc emigracyjnego zycia- chorowanie. Dziecmi zajac sie trzeba, dom ogarnac, ugotowac i przywiezc mlode ze szkoly, a ja sie ledwo na nogach trzymam. To raczej mnie by sie przydalo obiad podac, herbatke zaparzyc, dac odespac i... chorowac.
Wrrrr, a tu trzeba przez cala dobe na paracetamolu i kawie leciec, by do kapieli dzieciakow (czyli 19tej) jakos doczlapac. Babcie, dziadki, ciotki i wojkowie - where are you???
środa, 1 lutego 2012
Choroba jasna!
Autor: d o 17:27
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Wspolczuje bardzo:( Znam ten bol! Trzymaj sie cieplo i zdrowiej szybko!
o jej...no wlasnie! gdzie my jestesmy!?
moge tylko wspolczuc...i 3mac kciuki zebys szybko wzydrowiala :)(:
Prześlij komentarz