Swieta w tym roku olewam. Znaczy sie: kulinarnie i porzadkowo olewam. I zamierzam robic tak juz zawsze. Zadnych wielkich kolacji z 12 potraw, zadnych wielkich przygotowan z porzadkami generalnymi na czele. Lepiej niech bedzie tak: w miare schludnie i czysto, na obiad barszczyk, ktory kazdy bardzo lubi, potem losos, ktory lubia rodzice i Emilka (Romek jeszcze nie jadl, Nina zdecydowanie nie lubi) i na deser makowiec. Do tego zadowolona, wypoczeta, szczesliwa mama. Tata tez taki. No i mile bycie ze soba. Zabawa. Sluchanie kolend itp.
Tak wiec powziawszy taka decyzje mialam nawet nie piec bozonarodzeniowych piernikow. Wyszlo jednak inaczej. Ciasto robila maszyna. Reszte corki. Dekorowanie z przyjaciolmi. Piernikow juz nie ma. Ale wspomnienia pozostaly. I fotki.
środa, 21 grudnia 2011
Przedswiatecznie jest tak:
Autor: d o 21:23
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz