Najchetniej wkleilabym tylko fotki! Na pisanie mam zbyt duzo na glowie i zbyt malo czasu. No i ta pora, no i to zmeczenie! Ale mialo byc chronologicznie, zwyczajowo czesto, wiec rady nie ma, pisze (w punktach) co nastapilo u nas ostatnio:
1. Robie schody. POWAZNIE! Schody robie. U gory jest fotka, calkiem zreszta obrzydliwa, przedstawiajaca poczatek roboty, zdzieranie wykladziny i tzw."quality carpet underlay"(rozwala mnie to "quality"). Niniejszym pozbywamy sie ostatkow wykladziny dywanowej, ktora wg mojej oceny jest podloga najpodlejsza i najbardziej niewdzieczna. Co zresza widac na obrazku. Ze schodami bylo mnostwo pracy, bo oprocz zdzierania bylo jeszcze opalanie starej (80-letniej) farby i szlifowanie. Teraz stopnie czekaja na szpachlowanie ubytkow (plombowanie jak u dentysty) i na malowanie. To zrobi Grzes.
2. Poza schodami zajmuje sie rowniez... drzwiami. Bardzo, bardzo bym chciala pokazac efekt koncowy, ale jest to niemozliwe, gdyz go jeszcze nie ma. Czasochlonne to wszystko, pracochlonne rowniez. Jest natomiast obrazek strzelony w trakcie, bo Grzesiek twierdzi, ze za rok nie uwierzymy, ze TAK bylo:
Ema zreszta tez ma mine nietega! Doliczylam sie przy opalaniu farby 10 kolorow lakieru. Nazbieralo sie tego przez dziesieciolecia. Przy okazji, nachodzi czlowieka refleksja, ze jest w zyciu tego domu jedynie epizodem...
3. Emilka ugotowala pierwsza w swoim zyciu zupe. Ja bylam pomocnikiem glownego kucharza, a ona szefem! Podyktowalam jej jedynie przepis na jarzynowke, ktory spisala w ten sposob:
Na przyklad na samym dole widzimy 3 kule - to ziemniaki. Obok rysunku cyfra trzy. Zupa wyszla taka:
Pychota! Na slowo wierzcie!
4. Pewnego wieczoru tata zalozyl powaznej Ninie kolczyki:
Nieprawdziwe rzecz jasna. Ale i tak bardzo ja to cieszylo. Taka dorosla bizuteria to jest to.
5. Dziewczynki bardzo lubia utwory na 4 rece. Czesto brzmieniowo przypominaja utwory na cztery nogi, ale i tak jest dobrze. Pianistki dogaduja sie wysmienicie: jedna bierze basy, druga reszte. Sasiedzi jak narazie nie sla donosow. Eszzz, uwielbiam ten angielski spokoj...
6. Babcia Marysia obchodzila w Walentynki urodziny. Co to byla za radosc, gdy do niej zadzwonilismy: obie wnuczki dorwaly sie do telefonu i zlozyly babci zyczenia. Emilka odspiewala sto lat, a potem Nina zabrala sluchawke i rowniez odspiewala sto lat. Przecudnie! Po prostu oniemielismy z wrazenia, babcia po drugiej stronie kabla prawie sie poplakala ze wzruszenia. Nina byla niesamowita (wrrr, dlaczego zepsula mi sie wlasnie teraz kamera? wrrr...).
Tak sie jej to spodobalo, ze dzis znowu odspiewala babci sto lat. No i zaczela, zwyczajem starszej siostry rozmawiac z babcia przez telefon. Bo nie pisalam jeszcze o tym, ale Emi uwielbia telefoniczne pogaduszki z babcia. Zmyka z telefonem na gore i gada, gada, gada. A teraz dolaczyla jeszcze do tego Nina, ktora odczekawszy dzis na swoja kolej, wziela sluchawke i wyraznie powiedziala: "Aalo, kto tam? Tata?"
7. A propos babci: kusi i neci nas ona niesamowicie przysylajac paczki z takimi skarbami:
Mieszanka krakowska (moje ukochane galaretki, na ktore Anglicy mowia "jaffa cakes without cakes" - nie znaja sie gamonie i tyle!), kartka z krakowiaczkiem i krakowianka, a do tego widoczki ze starowka na podstawkach pod szklanki - jest takie powiedzenie: "gdzie sie kto ulagnie, tam go ciagnie". Prawda! Czesto gorzka.8. Emi ma ferie w przedszkolu. Jest wiecej czasu na wspolne zabawy i na klotnie, ktore ostatnio goszcza u nas czesciej. Obrazek ponizej nie ilustruje tego faktu. I dobrze!
Aniolek?
Czy diabelek?
Dobranoc, ide spac. Nastepny post jak zrobie schody ;-)
0 komentarze:
Prześlij komentarz