Do maminych (ewentualnie babcinych) smakow wraca sie przez cale zycie. Poszukuje sie ich w kuchniach swiata, odtwarza we wlasnej. Kulinarne gusty ksztaltuja sie ponoc do drugiego roku zycia... Hmm, niedobrze, bo jesli to prawda, to moje dzieci najbardziej na swiecie beda lubialy zelki i oranzade w proszku ;-) Co zreszta i tak nie jest najwiekszym dziwactwem, bo w rodzinie zdarzaja sie inne, calkie ciekawe anomalie smakowe, takie jak na przyklad ulubiona przekaska babci Danusi, jaka jest kromka chleba ze smietana (!), albo zupa na sniadanie, ktora z luboscia zajada sie dziadek Jurek, co zreszta jest niczym w porownaniu z jajecznicza polana ketchupem (wojek Krzysiek) albo drozdzami jedzonymi jako przekaska (wojek Piotrek). Nie o takie smaki mi jednak chodzilo. Sentymentalne powroty kulinarne, to raczej babcina cielecinka w sosie, albo te niezapomniane pierogi z serem, czy jarzynowka, tak gesta, ze lyzka stawala niemalze deba. No i mnostwo swiezego koperku...
Ale, ale, wracajac na ziemie i pamietajac wlasne pierwociny w kuchni, gdy kazda nieprzypalona woda na herbate cieszyla, postanowilam spisac kilka prostych, dobrych rad, ktore w przyszlosci beda mogly wykorzstac moje corki (o ile sie doszczetnie nie zmakdonaldyzuja na tym paskudnym, konsumpcyjnym "zachodzie" ;-)
Tak wiec, droga Emi, droga Nino! Jesli kiedykolwiek bedziecie chcialy wlasnorecznie zrobic pierogi domowe o smaku maminych podaje przepis:
maka najlepsza jaka jest + bardzo goraca przegotowana woda + szczypta soli + lyzeczka maselka.
WSIO.
Gnieciemy, gnieciemy, gnieciemy.
Na farsz: ziemniaki z serem, albo gotowane miesko z wloszczyzna +przyprawy.
WSIO.
Proste jak drut, prawda? I tylko nie wiem jakim cudem, mimo tak banalnego przepisu pierogi kazdemu wychodza inaczej... Do tej pory trwa spor rodzinny o wyzszosc pierogow babci z Hrubieszowa nad pierogami babci Zosi (albo odwrotnie). Kazdy swoje wie i nie do przekonania jest strona druga, tym bardziej, ze smakow odtworzyc sie juz nie da. Zeby wiec tego bledu nie ciagnac pokoleniami, spisuje kolejny domowy przepis, tym razem na sernik, dumnie zwanym z angielska cheesecake'iem. Zwanym tak z jednej przyczyny: sernik robi sie z polskiego bialego sera, cheesecake z dostepnego tutaj twarozku (takiego na przyklad President).
SKLADNIKI:
Masa serowa:
4 serki President (po 200g kazdy)
4 zoltka
3 jajka cale
1 lyzeczka maki ziemniaczanej
150g cukru
3 lyzki cukru waniliowego
225 ml smietany kremowki
Spod:
225g ciasteczek digestive
75g masla
Kokosowa pierzynka:
3 bialka
100g wiorek kokosowych
1/2 szklanki cukru
Jak robimy? Ciastkowy spod kruszymy i mieszamy z maslem. Wykladamy na tortownicy. Skladniki na serowa mase mieszamy mikserem. Wylewamy na ciastkowy spod. Wkladamy do nagrzanego piekarnika (180 stopni) na 45 minut. Po tym czasie polewamy kokosowa pierzynka, ktora robi sie nastepujaco: ubijamy bialka z cukrem, a gdy juz sa ubite dodajemy kokos. Bardzo delikatnie nakladamy to wszystko na podpieczony cheesecake i pieczemy kolejnych 15 minut. Przed podaniem studzimy - i tu jest najtrudniejsza czesc przepisu - CALA NOC w lodowce. No, a potem, to juz tylko hedonizm, hedonizm, hedonizm.
Ps. Kochani, znamy sie na tyle, ze nie musze chyba pisac dlaczego zdjec wypiekow nie ma?
niedziela, 7 grudnia 2008
Maminy cheesecake i inne przepisy
Autor: d o 22:07
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz