Anglia nas rozpiescila i rozpuscila do granic mozliwosci. Bylismy dzis na spacerze "przedswiatecznym" w parku. Ledwie minus jeden stopien, a my sie trzesiemy z zimna, przebieramy nogami i dygoczac pedem wracamy do domu. Nawet slonce nie przekonalo nas, by zostac dluzej niz to konieczne. Emilka zaliczyla w tempie ekspresowym hustawke, porzucala kawalkami lodu do zamarznietego stawu i ze dwa razy zjechala na brudozjezdzalni.
Zeby bylo jasne: Emilce wcale sie do domu nie spieszylo! Wrecz odwrotnie.
Powyzej: z(a)marznieta Nina.
A tutaj maly prezent, jakim zostal dzis obdarowany tata (Emi obdarowywala).
0 komentarze:
Prześlij komentarz