Zimno, zimno, zimno. Do soboty ma lac. Mielismy wolny poniedzialek, dziewczynki odpoczely od szkoly. Ostatnimi czasy jakos tak oficjalnie przyjely Romana do swoich zabaw, przygarnely go do siebie, sa juz w trojke. Maly wydoroslal i nadgonil dziewczyny. Mimo, ze nadal slabo mowi (to moja opinia, tata twierdzi cos odwrotnego), to wszyscy go rozumiemy. Bardzo sie obie strony staraja porozumiec i problemow komunikacyjnych nie ma. Tak wiec byc moze dlatego wlasnie Romek jest juz dla Emi i Ninki partnerem w zabawach? Nauczyl sie tez wdrapywac na pietrowe lozko do Emilki, biega za szope w ogrodzie, przechodzi do ogrodu sasiadow przez dziure w zywoplocie i ogolnie jest bardzo odwazny.
Wystawilismy juz dom na sprzedaz. Mamy swoja tablice "for sale" w ogrodku. Rozne uczucia mna targaja w zwiazku z tymi wydarzeniami. Radosc i smutek, podekscytowanie i apatia. Takie tam sprzecznosci i niedorzecznosci. Troche zali roznych, garsc marzen. Podsumowuje sobie ten czas tutaj, gromadze wspomnienia, niecierpliwie sie na wyjazd i odwlekam w myslach ten moment. Agenci wyrokuja, ze sprzedac mozemy za okolo 6 miesiecy. Dzieci, po pierwszym zaskoczeniu, ciesza sie bardzo. W planach mamy wyjazd roczny do Indii (z przerwa dwumiesieczna na Nepal), a nastepnie powrot do Polski. Ale to wszystko jest pod jednym warunkiem: musimy sprzedac dom.
wtorek, 8 maja 2012
Jesien trwa
Autor: d o 23:48
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz