Tegoroczna Wielkanoc umknela naszej uwadze. Stracila zupelnie na waznosci w obliczu narodzin nowego czlonka rodziny. Dziewczynki malowaly co prawda pisanki, a na swiatecznym stole nie zabraklo polskich potraw - na czele z absolutnym hitem: tartym chrznem - ale gdzies to wszystko umknelo.
W lany poniedzialek (tak przy okazji: nawet o smingusie zapomnielismy...) wybralismy sie z Romkiem na pierwszy w jego zyciu spacer. Bylismy w Endcliff Park'u, na placu zabaw, na lodach, a dziewczynki pokazaly mi zupelnie nowa umijetnosc: jazde na rowerach.
Tata, w czasie, gdy mialam miejscowke w szpitalu, kupil Nice obiecany i wymarzony rower. Cory nie trzeba bylo namawiac na jazde probna! Od razu polapala o co w tym wszystkim chodzi i wielka z checia zabrala sie za jezdzenie. Jest niesamowicie zdeterminowana, pedzi na czterech kolkach i tylko ciagle trzeba ja zatrzymywac recznie, bo idea hamulca jest jej narazie obca. Jestem pod wielkim wrazeniem nowej umiejetnosci dziewczynek, bo i Emilka zaczela sie przykladac do jazdy i mamy w domu dwie (napalone!) rowerzystki.
Trudno je dogonic:
Romeczkowi natomiast bardzo przypadl do gustu spacer. Jazde autem zniosl pieknie, potem zasnal w wozku na prawie 2 godziny, by sie obudzic na swoj ulubiony posilek (plenerowo, bo wiosenne to dziecie) i by znow zasnac na dluzszy czas. Po prostu bajka!
Romeczkowi natomiast bardzo przypadl do gustu spacer. Jazde autem zniosl pieknie, potem zasnal w wozku na prawie 2 godziny, by sie obudzic na swoj ulubiony posilek (plenerowo, bo wiosenne to dziecie) i by znow zasnac na dluzszy czas. Po prostu bajka!
A mama, jako ze jest chwalipieta od urodzenia, to sie pochwali, ze 3 dnia po porodzie bez najmniejszego trudu nalozyla przedciazowe jeansy! Oj, jak to cieszy! Tym bardziej, ze nastawiona bylam psychicznie na zmiane gabarytow z racji trzeciej ciazy. A tu prosze: brzucha juz nie ma, spodnie pasuja jak ulal. Cudnie!
0 komentarze:
Prześlij komentarz