Ninka jest jedna z najstarszych dziewczynek w przedszkolu. Doszlo duzo nowych maluchow. Od kilku dni mloda wspomina o nowej kolezance, ktora jest co prawda fajna, ale nic nie rozumie, gdy Ninka do niej mowi. Tlumacze wiec, ze dziewczynka nauczy sie niedlugo mowic po angielsku i beda mogly sobie porozmawiac. Jakiez bylo nasze zdziwienie dzisiaj rano, gdy okazalo sie, ze owa kolezanka rozmawia ze swoim tata po polsku! Usmialismy sie z tej calej kuriozalnej sytuacji, wyobrazajac sobie nasza Ninke, ktora probuje nawiazac kontakt z innym polskim dzieckiem po angielsku :-)
A przy okazji, jeszcze jeden mocny i jakze optymistyczny akcent polski. Otoz, tuz pod naszym domem, moze 5 minut spacerkiem, wybudowano wielki sklep. Bedac tam dzis na zakupach przypadkiem natrafilam na wielka lodowke pelna polskich produktow: bialych serow 2 rodzaje, polska maslanka, kefir, maslo, smietana, poledwiczki, parowki i chyba z 6 rodzajow kielbas, kiszone ogorki i kapusta, jogurty, boczek no slowem wszystko lacznie z pierogami z miesem. No raj po prostu! Do polskiego sklepu zawsze mi bylo nie po drodze i bardzo zadko cos w nim kupowalam zadowalajac sie angielskimi zastepnikami w kuchni - jak pierogi ruskie, to z... feta, jak sernik, to z... philadelphi, jak smietana, to creme fraiche itp. Koniec z tym juz. Teraz na kazde zawolanie mam pod nosem polskie smakolyki, ktorych tak bardzo brak na emigracji. Jeszcze tylko niech mi tu sobotnia Wyborcza dostarcza, to bedzie full wypas.
środa, 21 września 2011
2 akcenty mile
Autor: d o 20:34
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz