No takie anomalia pogodowe to ja bardzo poprosze czesciej. Od 2 dni nie widzialam chmur, od 2 dni nie czulam deszczu, od 2 dni swieci slonce non stop i mamy cieplutkie 26 stopni. Anglia zwariowala, parki pelne porozbieranych do bielizny dziewczyn (swoja droga: czy mozna sie teraz jeszcze opalic?), radiowo - telewizyjnym newsem numer jeden jest "another amazing, sunny, dry day!"
Pieknie!
czwartek, 29 września 2011
Anomalia
Autor: d o 21:46 0 komentarze
wtorek, 27 września 2011
Lwie paszczki
Odwoluje tamten ostatni dzien lata. Dzis byl kolejny ostatni dzien lata - 23 stopnie i niebo bezchmurne. Nastroilo mnie to do wspominkow lat dzieciecych. Lwimi paszczkami tak sie bawilam kiedys i dzis:
Autor: d o 21:10 0 komentarze
poniedziałek, 26 września 2011
sobota, 24 września 2011
Buntownik i gentelman
Buntownik i gentelman w jednym - o Romanie mowa. Po swojemu chce wszystko, na przekor w niemalze kazdej sytuacji. Ubranie butow, zmiana pieluchy, wytarcie nosa - wlasciwie o kazda rzecz trzeba "walczyc" lub sprytem i sposobem "namawiac". 18 miesiecy to czas ciezki, glownie dla rodzicow, bo jemu, jak widze, krzywda sie zadna nie dzieje :-)
Z drogiej strony rozbrajajaco grzeczny, chce sluzyc, byc potrzebny - przynosi pantofle, chowa buty do szafy, wyrzuca smietki do kosza, a nawet pelni funkcje glownego spluczkowego w domu. Biegnie do toalety i zanim zdarzysz czlowieku dokonczyc co zaczales Roman juz chwyta za spluczke i szszsz, woda leci...
Autor: d o 16:17 0 komentarze
czwartek, 22 września 2011
I po wystepie
Wczoraj Grzes, dzis ja, ogladalismy wystep naszych dziewczyn. Pamiatkowe zdjecia mam. Tutaj przed City Hall, te dwie malutkie kropeczki na schodach to one:
A tutaj z wystepu:
Emi i Ninka byly podekscytowane calym wydarzeniem. Rodzicow nie wpuszczali za scene, wiec musialy wykazac sie nielada samodzielnoscia i odwaga. Starsze tancerki pomagaly im przy wkladaniu kostiumow, czesaniu sie i odnalezieniu w tym wszystkim.
Dzieciaki zebraly mnostwo oklaskow. Maluszki byly na scenie bardzo rozczulajace i rozbrajajace.
Do domu wrocily zmeczone, chociaz w aucie buzie im sie nie zamykaly i jedna przez druga opowiadaly mi szczegoly wieczoru.
Autor: d o 23:47 0 komentarze
środa, 21 września 2011
2 akcenty mile
Ninka jest jedna z najstarszych dziewczynek w przedszkolu. Doszlo duzo nowych maluchow. Od kilku dni mloda wspomina o nowej kolezance, ktora jest co prawda fajna, ale nic nie rozumie, gdy Ninka do niej mowi. Tlumacze wiec, ze dziewczynka nauczy sie niedlugo mowic po angielsku i beda mogly sobie porozmawiac. Jakiez bylo nasze zdziwienie dzisiaj rano, gdy okazalo sie, ze owa kolezanka rozmawia ze swoim tata po polsku! Usmialismy sie z tej calej kuriozalnej sytuacji, wyobrazajac sobie nasza Ninke, ktora probuje nawiazac kontakt z innym polskim dzieckiem po angielsku :-)
A przy okazji, jeszcze jeden mocny i jakze optymistyczny akcent polski. Otoz, tuz pod naszym domem, moze 5 minut spacerkiem, wybudowano wielki sklep. Bedac tam dzis na zakupach przypadkiem natrafilam na wielka lodowke pelna polskich produktow: bialych serow 2 rodzaje, polska maslanka, kefir, maslo, smietana, poledwiczki, parowki i chyba z 6 rodzajow kielbas, kiszone ogorki i kapusta, jogurty, boczek no slowem wszystko lacznie z pierogami z miesem. No raj po prostu! Do polskiego sklepu zawsze mi bylo nie po drodze i bardzo zadko cos w nim kupowalam zadowalajac sie angielskimi zastepnikami w kuchni - jak pierogi ruskie, to z... feta, jak sernik, to z... philadelphi, jak smietana, to creme fraiche itp. Koniec z tym juz. Teraz na kazde zawolanie mam pod nosem polskie smakolyki, ktorych tak bardzo brak na emigracji. Jeszcze tylko niech mi tu sobotnia Wyborcza dostarcza, to bedzie full wypas.
Autor: d o 20:34 0 komentarze
wtorek, 20 września 2011
A night at the movies
Jak sie uda, to sie to tu pojawi.
A dzis leje i leje. Podstawowa zasada dla wszystkich emigrantow w UK powinna brzmiec: "sprawdzaj codziennie rano pogode na bbc". A pochodna od tej zasady powinna byc taka: "nie sprawdzaj nigdy pogody na jutro, bo male sa szanse, ze sie spelni".
Dzis rano (przekonana o tym, ze przez caly tydzien lalo nie bedzie - taka byla prognoza tygodniowa na bbc) wyekwipowalam sie na zdjecia. Dwa aparaty, dwa obiektywy, wozek dla Romka, jedzenie, picie, pieluchy. Wyszlam z domu... i jak sie mozna domyslic... zaczelo lac. Nie pozostalo mi nic innego jak nadzieja, ze to tylko przelotne (plonna nadzieja) i wybranie sie na playgrupe z mlodym, a potem na zakupy. Z ciezka torba na ramieniu, bo moze jednak ustapi? (nic nie ustepuje)
No nic, zdjecia z wczoraj, tata i dzieciaki w trakcie rysowania:
Autor: d o 14:05 0 komentarze
niedziela, 18 września 2011
Zdjecia z kliszy
Na sobote czekalam z kalendarzem w reku. Z dwoch powodow. Wizyty u fryzjera oraz terminu w punkcie fotograficznym. Miesiac temu kupilam sobie 40 letni aparat mamiya. Zapragnelam (wiedziona przykladem innych) poeksperymentowac z fotografia analogowa. Mam jeszcze analogowa (swoja pierwsza w zyciu) lustrzanke, ale chcialam aparat duzo prostszy, duzo starszy i nie dajacy tak wspanialych, perfekcyjnych, doskonale ostrych i kolorowych zdjec. Przy okazji przegladnelam stare pudlo z kliszami i znalazlam jeden film - niespodzianke. Niewywolany i zupelnie zapomniany. Wyobrazacie sobie jaka byla moja ciekawosc zdjec z tego wlasnie filmu! Troszke sie zawiodlam, bo fotki byly sprzed 6 lat, z Polski jeszcze i przedstawialy malenka Emilke (2 miesieczna chyba). Nuuuuda nie z tej ziemi. Jest moze z 5 przyzwoitych fotek.
Dalam tez do wywolania pierwszy film z mamiyi... i och jak strasznie mi sie podoba! Ponizej moje ulubione fotki, w duzo gorszej jakosci niz w rzeczywistosci, bo skaner mam podly, ale to nie szkodzi, zdjecia (w tej jakosci tez) podobaja mi sie szalenie. W dobie doskonalosci i cyfrowosci jest to dla mnie fascynujaca przygoda. I to czekanie na efekt - niesamowite. Mimo oczywistej najwiekszej wady tego typu fotografi (cena!) bede raz na jakis czas robic zdjecia na analogu.
A i jeszcze jedno mi sie podoba - wszystko trzeba nastawiac recznie.
Autor: d o 19:19 0 komentarze
czwartek, 15 września 2011
Ostatni dzien lata
A to portret Zlomka autorstwa Ninki:
Autor: d o 17:28 0 komentarze
środa, 14 września 2011
Auto audi
Ulubiona marka samochodowa Emilki, to (cytuje): "kolko, kolko, kolko, kolko."
Autor: d o 18:29 0 komentarze
wtorek, 13 września 2011
Nowy idol
Romek ma nowego idola - tate. Od rana do wieczora tylko tata.
Autor: d o 12:39 0 komentarze
niedziela, 11 września 2011
Mam skandalicznie malo czasu i jeszcze mniej sil wieczorem, by wszystko co bylo spisac. Grzes zabral dzieci na rowery do Endcliffa, przykazal nic w domu nie robic, wiec moze opanuje chocby jeden nieporzadek w to popoludnie - na blogu.
Wakacje minely nam szybko, bez pogody, w chlodnawych deszczach, od czasu do czasu w sloncu, z dosyc duza iloscia lokalnych atrakcji. Obiecalam sobie organizowac dzieciom przynajmniej jeden wyjazd dziennie - parki, place zabaw, farmy itp - zdjec sie nawet z tego masa uzbierala, wkleje na bloga przy okazji. Kilka razy napuscilam wode do baseniku i siedzac opatulona w sweter obserwowalam dzikie harce wodne swych zahartowanych dzieciakow. Nic sobie z zimna nie robily :-)
Dziewczynki zzyly sie z soba jak nigdy. Bylam swiadkiem tak wspanialej siostrzanej przyjazni, ze szczerze pozazdroscilam im rodzenstwa tej samej plci. Od rana do wieczora, ba, nawet w nocy przebywaly ze soba. Gadaly, bawily sie, smialy. Jak widze takie obrazki to ogarnia mnie prawdziwe szczescie. Romek zaczal powoli wkraczac do zabaw - od takich powolnych, stacjonarnych zajec jak ukladanie lego, poprzez bieganie wspolne, czy skoki na trampolinie. Ogramnie zmienila sie komunikacja pomiedzy nim a reszta rodziny - maly rozumie juz mnostwo i odpowiada "tak" lub "nie", co daje mu calkiem nowe mozliwosci samostanowienia: moze wybierac, na co mu - w miare zdrowego rozsadku - pozwalamy.
Po drodze byl jeszcze slub ciotki Beatki i wojka Artura. Wydarzenie nadzwyczaj pechowe - najpierw nie dostalismy paszportow na czas, potem Grzes spoznil sie na samolot i musial w ostatniej chwili kupowac lot na dzien nastepny (cudem prawdziwym znaleziony wolny fotel w wizz airze), a zeby tego bylo malo, to tata panny mlodej (i Grzeska) zemdlal w czasie przysiegi malzenskiej i wynosili go na noszach sprzed oltarza prosto do szpitala. Na weselu (ponoc calkiem udanym) juz go nie bylo, spedzil za to tydzien w szpitalu diagnozowany na dziesiatki roznych mniejszych lub wiekszych przypadlosci.
Ufff...
Rozpoczela sie w zeszlym tygodniu szkola - Emi ma nowego nauczyciela, ktorym jest po prostu zachwycona. Wraca z zajec zadowolona, spokojna, wesola. Ninka byla dopiero jeden dzien w przedszkolu - wieczorem powiedziala mi, ze uwilbia swoje przedszkole. No i wszystko wrocilo na swe stare nowe tory, rutyna codziennych zajec, jesien w pelni (lubie tutejsza jesien chyba najbardziej ze wszystkich por roku), trzeba bedzie grubasny koc kupic, nowe pidzamy polarowe, piekarnik nowy zalatwic ( krotkie jesienno - zimowe wieczory przyjemnie kojarza mi sie z pieczeniem...). Marzy mi sie w tym roku wyjazd zimowy na narty, a moze nawet swieta w Polsce polaczone z nartami...
No i mam jeszcze tyle do napisania, ale juz czasu na dzis nie starczy. CDN ale kiedy nie wiem.
Autor: d o 16:33 1 komentarze
piątek, 9 września 2011
The star
Jestesmy dzis z Ninka slawne w Sheffield ;-)
Zlapali nas wczoraj na miescie ( z "The star") i przepytali o jedzenie stolowkowe, wiec sie troche powymadrzalam. Nince bardzo sie fotoreporter nie spodobal, co po mince chyba widac.
Autor: d o 11:09 0 komentarze