Wakacje od wczoraj.
Ninka pozegnala przedszkole, kolezanki i panie juz w czwartek impreza - byly tance, poczestunek, male prezenty i zabawy. Emilka w piatek zakonczyla pierwsza klase. Nie bylo zadnych swiadectw, ocen, nagrod dla najlepszych. System angielskiego szkolnictwa bardzo odpowiada wyznawanym przeze mnie wartosciom. Kazdy sie uczy sam dla siebie, a nie dla nagrod, dla porownywania, rywalizowania, wygrywania. Czlowiek - tak czy siak - rywalizacje ma wpisana w swa zwierzeca nature i pozbyc sie jej nie da (pewnie tez nie trzeba), ale warto uczyc dzieci, ze wiedze ( z ktorej w naturalny sposob, po latach plynie madrosc) ma sie dla siebie, a nie dla ocen, pan nauczycielek, rodzicow, nagrod (rower za swiadectwo! itp durnoty). Bardzo do mnie przemawiaja pojecia samodyscypliny i motywacji wewnetrznej. I ciesze sie, ze szkola rowniez idzie tym tropem. Jak dobrze, ze moje dzieci nie musza sie scigac na ilosc piatek na swiadectwie...
Emilka wychodzac z klasy miala przyslowiowe "swieczki w oczach" - bardzo sie zzyla z nauczycielkami, ciezko jej przychodza pozegnania, straty, zakonczenia, zmiany. Musi sie tego jeszcze nauczyc.
A nas czeka 6 tygodni wolnego - troche panikuje w myslach nad tym ogromem czasu w miescie, bez wyjazdu zadnego, w zimnie i deszczu, bez wiekszych atrakcji.