Jestesmy juz po wakacjach. Jestem na maksa wypoczeta. Mimo, ze bylismy pod namiotami z trojka dzieci (w tym z 4 miesiecznym niemowleciem) czuje, ze po raz pierwszy od bardzo dlugiego czasu odsapnelam, odpoczelam i... przestalam sie nudzic. Bylo slonecznie, cieplutko (idealna temperatura jak dla mnie - 30 stopni na plusie), jezdzilismy po Korsyce, kapalismy sie w cieplutkim morzu, szum fal, pelno zapachow, kolorow, kwiatow, soczyste owoce (niezapomniane czeresnie...), zadnej cywilizacji, malo ludzi, za to duza, bogata przyroda. Myslalam, ze tak pieknych plaz nie zobacze w Europie. Mylilam sie - Korsyka jest nadal nierozdeptana i warto sie tam wybrac, szczegolnie na poludniowym zachodzie, gdzie nie ma tandetnych kurortow. Sa za to piekne, wysokie gory, drogi ledwo przejezdne, no i wspomniane wczesniej przepiekne morze. Wracac bylo bardzo, bardzo ciezko. Teraz mam jedno marzenie: wlasny kamper! I wyprawa na koniec swiata, albo i jeszcze dalej ;-)
Narazie to tyle, na wyjezdzie pisalam pamietnik, ktory tu pewnie jeszcze przepisze, ale narazie jestem mocno zajeta domem (bleeee...). Zdarzylam obrobic czesc zdjec i sa tutaj:
1 komentarze:
Witajcie po powrocie:)
Prześlij komentarz