Na rozbrajajacego i rozrabiajacego malucha zwyklo sie w moim domu rodzinnym mowic "aparat". Tata komentujac zachowanie mojego brata wykrzykiwal ze slabo ukrywana duma w glosie: "Ale z niego aparat!" Ten rosmieszajacy mnie w dziecinstwie "aparat", to nic innego jak synonim slowa "numer" ("ale z niego numer!") - kazde z tych okreslen jak najbardziej pozytywnie opisujace czyjes, nie do konca typowe, zachowanie.
A dzis ja, spogladajac na Nine mam ochote wykrzyknac:"Ale z niej aparat!"
Sytuacja sprzed kilku dni, wieczorne usypianie, Nina lezy u siebie w lozku i na caly glos spiewa T-love: "Uuu, opaki, uuu, nie placa, nie, nie, nie..." (w oryginale: "chlopaki nie placza").
Albo dzis, bawiac sie gadajaca zabawka powtarza cala sekwencje "who has less?"
Ze nie wspomne o slynnej juz niecheci do obuwia oraz skarpet. Panna Nina (wzorem Cejrowskiego?) zamierza chyba przejsc boso przez swiat. Gdyby zaszla w ten sposob w tak odlegle zakamarki naszego globu jak WC nie mialabym nic przeciwko. Jak narazie natomiast dziwaczny zwyczaj Niny rodzi przerozne komplikacje: na przyklad jadac samochodem Nina sciaga buty i skarpetki krzyczac przy tym w nieboglosy przy najmniejszej napotkanej trudnosci. Trudnoscia moga byc zalozone pod spodnie rajtki zamiast skarpetek...Pomoc jej sie nie da (jak? w trakcie jazdy?), przetlumaczyc do rozumu rowniez, pozostaje wiec sluchanie wrzaskow i krzykow oraz... niezakladanie jej na raz nastepny rajtek. A juz tym bardziej rajtek pod spodnie.
A jak sie uderzy, to mowi "przepraszam" lub "sorry". Nie tylko w strone czlowieka - rowniez w strone szafy, sciany, stolika.
A gdy cos rozsypie, rozleje, zburzy to krzyczy "cholera!"
Gdy slucha smutnych kawalkow (lub gdy gram takie na pianinie), to placze, a po policzkach splywaja jej wielkie lzy.
A jedzenie? Ha, to dopiero jest niezle pole do popisu: mleko pija tylko zimne, skladniki posilkow jada osobno: sama parowka, same ziemniaki, solo maslo, tylko szynka. A jak juz zje, to myje zeby. Ale nie jakas tam slodka, owocowa pasta dla dzieci! Ona wybiera mietowa, krzywi sie przy tym niemilosiernie i krzyczy :"jescie, jescie!"
Ma najdluzsze wlosy sposrod domownikow a szczotki i grzebienia boi sie niczym Jerzy z wiersza Brzechwy.
No co za aparat z tej naszej Niny!
piątek, 30 stycznia 2009
Co Nina wyprawia
Autor: d o 11:18 7 komentarze
sobota, 24 stycznia 2009
Byc kobieta, byc kobieta...tra, la, la
Kazda kobieta musi pieknie pachniec. Emi zrozumiala ta prosta prawde dosyc wczesnie i chcac ja natychmiast wcielic w zycie podkradla mi dzis perfumy. Flaszka byla prawie pelna. Oto co z niej zostalo:
Emi natomiast od stop do glow pachnie dunem. Mdli mnie, gdy czuje ten zapach - chyba mnie z niego wyleczyla na dlugie lata.
Autor: d o 19:33 0 komentarze
piątek, 23 stycznia 2009
Podobienstwo
Emi staje dzis przed lustrem, mierzy sie wzrokiem, po czym zadowolona stwierdza:
-Oooo! Jestem dzis do siebie podobna!
Autor: d o 15:16 0 komentarze
czwartek, 22 stycznia 2009
Seria trudnych pytan teologicznych
Wracamy dzis z przedszkola i jak zwykle gawedzimy sobie przemilo. Emilka nagle zaczyna drazyc temat Boga zaczynajac od pozornie prostego pytania:
-Czy Bog mowi po polsku, czy po angielsku?
A to dopiero poczatek dociekliwego wywiadu:
-A co Bog lubi robic?
-Czy chodzi do sklepow?
-Czy oglada telewizje?
-Czy Bog sie kapie? W wannie? W jeziorze?
-Czy Bog lubi slonce?
-A jaki dom ma Bog?
-Czy ma prawo jazdy?
Hmm, prawde powiedziawszy nigdy sie tak gleboko w zagadnienia wiary nie zaglebialam. No i coz jej odpowiedziec?
Autor: d o 21:02 0 komentarze
czwartek, 15 stycznia 2009
Zimowe tulipany
"Zima" w Anglii.
Dzieciom prawdziwej zimy nie brak. Z prostej przyczyny - nie da sie tesknic za czyms, czego sie nie zna. Rodzice odwrotnie - marza o sniezycach, o mrozie takim, ze nosy i uszy odpadaja, o skrzypiacym sniegu pod podeszwami butow. W tym roku nie uda sie nam wyjechac na zimowe ferie, wiec potesknic za zima przyjdzie nam jeszcze jakis czas. Zeby wiec poczuc jakakolwiek pore roku zaczelysmy z dziewczynkami szukac wiosny! I znalazlysmy ja w kilku kawalkach. Pierwszy w naszym ogrodzie - male listki powychodzily na zywoplocie. Na galazce ponizej zawiesilysmy karmnik dla ptakow z mnostwem ziarenek i orzeszkow. Liczymy na to, ze ptasie gromady zamieszkaja wlasnie u nas i beda nas codziennie o 4 rano budzic spiewem (zartuje z ta 4 rano... )
Drugi kawalek wiosny znalazlysmy w B&Q, na stoisku ogrodniczym. Kupilysmy sadzonki tulipanow i wczoraj dziewczyny (z mala moja pomoca) same obsadzily doniczke cebulkami. W domowych, cieplarnianych warunkach kwiaty rosna jak oszalale - mamy doswiadczenie z zonkilami, ktore w tydzien strzelily w gore i wlasnie dzis otworzyly pierwsze paki kwiatowe. Pieknie!
Jak sadzic i pielegnowac tulipany?
Najlepszym narzedziem ogrodniczym okazala sie byc lyzka kuchenna.
Moze nie zimowe, ale na pewno zimne! Lody - ulubiona potrawa.
A tutaj kolejny mebelek odnowony przeze mnie.
Krzeslo wlasnie przytachalam do domu - w oryginalnej wersji wygladalo zupelnie jak z knajpy na Kazimierzu! Tam ma to klimat, w domu raczej nie.
Autor: d o 09:19 3 komentarze
piątek, 9 stycznia 2009
Metamorfozy
A tutaj juz zdjeciowa czesc wpisu, z cyklu "przed" i "po":
...PRZEROSL MOJE OCZEKIWANIA!
Autor: d o 16:31 2 komentarze
niedziela, 4 stycznia 2009
Remontujemy dom
W domu istne szalenstwo. Zaczelo sie calkiem niewinnie (zawsze sie tak zaczyna!) od zmiany koloru scian. Niebieska sypialnia Emilki miala zmienic sie w sloneczny, cieply, jasnozolciutki pokoik.
Pokoj Emi z polatana sciana.
Emi pozbywa sie halucynogennej tapety.
Greg i jego nowy przyjaciel - hot gun.
Pod kilogramami bialego lakieru znalezlismy 80-cio letnie, drewniane drzwi.
cdn
A oprocz tego oglaszamy, ze mamy w domu Czterolatke. Fotek kilka z imprezy jest tutaj: http://picasaweb.google.co.uk/demendecka/SwietaIUrodzinyEmi?feat=directlink
Autor: d o 23:44 3 komentarze