Zawsze żałowałam, że nie mam poczucia humoru, że nie jestem typem wesołka, który umie rozbawić towarzystwo do łez. Tak się jakoś stało, że genów showmana we mnie jak na lekarstwo i w sumie nawet mnie to nie dziwi, bo przecież żeby takie geny mieć trzeba je po kimś odziedziczyć... Więcej szczęścia w tej kwestii miała natomiast Emilka, która dostała od Grześka w genetycznym posagu poczucie humoru właśnie. Teraz, gdy jej osobowość zaczyna nabierać nowych kształtów coraz częściej zaskakuje mnie trafnymi puentami, skojarzeniami, grami słownymi i cała gamą humorystycznych trików, które nie raz doprowadziły mnie do śmiechu. Pomimo charakterystycznych dla okresu dojrzewania "humorków" i burzy emocji często jest najzabawniejsza z nas wszystkich. Bardzo lubię w niej tę cechę. I w ogóle bardzo ją lubię. Tak po prostu. Oprócz tego, że kocham, to jeszcze lubię.
Moje najnowsze obrazy. Cały czas eksperymentuję i szukam "swojego stylu". Ciężko jest się zdefiniować raz na zawsze, postanowić, że od teraz maluję tak a tak i nic już nowego nie wprowadzam. Sama nie wiem skąd się bierze "własny styl"? Czy to z godzin spędzonych przy płótnie? Patrząc na drogę artystyczną niektórych malarzy raczej nie sądzę, żeby tak było. Niektórzy malują po swojemu od razu. Może to kwestia odwagi?
0 komentarze:
Prześlij komentarz