Najmlodszy zwyczajnie przegina. Nie siedzi samodzielnie jeszcze. Nie siada samodzielnie. Pelza. Nie raczkuje (chociaz musze uczciwie przyznac, ze progi miedzy pokojami pokonuje brawurowo!), a rwie sie do stawania na dwie nogi. Wspina sie po czlowieku (ktory lezy obok niego na podlodze) i chce do gory!
Aaaa, i jeszcze cos. Krzyczy do mnie: mamamamama.
Jak chce, zebym go podniosla, przeniosla lub ponosila.
Dzis duzo mysle o Anglii. Po raz pierwszy od naszego przyjazdu tutaj leje non stop, tak jak w UK. Grzesiek dzis polecial do Sheffield. To wszystko nastraja mnie wspominkowo i - ciezko w to uwierzyc - ale tak, nostalgicznie. Przegladam stare fotki, bloga sprzed paru lat, gdy jeszcze mialam NADZIEJE na Anglie, na zycie tam, na ludzi.
Potem wszystko sie po kolei rozsypywalo i nadziei coraz mniej bylo, a ROZCZAROWANIE roslo wielkie. I chyba apogeum tego rozczarowania bylo ostatnie spotkanie ze znajomymi, ktorzy nie kryjac juz zawisci i zlosci starali sie zbrzydzic mi powrot do Polski. Zenujace zachowanie, zalosne wolanie "nie zostawiajcie nas tutaj"... rozpacz nad wlasnym losem wygnanca.
wtorek, 17 września 2013
Ignas sie rwie
Autor: d o 20:23
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Ciezkie zycie Polaka na emigracji...ale, jak to bywa przyjaciol sie nie wybiera a sie ich ma :) Glowa do gory, jeszcze sloneczko sie na pewno pojawi i bedzie piekna polska jesien...a potem zima z chrupiacym sniegiem pod nogami :)
Caluje mocno z takze pochmurnego Stuttgartu
Kochany, dzis to takie slonce, ze ho, ho.
Tak mi sie tylko na wspominki wzielo wczoraj.
Prześlij komentarz