W tym roku lato bylo dzis!
Nie lalo, sloneczko grzalo, nie wialo i temperatura w granicach 27 stopni.
Fajnie.
Nastepne lato pewnie w 2012.
niedziela, 26 czerwca 2011
Lato
Autor: d o 23:07 1 komentarze
sobota, 25 czerwca 2011
Muzeum
Siedzimy w ogrodzie, popijamy herbate, jemy domowe drozdzowki serowe. Dziewczynki bawia sie "w muzeum". Ninka jest kustoszem. Podchodzi do nas, wskazuje palcem i mowi do Emilki:
-A tak dawno temu wygladali ludzie.
Autor: d o 17:30 1 komentarze
piątek, 24 czerwca 2011
Reinkarnacja?
Ninka daje mi swoj pierscionek:
-Masz, mozesz go nosic.
-Ale zobacz, on jest na mnie za maly...
-To mozesz go nosic, jak bedziesz mala.
-Ninko, ja juz nie bede mala. Ja juz bylam mala.
-Bedziesz! Jak bedziesz NASTEPNYM razem, to bedziesz najpierw mala.
A Emi dodala grobowym glosem:
-Nina, nie bedzie nastepnego razu!
Autor: d o 20:21 0 komentarze
czwartek, 23 czerwca 2011
Szklo
Mielismy dzis dzien pod tytulem "dobrze, ze nic sie nie stalo". A moglo byc bardzo zle...
U najstarszej naszej tez raczej zle. Od kilku dni wiadomo, ze jej najblizsza przyjaciolka szkolna (Sulafah Alsulami)) wyjezdza na stale do Londynu. Emisia nie moze sie z tym pogodzic... rozpacza, placze i jest zupelnie przybita ta sytuacja. Bardzo jest mi jej zal i wspolczuje jej z calego serca; tak niedawno pisalam, ze nareszcie uwielbia szkole, ze ma pierwsza prawdziwa przyjaciolke, taka osobe, z ktora "nadaje na tych samych falach", a tu prosze, taka okropna niespodzianka... Znowu ktos bliski jej wyjezdza. Narazie jestesmy na etapie zegnania sie z przyjaciolka - dziewczynki daja sobie prezenty pozegnalne, pisza listy i rysuja laurki pelne serduszek i "I love you". Smutno, zle, szkoda...
Autor: d o 23:12 1 komentarze
środa, 22 czerwca 2011
Nie tylko Roman ruszyl...
Nie tylko Romek ruszyl, inne rzeczy tez. Emilce ida nowe zeby! Juz od kilku dni narzeka, ze jej sie ruszaja i ze sie pokrzywily jedynki. Doczekac sie biedaczka nie mogla, bo jako ostatnie dziecko w klasie swieci usmiechem z mleczakow. Moje tlumaczenia, ze to dobrze, ze znaczy, ze ma mocne zeby i ze nowe tez beda mocne zdaly sie na niewiele. Maja byc duze zeby i juz. Tak wiec doczekala sie i ona i za kilka dni pokaze zdjecie Emilki ze szczerbatym usmiechem. Narazie jest wobbly tooth. A ja mam w domu nie jedno, a dwojke zabkujacych dzieciakow.
Autor: d o 13:17 1 komentarze
wtorek, 21 czerwca 2011
poniedziałek, 20 czerwca 2011
Straszna historia
Nina dzis po wyjsciu z przedszkola:
-Mamo, mam dla Ciebie straszna historie!
-?
-Dzis w przedszkolu spadl mi kucyk!
Autor: d o 16:54 0 komentarze
sobota, 11 czerwca 2011
Grzes maly na zdjeciach
Duzy Grzes wzial dzieci do muzeum i gdzies na swieze powietrze. Jestem wiec sama. Robie inne rzeczy, ale chwilke tu zagoszcze, bo jak wroca, to czasu juz na pewno nie bede miec. Tak wiec kilka zdjec archiwalnych z Grzeskowego albumu na poczatek.
U najmlodszych duzo nowosci. Po pierwsze duuuzy skok w samodzielnosc i to u kazdego z dzieci. Emilka po raz pierwszy w zyciu uwielbia szkole. Jest to spowodowane relacja jaka nawiazala z nowa dziewczynka ze swojej klasy. Selafa (musze dopytac jak sie pisze to imie, ale na pewno nie tak jak ja to zrobilam...) to najserdeczniejsza przyjaciolka Emi. Samodzielnosc widac nie tylko w budowaniu wiezi z rowiesnikami, ale tez w tak prozaicznych czynnosciach jak... zapinanie pasow w aucie, albo nakladanie i zdejmowanie kolczykow, czesanie sobie samej kucykow, pomaganie przy nakrywaniu do stolu.
Nina bardzo lubi chodzic do przedszkola. Po feriach narzekala i marudzila, ze nie chce tam isc, ale juz po pierwszym dniu zmienila front o 180 stopni i teraz przedszkole jest super. Mysle, ze oprocz swietnych przedszkolanek i sympatycznych dzieciakow Nince jest tam calkiem fajnie, bo po prostu zaczyna rozmawiac po angielsku i rozumie juz bardzo duzo. Wiem to, bo czasem uda mi sie podsluchac jak dziewczynki bawia sie ze soba i gadaja po angielsku. Jestem mocno zakoczona zasobem slownictwa Ninkowego.
Romek wspina sie na krzesla i stoly. Uwielbia samodzienie wyrzucac smieci do kosza. W sklepie oprocz tego, ze mi bardzo przeszkadza (ale to tak bardzo, ze sobie nawet trudno wyobrazic jego mozliwosci i akcje; zapewniam: nie widzieliscie takiego "numeru" na zywo... no chyba, ze bylam to ja z Romkiem), wiec oprocz tego, ze daje tak bardzo w kosc, to potrafi tez wykazywac wielkie checi, by pomoc. Laduje ze mna na tasme towary, a potem wklada do reklamowek i rzuca nimi do wozka.
No i ogolnie rwie sie do samodzielnosci: je zupelnie sam lyzeczka albo widelcem! Pije z takich samych kubkow jak my. Myje sam zeby (ma ich raptem 6). Probuje tez samodzielnie chodzic, popisuje sie kilkoma kroczkami dziennie, ale raczej jest malo chetny i ciezko go namowic na cwiczenie.
Dziewczynki powoli wciagaja malego do wspolnych zabaw. Jest to najczesciej poranne raczkowanie i gonitwy, troche zabaw ogrodkowych (chociaz czerwiec mamy piekny: 13 stopni, wiatr i deszcze co godzine...), wspolne wyglupy, robienie min, jakies straszenie, klaskanie, klocki czasami.
Z wakacji nici. Zajelismy sie paszportami w polowie maja, dokumenty beda gotowe we wrzesniu. Zalamka. 4 miesiace oczekiwania. Nie lecimy wiec na slub Beaty i Artka. Szkoda wielka, bo sa to osoby nam najblizsze i jakos trudno jest mi sobie wyobrazic, ze nas na tej uroczystosci nie bedzie... Grzes i Emilka poleca sami, ja i reszta zostaniemy tutaj. Jakos brak letniego wyjazdu do Polski przebolalam juz, ale nadal mi przykro z powodu tego slubu. Bedziemy sie odwolywac w Manchesterze, moze potraktuja nasza sytuacje wyjatkowo, chociaz sadze, ze szanse sa niewiekie.
Autor: d o 13:10 0 komentarze
niedziela, 5 czerwca 2011
Starocie
Skanuje zdjecia sprzed... 30 lat. Gina na papierze, blekna. Najgorzej jest z tymi kolorowymi - juz ich prawie nie ma. Te u gory to ja do 3 roku zycia. Jedno zdjecie znad morza jest juz z Krzysiem, musze wiec miec lat 4. W sniegu - to Zakopane, z golebiami - krakowski rynek, przy rzeczce - nad Raba. A ten odlotowy woz to nie porsche... to skoda!
Autor: d o 23:20 0 komentarze
sobota, 4 czerwca 2011
Znow te paszporty...
No i znowu, jak zawsze, jak kazdego roku, sa problemy z paszportami naszych dzieci. Mam juz tego serdecznie dosc. Idiotyzmem jest paszport z data waznosci jedynie na rok. Idiotyzmem jest koniecznosc posiadania przez emigranckie dzieci peselu. Idiotyzmem jest meldowanie w Polsce dzieci, ktore nigdy tam nie mieszkaly i pewnie nigdy mieszkac nie beda. Konsulat w Manchesterze (na swojej stronie www) mowi co innego, urzednicy w Krakowie twierdza zupelnie co innego. W calym zamieszaniu bierze udzial babcia, od ktorej wyludzaja co chwila po kilka stow za bzdurne papierki i ktorej kaza czekac tygodniami na zalatwienie najprostszych formalnosci. Nie dosc, ze przepisy sa idiotyczne, nie dosc, ze kazdy interpretuje je wg wlasnego widzimisie, to jeszcze skladanie aplikacji na paszport wydluza sie tak niemilosiernie, ze prawdopodobnie nasze plany wakacyjne pozostana jedynie planami... Mam tylko nadzieje, ze uda sie nam (cudem jakims!) dotrzec na 28 sierpnia do Krakowa na slub Grzesia siostry.
Jest jeszcze inne wyjscie i jesli tylko bedzie to mozliwe (z prawnego punktu widzenia), to skladamy podanie o brytyjski paszport dla Ninki i dla Romka. Oczekiwanie na dokument (aplikacje przyjmowane sa online) to maksimum 4 tygodnie. Niech wiec i tak bedzie, nasze dzieci beda - w swietle prawa - Anglikami.
Autor: d o 12:19 1 komentarze