poniedziałek, 17 lipca 2017

Albania - pierwsze i drugie wrażenie

Podróżując człowiek poznaje nie tylko nowe miejsca, ale również siebie. Nie jestem z gatunku paniusiek, którym zbyt niski standard przeszkadza, mało wyszukane wnętrza rażą, a bieda brzydzi. Jadąc do Albanii wiedziałam gdzie jadę i czego się mogę spodziewać. Byłam bardzo ciekawa inności. Zdziwiła mnie jednak MOJA reakcja na to, co widzę. Po pierwsze czułam obrzydzenie, autentyczne obrzydzenie. Po drugie poczułam strach. Prawda jest taka, że boję się SAMA wychodzić z hotelu. Czuję się tymi reakcjami zszokowana, bo uświadomiły mi, jak mało znam świat (poza tym naszym, europejskim) i jak bardzo nieznajomość świata wpływa na jego percepcję. Człowiek nie znając czegoś po prostu się tego boi.
Wjechaliśmy do Albanii i zachwyciły nas widoki zza okien. Wspaniałe góry, kolory, roślinność, strome, niemiłosiernie kręte trasy (biedna Nina!) oraz cudowne morze z plażami jak z bajki. To jedna strona medalu. Wszędzie tam, gdzie pojawiały się domy, skupiska ludzkie wyrastały też śmieci, tony śmieci, odpady plastikowe, metalowe, stare meble, sprzęt agd. Wioski przypominające śmieciowiska. Potem znów odludzia, których było po drodze mnóstwo i znów piękna przyroda. Trafiliśmy do naszego miasteczka, typowej turystycznej miejscowości, z wielkimi hotelami, płatnymi plażami, knajpami etc. I niby wszystko to się zna z poprzednich wakacji. Ale od wyjścia z auta uderzyło nas jedno - odór. Smród tak paskudny, że ciężko go zignorować. Coś jakby gnijąca padlina, pomieszana z zapachem śmieci, czyli plastiku, odpadów żywnościowych i gówna. Rozejrzeliśmy się dookoła - wszędzie śmieci, po prostu wszędzie. Nasz nowiutki hotel stoi w śmieciach. Dojście do plaż przez śmieciowiska. Znów posłużę się wyświechtanym hasłem: nie do opisania. Obserwowałam mieszkańców z balkonu: oni po prostu wyrzucają śmieci (plastikowe wory z domowymi odpadami) gdzie popadnie. W przypadku naszej lokalizacji - po prostu na puste działki. Dla turystów z zachodu przygotowane są dwa kosze... Reszta wali śmieci za płot, w krzaki, w dziury jakieś.
Nie przesadzam. Chciałabym przesadzać, ale nie da się. Jest tak jak to opisuję.
Właściwie tylko na plażach - płatnych, przyhotelowych - nie śmierdzi i jest czysto. Jakoś bryza morska odgania odór i czuć jedynie miłe powietrze znad wody. Reszta miasteczka cuchnie.
Apartament mamy bardzo duży, czysty, nowy, średnio wyposażony, ale do przeżycia. Brakuje czajnika elektrycznego i pralka jest zepsuta, ale poza tym ok. Prawie ok, bo i w domu śmierdzi śmieciowiskiem. I właściwie nie wiemy dlaczego, bo czy mamy okna pozamykane, czy pootwierane cuchnie tak samo. Przez pierwszą dobę walczyłam z odruchem wymiotnym. Teraz już przywykłam, aczkolwiek cieszę się, że nie muszę spędzać tu życia. Bo bym uciekła.
Kolejna sprawa to Albańscy kierowcy... za nic w świecie nie siądę tutaj za kierownicą. A dobrym jestem kierowcą - zero stłuczek, kolizji, ani jednego mandatu (!) przez te 10 lat jazdy (i to z angielską kierownicą). Ale obserwując co się tutaj wyprawia człowiek zaczyna rozumieć po co jest prawo i że zasady na drodze są koniecznością, by cię inni nie zabili. Tych zasad się tutaj nie przestrzega. Do prawdziwego szczęścia można zaliczyć trzymanie się przez kierowców prawej strony jezdni. A czyni to niewielu z nich. Jadą środkiem. Pasy na drodze? Są dwa. Ale jeśli zmieszczą się cztery auta, to jadą cztery. Klakson jest w użyciu (ich użyciu) non stop. Światła awaryjne również.
Nonszalancja, niecierpliwość, besserwisserstwo, samczyzm, te graty - mercedesy z Niemiec jako obowiązkowy atrybut każdego Albańczyka. Pieszy na drodze ma tylko jedno prawo - spieprzać.

Tak więc reasumując, bo późno się robi: jestem w ogromnym szoku i cieszę się jak cholera, że mnie tu przygnało. Nie sądziłam, że te "Indie Europy" tak na mnie oddziałują.
Jutro wybieramy się autem na najpiękniejszą plażę Albanii (wg. Trip Advisor). Będę zbierać wrażenia wszystkimi zmysłami, nosem również. Zdam relację.







W tym budynku, w środku miasta jest śmieciowisko:









 Zdjęcia z drogi, którą Nina dobrze zapamięta:




1 komentarze:

deKrzychu pisze...

zlap do sloika i przywiez do pl ten smrodek

bedzie ciekawa pamiatka ;)

Współtwórcy