niedziela, 15 stycznia 2017

Saatchi Art



 Czytam najnowszego Cialdiniego (a przy okazji: fanatykom psychologii, takim jak ja, gorąco polecam),
mąż mówi:" uwielbiam cię w tych okularach", więc oto fotka, dla Grzesia.


Spacer po naszej ukochanej, ośnieżonej wsi!




 Nina i jej sanki, "które nie jeżdżą":









Najmłodsze "babe":


Rozkładówka z saatchi (na pamiątkę, bom sentymentalna):


Abstrakcja, 30x30 cm. długo będzie schła:


 Napis chiński głosi: alone (samotna, samotny), więc obraz siłą rzeczy też tak zatytułowałam.
70x100 cm.
 Tak powstawał:


Niecierpię tej zabawki:



Taka oczywistość, błahostka, taki nieważny, choć najistotniejszy szczegół jak oddychanie, jak dotlenienie organizmu może zmienić cały dzień, może poprawić humor, odjąć lat z twarzy i ból z mięśni. Już dawno temu odkryłam receptę na szczęście i napiszę o tym kiedyś osobny post, ale dziś dodaję do niej jeszcze jeden czynnik: powietrze, czyste powietrze, mnóstwo tlenu, dotlenienie absolutne ;-)
Spacery na świeżym powietrzu to taki pierwotny czynnik, bez którego ciężko jest żyć, ciężko pracować i odpoczywać. I ciężko poczuć szczęście.
Jest u nas obłędna zima. Z mnóstwem białego śniegu, mrozem, słońcem, pięknymi widokami. Poszliśmy dziś na spacer i na sanki z dziećmi. I wszyscy wróciliśmy tacy szczęśliwi, naładowani optymizmem, siłą, życiem.
A ja mam dodatkowo dobre nastawienie również z innego powodu. W piątek spełniło się moje marzenie na 2017 rok (!). Bo tak mi się marzyło, by w tym roku zacząć sprzedawać obrazy przez galerię saatchi. I proszę bardzo, 13 dni stycznia minęło i moja kubistyczna ikona znalazła swój nowy dom w Szwecji! Bardzo się cieszę, bardzo doceniam i chyba tylko ja jedna wiem, jak duży jest to sukces, bo sprzedaż bez wsparcie kuratorskiego w miejscu, gdzie artystów i prac są miliony, to jednak jest nie lada wyczyn. Nie piszę tak, by się przechwalać. Piszę tak, bo tak czuję. Całe szczęście lista życzeń, marzeń, planów jest całkiem spora na ten rok, więc jest to dobry początek dobrego roku.
Co poza malowaniem? Malowanie! Malowanie! Malowanie!
Jutro czeka mnie ciekawy dzień. Bo rano maluję :-) więc już się cieszę, a po południu idę do fryzjera. I też się cieszę. Chociaż i boję trochę także. No, ale MUSZĘ, po prostu muszę to zrobić. Nie wiem jak się wytłumaczyć, kobiety (niektóre przynajmniej) na pewno zrozumieją co mam na myśli. Wymyśliłam sobie nową fryzurę i nowy kolor włosów. Więc będzie cięcie ostre i kolor też zupełnie, zupełnie odmienny. Mam ochotę na nową mnie, choć stara ja też mnie zadowala.



A tutaj takie automatyczne video się samo utworzyło w bibliotece, więc zamieszczam, z muzyczką i filmikami kilkoma. Dla przyjemności widza :-)

0 komentarze:

Współtwórcy