wtorek, 2 grudnia 2014

Refashioning my way


Bardzo, a moze nawet najbardziej, lubie szyc z gotowych ubran - przerabiac, przeszywac, dawac nowe "zycie" ubraniom, ktore ktos inny, prawie kazdy, spisalby na straty i wyrzucil na smietnik. Nie wiem skad sie to bierze, ale najbardziej pasuje mi tlumaczenie moja filozofia zyciowa, by wykorzystywac zasoby, by cieszyc sie tym, co sie ma, nie marzac ciagle i ciagle o nowym, lepszym itp.
Szyje ze swoich ubran, z Grzeska rowniez, ale czesto kupuje duze, uzywane ciuchy za kilka groszy i mam wtedy wielka frajde tworzac ubrania dla dzieci. Nie towarzyszy temu szyciu stres, ze zepsuje material (ktory byl bardzo drogi), bo nawet jesli cos sie nie uda, to bedzie ten blad malo kosztowac. Tak wiec nakupilam ostatnio mnostwo spodni po 3 zlote sztuka i szyje dla chlopcow takie oto ogrodniczki:
 Te sa dla Romka. Kieszonki i aplikacje doszylam ze starej spodnicy. Wszystko jest sztruksowe, kolory sa troszke inne niz na zdjeciach -  noca nie najlepiej wychodzi fotografowanie. Jak sie model wyspi, to moze zdaze jeszcze przed przedszkolem zrobic zdjecia w swietle dziennym. W kazdym razie spodenki sa w calosci podszyte bawelniana podszewka, w sam raz na zime, ktora nadchodzi coraz odwazniej.


A teraz nastapi moj ulubiony moment, czyli "before and after". U gory jest after, a na dole before. Sztruksy damskie w duzym rozmiarze, a cale 3 zlote, z ktorych powstaly ogrodniczki:


Moja towarzyszka szycia testuje spodnie pierwsza:


0 komentarze:

Współtwórcy