niedziela, 30 listopada 2014

Listopadzie spadaj stad

 Z wielka ulga i bez zalu zegnamy (a przynajmniej ja tak zegnam) tegoroczny listopad. On chyba tez ma juz nas dosc.
W domu polnocne sciany zimne strasznie. Gdy tylko piec przestaje buchac robi sie zaraz zimno, a  najgorzej jest na gorze, w pokojach dzieci. A to dopiero minus 4 stopnie.
Szarzyzna za oknami niczym w Anglii. Dni krotkie. Wieczorami cos tam szyje, ale bez przekonania. Moj kochany maz kupil mi pieknego, nowiutkiego overlocka. Walcze wiec z nim od kilku dni i rece zalamuje, bo nic mi sie nie udaje, nitki sie rwa, sciegi nierowne, koslawe, a instrukcja obslugi wszystko dodatkowo metli w glowie i w rekach. Latwiej jest pojac obsluge najnowszych aparatow fotograficznych niz takiego Lucznika. Pocieszam sie, ze kiedys w koncu pojme o co chodzi w tej maszynie.
W weekend robilismy ozdoby choinkowe - banki. Cierpliwosci na dokonczenie starczylo narazie tylko mi, ale troche czasu do swiat zostalo, wiec mysle, ze kazdemu uda sie choc jedna bombke wydziergac.



Kazdego cekinka trzeba pojedynczo wbic do bombki szpilka:


Dzis o poranku Ignas rysujacy z zapalem. Ma na sobie (wiem, nie widac) wczoraj uszyte ogrodniczki (moje pierwsze ogrodniczki w zyciu!) z autkiem na przodzie. Od razu staly sie moje, jego (nasze) "ulubione".


Aaaa, no i Mikolaj u nas byl i zabral wreszcie z parapetu list z lista zyczen.

0 komentarze:

Współtwórcy