sobota, 14 czerwca 2014

Intensywny tydzien

Tydzien obfitujacy w wydarzenia. Najpierw troszke nieoczekiwane zainstalowanie ekipy brukarskiej. Nieoczekiwane, bo pojawili sie u sasiada i jakos ich do siebie tez zaprosilismy na robote. Nie na bruk, ale na utwardzenie i posypanie kamyczkami wszystkich alejek. Bylo duzo huku, Romek spedzil ten tydzien  w ogrodzie wpatrzony w koparki, ciezarowki, mloty pneumatyczne, utwardzarki itp. Juz od switu czekal w ogrodku, przy plocie, na stoleczku na robotnikow. Mial wielka frajde, a dla mnie widok tego malucha przy plocie byl rozczulajacy do granic.
Spedzilismy tez duzo czasu w urzedach. Po roku mieszkania w PL przelamalismy opory i sie zameldowalismy oraz wyrobilismy dowody, a dla Ignasia zlozylismy wniosek o polski akt urodzenia. "Przelamywanie sie" dotyczylo glownie nieprzyjemnosci jaka wiaze sie z zalatwianiem czegokolwiek w urzedach polskich. I tutaj niespodzianka! Urzednik mily, pomocny, zyczliwy, wszystko zalatwilismy u jednego pana, bez koniecznosci biegania od pokoju do pokoju, na dodatek nie bylo ANI JEDNEGO petenta. Pustki na korytarzach, pustki wszedzie. Jak mieszkac  wPolsce to tylko na wsi! Obsluga po prostu luksusowa, wszystko zalatwiane od reki. A urzad w nowym budynku, wszystko az sie blyszczy, nowoscia kole w oczy.
Dzieci mialy tez w tym tygodniu bardzo niemila przygode w parku. Napadl je wielki szczeniak/mlody pies/, przewrocil i poturbowal. Bardzo to przezyly, bylo mnostwo strachu, placzu i przezywania wszystkiego ciagle i ciagle. Teraz zgodnie twierdza, ze nienawidza psow i nigdyprzenigdy psa miec nie chca.
U Ninki w klasie byl oficjalny dzien matki, z wystepami pierwszakow. Ninka pieknie tanczyla i mowila wierszyk, spiewala. Smie twierdzic, ze wyroznia sie bardzo na tle klasy, jesli chodzi o muzykalnosc, wyczucie rytmu - ma ewidentny dryg do muzyki. W przyszlym tygodniu bedzie razem ze swoja pania od skrzypiec grac w domu kultury  koncert. Jestem bardzo ciekawa jak jej to wyjdzie, bo ona w ogole nie gra w domu, wiec nie slyszalam jeszcze jej grajacej nigdy... Smieszne to, bo pani od skrzypiec czasem do mnie wychodzi po lekcjach zamienic dwa slowa i mowi, ze "widac, ze Ninka cwiczy w domu"... Ha, ha, ciekawe kiedy i gdzie?
Co u mnie? Zaczelam piec znowu. Wzielo mnie na torty, z owocami, z bita smietana. Duzo tez szyje, ale tylko dla siebie i tylko sukienki. Lato idzie wielkimi krokami, a u mnie w szafie totalne pustki, bo w UK letnich ciuchow nie kupowalam wcale. Bo po co tam? Tak wiec szyje i pruje, raz mi wychodzi cos fantastycznego, raz wielkie g wychodzi, ale to nic, nie zrazam sie i ucze codziennie cos nowego.
Na targach raj, istny szal: swiezy bob, czeresnie, fasolka, pomidory, ogorki, kapusta mloda, kalafiory, brokuly, ziemniaczki, och jak cudownie. Jemy takie smaczne rzeczy, ze marzy mi sie tak jesc przez caly rok. Uwielbiam swieze warzywa i owoce. Kosztuja grosze, co tez uwielbiam, tym bardziej, ze po panach brukarzach zbankrutowalismy prawie ;-)





0 komentarze:

Współtwórcy