czwartek, 21 listopada 2013

Unplugged

Takich "atrakcji" sie nie spodziewalam. Przez calutki dzien nie bylo pradu. I niby ok. Ale to jest zabawne tylko do jakiegos momentu. Jest ciemno, nie ma wody (bo mamy pompy!), nie ma grzanej wody (bo piecyk gazowy tez potrzebuje pradu), nie da sie palic weglem (bo wiatrak!), nie ma internetu (wiec bajek tez nie ma). Zmywarka i pralka swojej roboty nie zrobily, wiec syf narasta blyskawicznie. O 18tej laskawie wlaczyli prad i nastala swiatlosc, jasnosc i lacznosc ze swiatem. A jak jej nie bylo, to dzieci bardzo sie ekscytowaly z powodu swieczek:
 


W porze bajek sprytna mama wpadla na pomysl, by wykorzystac resztke baterii w laptopie i przypomniec sobie stare czasy, czyli nasze rodzinne archiwum filmikow z Sheffield:


I na koniec zjedlismy kolacje przy swiecach. Nie byla wykwintna, co chyba widac, ale za to bardzo smaczna:


Nastepnie Emi zaczela wszystkich straszyc, ze slyszy jakies glosy na gorze (brrrr). A potem, nie wiem do czego nawiazujac, zaczelam snuc swoja opowiesc o Czarnobylu i tsunami z 2004 roku. Zrobilo sie katastroficznie... i wtedy wlasnie wlaczyli prad. Czar prysl.

0 komentarze:

Współtwórcy